Rozmowa z Joanną Decowską – projektantką i pasjonatką stroju ludowego, a szczególnie śląskiego, właścicielką firmy WArto – warsztaty artystyczne w Wojkowicach. Artystka została nominowana do tytułu Kobieta Charyzmatyczna.
Joanno, skąd się u Ciebie wzięło zamiłowanie do folkloru?
Urodziłam się w Świętochłowicach, całe życie spędziłam na Śląsku, mieszkałam w Chorzowie, Bytomiu, a teraz w Wojkowicach. Jednakże rodzina mojej mamy pochodzi z Kielecczyzny. Od mamy i babci nauczyłam się szycia, szydełkowania i haftu. Moja siostra urodziła się w Kazimierzy Wielkiej, to jest region należący do kultury ludowej Proszowic. Ostatnio z okazji jej urodzin zaprojektowałam dla niej płaszcz inspirowany proszowickim męskim płaszczem ludowym. Siostra przez wiele lat śpiewała w Zespole Pieśni i Tańca „Śląsk” oraz Państwowym Zespole Ludowym Pieśni i Tańca „Mazowsze”, więc folklor też jest jej bliski. Ja ze strojem ludowym pierwszy raz zetknęłam się gdy występowałam w amatorskim zespole w szkole podstawowej. Po ukończeniu liceum ekonomicznego w 1988 roku wstąpiłam do Studenckiego Zespołu Pieśni i Tańca Uniwersytetu Ekonomicznego „Silesianie” w Katowicach i tańczę tam do tej pory. Skończyłam Policealne Studium Reklamy w Katowicach i studiowałam kulturoznawstwo. W programie studiów były m.in. zajęcia z etnografii, więc zyskałam wiedzę, którą teraz wykorzystuję.
Od czego zaczęła się Twoja kariera?
Pierwszym dużym przedsięwzięciem był projekt „Malowany Śląsk”, w ramach którego prowadziłam wykłady na temat śląskich tradycji i uczyłam malowania fartuchów, wstążek, chust, robienia galandy. W trakcie warsztatów dziewczyny wykonywały stroje, więc na zakończenie zorganizowałam pokaz mody. Zainteresowanie w regionie było tak duże, że w 2014 roku postanowiłam założyć firmę wArto – warsztaty artystyczne. Od tej pory, oprócz prowadzenia działalności edukacyjnej w szkołach, przedszkolach, ośrodkach kultury, zajmuję się również projektowaniem i wykonywaniem strojów. Szyłam i haftowałam już stroje z różnych regionów Polski, ale specjalizuję się głównie w górnośląskich: rozbarskim, raciborskim, opolskim, pszczyńskim. Uszycie niektórych z zaprojektowanych przez siebie ubrań zlecam innym krawcowym i hafciarkom, ale zawsze czuwam nad ich jakością oraz tym, by były one wierne tradycji.




Kiedy zaczęłaś zajmować się modą?
Wiesz, jak to kobieta, można powiedzieć, że ciągle miałam z nią do czynienia. Pewnego razu ktoś mi zaproponował, żebym zaprojektowała suknię ślubną inspirowaną śląskim strojem ludowym. Okazało się, że jest na to ogromne zapotrzebowanie. Historia ludowych strojów ślubnych jest niezwykle ciekawa, wyobraź sobie, że w XIX wieku na wsi w w większości regionów Śląska panna młoda szła do ślubu w czerni. Czarna jakla i bardzo obfita kiecka wykonane były często z jedwabnego adamaszku, a to był (i nadal jest) niezwykle kosztowny materiał.

Jaka jest Twoja główna grupa odbiorców?
Często są to artyści, którzy występują na scenie i potrzebują czegoś co podkreśli śląskość czy ludowość, a jednocześnie będzie eleganckie i uniwersalne. Projektowałam kostiumy sceniczne m.in. dla polsko-ukraińskiego zespołu Zazula (teraz startują w Must Be The Music), dla Grzegorza Poloczka, Grzegorza Płonki, Karoliny Lizer, dla opery, dla szkoły baletowej. Mam duże grono odbiorców indywidualnych, dla każdego projektuję indywidualnie zgodnie z jego potrzebami. Są to zarówno stroje na wesela, damskie i męskie, jak i inne okoliczności, a nawet do użytku codziennego. Sama często ubieram się po rozbarsku, nie tylko na uroczystości rodzinne czy do kościoła, ale też do pracy. Dla mnie każdy projekt jest jak moje dziecko i kiedy już muszę to komuś oddać, to martwię się jak o dziecko, czy ono zostanie dobrze pożenione. Projektuję kostiumy dla zespołów ludowych, staram się by były jak najwierniejsze tradycji, ale wychodzę też naprzeciw oczekiwaniom klientów. Wykonuję rekonstrukcje dla muzeów i indywidualnych klientów, posługuję się wówczas eksponatami muzealnymi, własnymi zbiorami, a także literaturą fachową i konsultacjami z etnografami.



Czy pokazy mody realizujesz sama?
To niemożliwe, żeby jedna osoba zorganizowała cały pokaz. Ja sama robię każdą przymiarkę, ale do wykonania poprawek muszę mieć krawcową. Zatrudniam osoby, którym mogę zaufać. Staram się wykorzystywać rzeczy z recyklingu, postanowiłam nie przysparzać światu śladu węglowego. Zależy mi na tym, żeby nie były to stroje uszyte z 20 belek materiału, a opierały się na rękodzielniczej pracy.
Z jakich osiągnięć jesteś najbardziej dumna?
Niezmiernie nobilitującym było dla mnie wystąpienie w roli Mistrza podczas ogólnopolskiej konferencji organizowanej przez Narodowe Centrum Kultury w Warszawie. Mówiłam wówczas o tradycji śląskiej, kulturze, strojach, a odbiorcami byli choreografowie, etnografowie, członkowie zespołów folklorystycznych. W zespole „Śląsk” prowadziłam warsztaty z malowania dla grupy Koreańczyków, a na Uniwersytecie Ekonomicznym dla Ukraińców. W zeszłym roku Muzeum Historii Katowic zorganizowało wystawę – przekrój stroju śląskiego od XVIII wieku po współczesność. Zaprezentowałam tam pokaźną część strojów swojego autorstwa. Prywatnie zaś jestem dumna z mojego 16-letniego syna, który ma już za sobą swoje pierwsze epizody artystyczne, a mianowicie występował w zespole „Silesianie”, a także z mojego wspaniałego męża – gastroenterologa. Za mój największy sukces uważam to, że udało mi się otoczyć ludźmi, których podziwiam, szanuję, lubię a nawet kocham, wiem, że mogę na nich polegać i im ufać. Te relacje z najbliższymi, rodziną i przyjaciółmi to mój największy sukces i duma. Do tego praca, którą uwielbiam i która jest moim hobby… Czy można chcieć więcej?



Jakie masz plany i marzenia?
Przygotowuję cztery kolekcje i marzę, żeby je dokończyć do końca roku. Pierwsza z nich to malowany ręcznie „Malowany Śląsk”, druga modowa „Podszyte folklorem”, a trzecia inspirowana jest obrzędem wodzenia niedźwiedzia i pracuję nad nią na zamówienie Muzeum Etnograficznego w Chorzowie. Będą to stroje, których źródłem jest zgrzebna tradycja ludowa. W czerwcu będę zaś miała pokaz w Muzeum PRL. Ostatnio chodzi za mną pomysł zrobienia kolekcji inspirowanej malarstwem Zofii Stryjeńskiej.
W jaki sposób ładujesz baterie?
Tańczę w zespole „Silesianie” i to jest moja wielka pasja. Raz w tygodniu chodzę na próby, przed występami oczywiście częściej. A występujemy zarówno w Polsce, jak i na zagranicznych festiwalach.
Dorota Kolano
Beata Sekuła