Elżbieta Murawska to wybitna i doceniana na całym świecie artystka, ilustratorka i malarka. Od wielu lat pełni również funkcję prezes firmy farmaceutycznej Krotex. Jak łączy te dwie role, co kocha bardziej? Poznajcie Kobietę Charyzmatyczną.
Z panią Elżbietą, właścicielką i prezes zarządu firmy, umówiłam się w jej biurze. Spodziewałam się wejść do siedziby firmy wyglądającej jak wiele innych, a znalazłam się w świecie… sztuki. Na ścianach w gabinecie uwagę przyciągają obrazy nasycone mocnymi, zdecydowanymi kolorami: czerwienią, żółcią, brązami, błękitem. To malarska opowieść o wnętrzu człowieka, jego duchowych rozterkach i dylematach. Malarka na jednym ze swoich 200 wernisaży powiedziała kiedyś, że bacznie obserwuje wszystkie aspekty życia ludzkiego i widzi to, czego w codziennym pośpiechu nie dostrzegamy. Na jednych obrazach pojawiają się więc postaci wplątane w codzienny świat zależności i związków, na innych czarne, pozbawione twarzy sylwetki umieszczone są w wykreowanej przez autorkę przestrzeni.
![](https://whystory.pl/wp-content/uploads/2019/01/mu-1024x804.jpg)
– Bardzo symboliczne te moje obrazy – mówi malarka. – To taki ślad, który po nas zostaje. Obrazy ilustrują mój nastrój. Pewnie dlatego w moim gabinecie wciąż je zmieniam. Moi pracownicy przyzwyczaili się do tej galerii, pokochali ją i dobrze się tu czują. Kiedyś, kiedy większość obrazów zabrałam na wystawę, powiedzieli, że do takiego pustego miejsca nie chcą przychodzić. Z kolei dla partnerów biznesowych z branży farmaceutycznej moje obrazy były oznaką… kondycji firmy. „Pani firma musi być bardzo bogata” – powiedział pewien francuski biznesmen, rozglądając się po gabinecie. „Skąd ten wniosek?” – spytałam. „Bo tyle tu nowoczesnych obrazów”. – Powiedziałam, że jestem ich autorką, bo mój prawdziwy zawód jest artystyczny i związany z malarstwem, a biznes farmaceutyczny to moje hobby. Byli bardzo zdziwieni.
Artystyczne pasje w tej rodzinie są dziedziczone
W rodzinie Pani Elżbiety inspiracje do tworzenia i promowania sztuki są zapisane w genach. Jej pradziadek, prof. medycyny Tadeusz Baranowski, był jednym z założycieli i fundatorem warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. W jego salonie literackim, przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, bywał Henryk Sienkiewicz, Eliza Orzeszkowa, członkowie Warszawskiego Towarzystwa Naukowego, którego był jednym z założycieli. Przekazywał wielkie sumy na cele charytatywne i na kulturę. Podarował Muzeum Narodowemu cenną kolekcję obrazów i porcelany.
![](https://whystory.pl/wp-content/uploads/2019/01/ll.jpg)
Męża, Mariana Murawskiego, pani Elżbieta poznała jeszcze na studiach. On był rok wyżej, ale kibicował jej już w czasie egzaminów wstępnych na Akademię Sztuk Pięknych. Po dyplomie, który artystka robiła z grafiki u słynnego Henryka Tomaszewskiego, zajęła się ilustracją. To była jej forma wypowiedzi artystycznej. Ale inna, nowa. – Przeciwstawiłam się ówczesnej modzie, która oczekiwała, że w książce dla dzieci wszystko będzie powiedziane wprost, będzie słodko i delikatnie – wyjaśnia. – Starałam się wyrażać emocje, bo tego dzieciom bardzo potrzeba.
![](https://whystory.pl/wp-content/uploads/2019/01/mm.jpg)
Ilustracje przygotowywane dla takich wydawnictw, jak m.in. Nasza Księgarnia czy Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, cieszyły się na świecie znakomitą renomą. Ilustracja wciągnęła także męża pani Elżbiety. Razem święcili triumfy i zbierali nagrody. – Siedzieliśmy w Warszawie, bo wtedy bardzo trudno było wyjechać, a nasze prace jeździły po świecie – wspomina. – Pokazywano je m.in. w Stanach Zjednoczonych, we Włoszech, w Japonii a nawet w Sao Paulo. Ilustracje małżeństwa Murawskich wisiały także w słynnym Centre Pompidou w Paryżu. Wśród wielu nagród, które zdobyli, jest Złote jabłko, czyli nagroda główna na pierwszym międzynarodowym biennale ilustracji w Bratysławie. Pani Elżbieta bardzo sobie ją ceni.
![](https://whystory.pl/wp-content/uploads/2019/01/kk.jpg)
Wróciła do malowania, gdy po transformacji wydawnictwa rezygnowały z ambicji artystycznych na rzecz komercji. Nastały nowe wzorce, które nie dawały pani Elżbiecie takiej satysfakcji, jak dawniej.
Mąż Pani Elżbiety maluje, ale woli realizować się artystycznie na ogromnych płaszczyznach. – Niezwykle cenię twórczość męża, jego oryginalność i talent plastyczny – podkreśla z dumą. – Zawsze cieszyliśmy się ze swoich sukcesów, ja z jego, on z moich. Nie wyobrażam sobie, żebym mogła żyć z artystą, którego nie podziwiałabym, jako twórcy.
![](https://whystory.pl/wp-content/uploads/2019/01/lo.jpg)
Obie córki państwa Murawskich poszły w ślady rodziców. Młodsza, Beata, w ciekawy i nowoczesny sposób maluje tulipany. To jej znak rozpoznawczy. Przebywa we Włoszech i ma tam ogromne powodzenie. Sztuka starszej córki, Marianny, jest bardziej filozoficzna, niesie ze sobą przekaz historyczny, religijny w odkrywczej formie. – Oboje z mężem jesteśmy dumni z naszych córek, bo potrafiły odnaleźć w sztuce swój własny, niepowtarzalny styl – mówi pani Elżbieta.
![](https://whystory.pl/wp-content/uploads/2019/01/lllll.jpg)
W sztuce, jak w biznesie, trzeba umieć podjąć decyzję
Firma Krotex powstała 20 lat temu. Założył ją brat Pani Elżbiety, prof. Marcin Krotkiewski, wybitny endokrynolog, specjalista chorób wewnętrznych i rehabilitacji. To on wprowadził do medycznego słownika określenia gruszka i jabłko, jako rodzaj otyłości oraz współczynnik talia-biodra i efekt jo-jo. Przez 40 lat mieszkał w Szwecji, był konsultantem firm farmaceutycznych przy tworzeniu leków pochodzenia naturalnego. Szefował firmom w Szwecji i w Polsce, gdzie wprowadził na rynek znane wszystkim leki OTC Trilac, Ecomer, Redusan. Pani Elżbieta wraz z mężem przez lata współpracowali z firmą Krotex, tworząc projekty opakowań, plakaty reklamowe, materiały dla prasy. Pani Elżbieta, kobieta o duszy artystki i malarki, od lat jest prezesem spółki i bizneswoman. – Kiedyś brat miał w ręku wszystkie sprawy medyczne i naukowe, dziś zatrudniamy farmaceutów – wyjaśnia. – W sumie naszej rodzinnej firmie pracuje ponad 40 osób. Kierowanie firmą produkującą i wprowadzającą do obrotu leki OTC, czyli sprzedawane bez recepty, to nieustająca walka o rynek. Gdy do sprzedaży trafił Trilac, takich produktów było zaledwie kilka, teraz jest ich przeszło sto. – Mamy swoją misję – stwierdza Pani Elżbieta. – Bo jesteśmy głęboko przekonani, że nasze produkty są świetne. To nie są suplementy diety, tylko leki. I trzeba to pacjentom komunikować. Pani Elżbieta uważa, że między byciem artystką a byciem przedsiębiorcą istnieje kolosalna różnica, ale po chwili dodaje, że obie działalności mają punkty zbieżne. – W obu przypadkach trzeba, umieć podjąć trafną decyzję i to samodzielnie – zaznacza.
– W biznesie, jako prezes podejmuję decyzje ekonomiczne i strategiczne, więc muszę być kreatywna. Również gdy staję przed olbrzymim białym płótnem, każdy ruch jest wyłącznie moją decyzją. To moja wyobraźnia i mój świat autonomiczny. Tworzenie sztuki to proces, który odbywa się w samotności. W pracowni, do której wstęp mają tylko moi najbliżsi, gdzie nie dochodzi do codziennego kontaktu z innymi osobami. W firmie z kolei muszę spotykać się z ludźmi, współpracować z nimi. Przyznaję sprawia mi to ogromną przyjemność. I dlatego chcę, aby to miejsce było przyjazne, żeby gościła tu sztuka. Bo przyjemniej jest, gdy otaczają nas rzeczy piękne, pobudzające.
Pani Elżbiecie marzy się wielka, zorganizowana z rozmachem akcja, jak np. obrazy do biur czy szpitali. Pragnie, aby ludzie mogli obcować ze sztuką w wielu różnych miejscach. Przygotowuje więc kolejne wystawy, aby pokazać innym to, co w jej wyobraźni się dzieje. I tego właśnie z całego serca życzymy!
![](https://whystory.pl/wp-content/uploads/2019/01/kjhg.jpg)
![](https://whystory.pl/wp-content/uploads/2019/01/hgf.jpg)
Anna Szwed, Beata Sekuła