Zawsze będę fanem rocka

0
404
Jarek Gorczyca

Rozmowa z Jarkiem Gorczycą, wokalistą zespołu punkrockowego Pabieda, psychologiem, prezesem Fundacji Dom Polskiego Rocka, nominowanym do tytułu Lider z powołania między innymi na temat jego pasji do muzyki oraz budowania dobrych relacji międzyludzkich.

Czy już w szkole wykazywałeś cechy liderskie?

Pełniłem wprawdzie funkcje skarbnika i przewodniczącego samorządu szkolnego, ale nie czułem się liderem. Testy psychologiczne wykazały zresztą, że nie mam wybitnych cech przywódczych. Natomiast życie pokazało, że jestem urodzonym mediatorem. Zdarzało mi się wkroczyć w niebezpieczną sytuację i pogodzić zwaśnione strony. Na przykład jeszcze jako licealista przebywałem nad morzem i byłem na polu namiotowym. Wywiązała się tam potężna bójka między chłopakami z Warszawy i miejscowymi. Wszedłem w sam środek bitwy i spokojnie zapytałem: co robicie? jest piękna pogoda, morze, nie macie co robić? Przestali się bić, a potem razem zasiedliśmy przy ognisku.

Kiedy zacząłeś zajmować się muzyką?

Pochodzę z Nowego Stawu, małego miasteczka położonego nieopodal Malborka. Kiedy byłem w szkole średniej wraz z kolegą Markiem Szulcem (późniejszym gitarzystą basowym Pabiedy) i Kazikiem Szwedą (o którym za chwilę) założyliśmy zespół bluesowy. Ja grałem łyżkami kuchennymi na pokrowcu od gitary, bo nie mieliśmy perkusji, a koledzy na gitarach. Próby robiliśmy w domu Marka. Napisaliśmy trzy utwory i w niedzielę zorganizowaliśmy koncert w garażu położonym nieopodal rynku. Graliśmy te kawałki non stop przez kilka godzin. Ludzie wychodzili z kościoła i słuchali. W kościele poznałem Kazika Szwedę (późniejszego gitarzystę Pabiedy), ja czytałem Pismo Święte, a on akompaniował na gitarze dziewczynom ze scholi.

Czuję się punkiem, jestem wywrotowy. Gdy słyszę coś, to zastanawiam się czy  może nie jest inaczej. Myślenie krytyczne mam we krwi, ale nie chodzi o to, że krytykuję, raczej weryfikuję – mówi Jarek Gorczyca

Po maturze wybrałeś się na psychologię?

Nie, w liceum grałem w siatkówkę i koszykówkę, a ponieważ byłem straszliwym chuderlakiem, poprosiłem kolegę, żeby zabrał mnie na siłownię i doprowadziłem się do normalnego stanu. Poszedłem do Studium Nauczycielskiego Wychowania Fizycznego. Nauczycielem nie zostałem, albowiem w tym czasie rozpoczęła się nasza kariera muzyczna. Marzyłem, żeby zostać rockmanem, śpiewałem – a właściwie wykrzykiwałem to, co myślę – czyli punk rocka. Czuję się punkiem, jestem wywrotowy. Gdy słyszę coś, to zastanawiam się czy może nie jest inaczej. Myślenie krytyczne mam we krwi, ale nie chodzi o to, że krytykuję, raczej weryfikuję to co ktoś próbuje mi narzucić.

Zespół Pabieda powstał w 1987 roku. W pierwszym składzie był Marek Szulc, Darek Szulecki (perkusja) no i oczywiście Kazik. Kiedy Darka powołano do wojska, wzięliśmy Wojtka Wołka. Marzyłem o tym, żeby w zespole grał Grzesiek Topuszek i kiedy wrócił z wojska, poszliśmy do niego i namówiliśmy, by dołączył do nas. A zaraz potem Dobek Głąb (gitara, wokal). Ja służbę wojskową zamieniłem na służbę w pogotowiu ratunkowym. Do 1995 r. zagraliśmy ponad 300 koncertów na terenie całego kraju, a także w Rosji i we Francji. W 1990 r. nagraliśmy płytę „To jeszcze nie koniec!”. Ja przede wszystkim pisałem teksty, także komponowałem. Byliśmy kumplami, to było najważniejsze.

W jakich festiwalach uczestniczyliście?

Czterokrotnie (1988, 1989, 1991, 1992) występowaliśmy w Jarocinie. Braliśmy udział we wszystkich najważniejszych imprezach tamtego czasu, takich jak: „Poza kontrolą” w Klubie Remont w Warszawie, Mokotowska Jesień Muzyczna, „Odjazdy” w Spodku w Katowicach, „Nowa Scena” w Sopocie, „Rock na Wschodzie” w Białej-Podlaskiej, „Zadyma na Torwarze”. Jeśli chodzi o muzykę nigdy nie lubiłem wyścigów, nie lubię rywalizacji w sztuce. Muzyka jest po to, żeby się wypowiadać, wyrażać swoje myśli. Dlatego ucieszyłem się, kiedy Jurek Owsiak zaprosił nas na Przystanek Woodstock i po prostu się grało. W 1995 r. zawiesiliśmy działalność i reaktywowaliśmy się w 2002 r., w trochę innym składzie. Dołączyli do nas dwaj młodzi ludzie, którzy jako dzieci słuchali nas pod oknami, podczas naszych prób. Okazało się, że po latach przerwy oni lepiej pamiętali nasze utwory niż my. Nagraliśmy kolejne albumy: „Nowa płyta” (2002), „Nowa wymowa” (2013). Graliśmy do 2018 r.

Wkładając wysiłek w pomoc dzieciom i młodym osobom można więcej zrobić, niż potem naprawiać to u dorosłych.

Kiedy zająłeś się psychologią?

Studia psychologiczne w SWPS w Sopocie skończyłem w wieku 45 lat. Psychologia nie była wcześniej moim marzeniem, potraktowałem ją narzędziowo. Byłem menedżerem w różnych firmach, m.in.: w korporacjach Orange oraz Play i brakowało mi narzędzi do relacji z ludźmi. Zarządzałem salonami sprzedaży oraz menedżerami salonów. Nie odpowiadał mi dyrektywny styl, szukałem turkusowych narzędzi i zarządzałem poprzez relacje. Jednakże nie byłbym tym, kim jestem, nie robiłbym tego, co robię, gdyby nie rockowa przeszłość. Ona mnie ukształtowała. Skończyłem studia podyplomowe na kierunku psychologia organizacji i zarządzania, jestem też certyfikowanym coachem. Od prawie 20 lat mieszkam w Warszawie.

Od ponad dziesięciu lat prowadzę własną działalność, zajmuję się pomaganiem ludziom znajdować rozwiązania sytuacji, które sprawiają im trudności. Jestem w trakcie certyfikacji jako terapeuta Terapii Skoncentrowanej na Rozwiązaniach. Wcześniej pomagałem klientom rozwiązywać ich problemy jako mediator rodzinny i sądowy oraz coach. Za pomocą mediacji mogę pomóc w rozwiązaniu konfliktów w różnych sytuacjach, zarówno rodzinnych, jak i związanych z innymi obszarami ludzkiego życia. Siedem lat temu trafiłem do szkoły podstawowej, jako psycholog i jako dyrektor. Posiadając dzieci (jestem ojcem trzech synów: 34, 30, 12 lat i dziadkiem jednej wnuczki), interesowałem się i ubolewałem nad stanem polskiej oświaty. Trafiłem na książkę Kena Robinsona, który twierdzi, iż w szkolnictwie zacznie się coś zmieniać, jeśli zaczną nim zarządzać osoby, które nie były wcześniej nauczycielami.

Moja droga rozwoju wynika z tego czym się zajmuję, doszedłem więc do wniosku, że muszę profesjonalizować to, co robię i skończyłem podyplomowo zarządzanie oświatą. Gdyby jakiś rodzic zapytał mnie: kiedy najlepiej wydać pieniądze na dzieci, na ich studia czy wcześniej, odpowiedziałbym, że najsensowniej wydać je jak najwcześniej – na przykład już na dobre przedszkole (potwierdzają to badania). Sam dawno już też stwierdziłem, że wkładając wysiłek w pomoc dzieciom i młodym osobom można więcej zrobić, niż potem naprawiać to u dorosłych.

Z reporterami

Dwa lata temu założyłeś Fundację Dom Polskiego Rocka, jakie są jej założenia?

Głównym celem jest stworzenie takiego miejsca, które będzie honorowało twórców muzyki rockowej, upamiętniało ich wkład i wpływ na demokratyczne zmiany, jakie zaszły w Polsce i w Europie. Celowo nie nazywamy tego miejsca muzeum, chociaż przewidujemy część archiwalną. Zależy nam na tym, aby zapewnić dostęp do tego dziedzictwa dla obecnych i przyszłych pokoleń, inspirując ich do kontynuowania i rozwijania tej muzycznej tradycji. Chcemy by to miejsce było żywe i żeby tworzono w nim muzykę. Zamierzamy doprowadzić do tego, by muzyka rockowa zajmowała w kulturze takie miejsce na jakie zasługuje, by nie była traktowana po macoszemu. Mamy już biuro i teraz walczymy o siedzibę. Planujemy przestrzeń o powierzchni co najmniej 6 tys. m2, w której oprócz sali koncertowej znajdą się sale prób, sale warsztatowe, studio nagrań, restauracja, pub. Chcemy by w tym miejscu codziennie odbywały się koncerty. W 2026 r. w Muzeum Historii Polski odbędzie się wystawa poświęcona muzyce rozrywkowej i jej wpływie na życie społeczne w latach 1944–1990. Współpracujemy z Muzeum w zakresie części rockowej.

Z jakich osiągnięć jesteś najbardziej dumny?

Ze wszystkich nagranych płyt, występów w Jarocinie i na Przystanku Woodstock, z tego że potrafiłem utrzymać zespół, godzić różne interesy, spojrzenia na sprawy, i to zanim zostałem psychologiem. Cieszę się też z tego, że wielu ludziom zdołałem pomóc.

Dorota Kolano
Beata Sekuła

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj