Rozmowa z Beatą Drzazgą, utytułowaną Kobietą Charyzmatyczną i Liderką z Powołania na temat zarządzania największą instytucją w Polsce, która świadczy usługi opieki domowej i stacjonarnej, głównie dla seniorów. W tym roku Pani Beata Drzazga została nagrodzona wyjątkowym wyróżnieniem – tytułem Lidera XXI w.
Jest Pani Założycielem, Właścicielem i Prezesem największej firmy w Polsce BetaMed S.A. świadczącej usługi opieki długoterminowej domowej i stacjonarnej. Jak obecnie w Pani ocenie wygląda w Polsce opieka senioralna?
Uważam, że jest bardzo duża potrzeba takich usług, ponieważ osoby starsze bardzo często, a zwłaszcza teraz kiedy młodzi ludzie wyjeżdżają za granice, zostają same. Nie są w stanie sami sobie poradzić i muszą liczyć na pomoc drugiej osoby. Ale taka osoba, jeśli nie musi, to nie powinna przebywać na oddziale w szpitalu jedynie z powodu, że jest samotna. Może być w zakładzie pielęgnacyjno-opiekuńczym, a tych zakładów w ramach funduszu zdrowia jest bardzo mało. Są oddziały prywatne, ale ludzi często po prostu na to nie stać. Tworzą się kolejki do tych zakładów w ramach NFZ i pacjenci często oczekują około 2 lat, a nawet więcej, aż mogą znaleźć się w takiej placówce. Wszystko zależy od tego jak długo żyją ci pacjenci, którzy są już w ośrodku. Ponieważ dbamy o pacjentów, bardzo ich kochamy i ja sama razem z moimi pracownikami bardzo się do nich przywiązujemy jak do rodziny, to nasi pacjenci żyją na szczęście długo. Ale niestety ci, którzy chcą się dostać do takiej placówki, muszą czekać w kolejce.
Na czym polega Pani innowacyjne podejście do pacjentów i pracowników?
Moje podejście do prowadzenia firmy, w tym do pacjentów, jest innowacyjne, ponieważ bardzo zależy mi na tym, aby chorych ludzi – dzieci, młodzież, dorosłych czy też seniorów traktować z szacunkiem i empatią, niezależnie czy oni przychodzą do lekarza specjalisty czy do lekarza pierwszego kontaktu czy na rehabilitację. Zależy mi, żeby mój personel, włącznie ze mną, pokazywał ludziom, że właśnie na tym polega ta praca z chorym, jeżeli już się na nią decydujemy, że nie tylko wykonujemy jakieś czynności, tylko traktujemy tego człowieka jak człowieka, tym bardziej, że jest on chory, smutny i potrzebuje podejścia takiego naprawdę indywidualnego, z miłością, empatią i zrozumieniem. Wtedy ta osoba szybciej zdrowieje, czuje to, że po drugiej stronie jest drugi człowiek, który daje miłość. Że są to osoby, które nie podchodzą obojętnie do tego, że ktoś cierpi. Ludzie, którzy są pod respiratorem, jeszcze silniej to wszystko odczuwają, tym bardziej, że jest to grupa chorych, którzy już nigdy całkowicie nie wyzdrowieją.
Tak samo seniorzy – robimy dla nich terapie zajęciowe, dancingi, zajęcia z malowania, stworzyliśmy piękny ogród, by mogli mieć maliny, jeżyny i altanki, by mogli czuć się jak na swoich ogródkach działkowych. To wszystko właśnie to są moje pomysły na to, żeby ta opieka była całkiem inna, żeby pokazać, że właśnie w tym mamy tę innowację. Ale oprócz odpowiedniego podejścia do pacjenta bardzo ważne jest również odpowiednie traktowanie pracowników, szczególnie biurowych, którzy ze mną współpracują. Wszyscy koordynujący we wszystkich placówkach w 11 województwach, którzy organizują ze mną wyjścia personelu medycznego do domu pacjenta, przyjmujący zgłoszenia, muszą odpowiednio traktować rodziny i chorych. Uważam, że bardzo ważne jest podejście przedsiębiorcy, kierowników, dyrektorów w tym, jak traktują swoich współpracowników. Staram się robić co w mojej mocy i cieszę się, jeżeli wszyscy są szczęśliwi. Zawsze robimy sobie spotkania, kuligi i prezenty na Boże Narodzenie czy Dzień Służby Zdrowia. Ostatnio też wpadłam na pomysł, żeby osobom zatrudnionym w biurze, oprócz różnych socjalnych pakietów, które otrzymują, stworzyć „Dzień wolny od pracy”, kiedy ktoś ma urodziny, który oczywiście jest płatny. Kocham tych ludzi i bardzo ich szanuję, więc staram się wymyślać coraz to nowe rzeczy, by podziękować im za pracę. Nie chodzi tu tylko o kwestie finansowe, lecz staram się być dla nich wszystkich otwarta, każdy może ze mną porozmawiać, zadzwonić. Jestem im bardzo wdzięczna za zaangażowanie i tworzenie ze mną BetaMedu. A jak spotykam się z pielęgniarkami to wszystkie się przytulamy i cieszymy swoim towarzystwem. Wymyślam im też różne niespodzianki, losowania nagród – vouchery do kina, teatru, bony, wycieczki za granice. Bardzo to jest ważne, jakie mamy podejście do personelu.
Zatrudnia Pani około 3 tysięcy osób – co jest najważniejsze w kierowaniu tak dużym zespołem?
Zdrowe relacje oraz szacunek. Oni dają mi serce i ja im również i to tworzy niesamowitą atmosferę rodzinną. Dla mnie jest bardzo, bardzo, bardzo ważna (trzy razy powtórzę) atmosfera w biurze, w pracy, do której przychodzimy i czujemy się jak rodzina. Dlatego osobiście zatrudniam te osoby w administracji, ponieważ wchodząc do kliniki, chcę widzieć już od początku, np. uśmiech Pani w recepcji i na ochronie czy wszędzie, gdzie przechodzę. Po kolei się uśmiechamy do siebie, witamy, buziaczki przesyłamy. W pracy nie może być innej atmosfery, ponieważ byłoby mi źle. W BetaMed przebywam czasami po 12 godzin dziennie i z tymi ludźmi spędzam już prawie 20 rok. Mam takie osoby, które są ze mną od samego początku działalności – od pierwszego dnia. Ta grupa ludzi współpracuje ze mną cały czas w biurze, ale są to również i pielęgniarki. Niedawno właśnie część pielęgniarek obdarowałam specjalną premią za to, że tworzą ze mną BetaMed od początku. Chciałam zaznaczyć, że każdy przedsiębiorca może się bardzo spełnić, być bardzo szczęśliwym człowiekiem, jeśli może okazać serce ludziom, którzy są dla niego lojalni i tworzą z nim firmę. To jest podstawa dobrego zarządzania, stworzenia relacji. Jesteśmy ze sobą na dobre i na złe, bo przecież rozwiązujemy wiele problemów, a razem jest nam po prostu lżej i lepiej. Ja mogę liczyć na nich, a oni mogą liczyć na mnie. Nie tylko w kontekście pracodawcy, ale również jako człowieka. Gdyby się coś działo, to ja za nimi idę jak matka. Ja naprawdę tych ludzi kocham i nawet im to mówię. Stworzyły się tak bardzo mocne więzi rodzinne, że tak to można pracować. Nawet jak czasem przychodzą naprawdę trudne chwile, to jest łatwiej, wspieramy się i wspólnie rozwiązujemy problemy.
Jak Pani i Pani firma radzi sobie z obecną pandemią, która wpłynęła na całe nasze życie? Jakie uczucia towarzyszą świadomości, że świat nie jest już tym samym, że wszystko się zmieniło?
Wszyscy jesteśmy świadomi tego, że świat jest inny. Zauważyliśmy, jaką wartością jest życie, rodzina, jak cenne są spotkania z przyjaciółmi i że naprawdę trzeba się cieszyć z każdego dnia.
Gdy myślę o ostatnich miesiącach, to pierwsze, co mi się z nimi kojarzy, to uczucie smutku. I nawet, gdy jesteśmy optymistami – a wokół mnie jest wielu pracowników, którzy myślą pozytywnie, wspierają się i trzymają razem – to pomimo tego widzę, że miesza się w nas uczucie zaskoczenia, przykrości, że coś takiego się w ogóle stało. Musimy sobie z tym poradzić, musimy być odważni, wspierać osoby, które zatrudniamy, a także nasze rodziny. Powtarzać im, że wszystko będzie dobrze.
Pandemia dotknęła wszystkie firmy. Obserwowaliśmy, w jakim kryzysie znalazły się np. firmy usługowe. Sama musiałam przez jakiś czas zamknąć Salon Mody oraz Drzazgę Clinic. Dumna jestem z tego, że nie zwolniłam moich ludzi i płaciłam im pensje, gdyż są to osoby, które zawsze ze mną były i są mi oddane. Co ciekawe, wielu pracowników mówiło, że chciałoby już wrócić do pracy, podkreślało, jak ważna jest praca i atmosfera w niej.
Podobnie jak wielu przedsiębiorców musiałam podjąć inne kroki i okazało się, że bardzo szybko potrafimy z pracownikami odpowiednio działać i reagować.
Patrząc teraz, po tych kilku miesiącach, widzę, że zdaliśmy egzamin. Nie wiadomo, co się jeszcze wydarzy, nikt tego nie wie, nie potrafimy tego przewidzieć. Dlatego ważne jest to, by nie wpadać w panikę, zachowywać się odpowiedzialnie i czekać aż sytuacja się uspokoi.
Na chwilę świat się zatrzymał, czy to było nam potrzebne?
Tak. Nagle pojawiło się zatrzymanie, którego bardzo potrzebowaliśmy, choć lepiej byłoby, gdyby się to stało z innego powodu. Niedobrze byłoby, gdyby ta sytuacja trwała jeszcze bardzo długo, bo sporo osób jest bardzo przygnębionych. I każdy marzy, żeby było tak jak kiedyś. Widzimy też dzisiaj, że niepotrzebnie narzekaliśmy na niektóre rzeczy przed pandemią.
Moim zdaniem większą uwagę zwrócimy teraz na to, co działo się wcześniej, w tym także na zanieczyszczenie środowiska. Dostrzegamy, że mamy wpływ na to, by świat był lepszy. Czytaliśmy o tym, jak inaczej zachowywały się w okresie lockdownu zwierzęta, jak odżyły rośliny, zmniejszyło się zanieczyszczenie powietrza. Może pandemia to także czas, w którym możemy zastanowić się, żebyśmy mogli coś więcej zrobić? Sama z moimi dziećmi dużo się nad tym zastanawiamy – jak jeszcze lepiej dbać o świat.
Każda sytuacja jest po to, żeby wyciągnąć z niej wnioski. Warto coś poprawić, nad czym do tej pory przechodziliśmy do porządku dziennego.
Żałuję jednak, że nie ma już tak bliskich kontaktów z ludźmi. Kiedyś jeździliśmy na kongresy, wykłady, braliśmy udział w panelach na żywo. A spotkania na Zoomach i Teamsach to już nie to samo. Brakuje drugiego człowieka, sytuacji, gdy rozmawialiśmy w kuluarach, wymienialiśmy się doświadczeniami. Inaczej już przeprowadza się negocjacje, brakuje rozmów twarzą w twarz.
Teraz czujemy się samotni w tłumie. Nawet dzieci chcą wrócić do szkoły. Na początku traktowały pandemię jak dodatkowe wakacje, ale szybko się to skończyło. Przecież uczniowie pierwszych klas nie nawiążą między sobą kontaktów społecznych tak dobrze, jak to będzie przed komputerami… Wierzę w to, że pandemię szybko opanujemy, że damy sobie z wszystkim radę.
BetaMed SA świadczy m.in. opiekę stacjonarną i domową nad pacjentami z niewydolnością oddechową, którzy nie wymagają hospitalizacji na oddziałach intensywnej terapii, lecz wymagają stosowania ciągłej terapii oddechowej za pomocą respiratora. Jak Pani firma poradziła sobie z opieką nad tymi szczególnymi pacjentami?
Dla nas najważniejsze było, żeby pacjenci znajdujący się w domach pod respiratorami – i zarówno dorośli, jak i dzieci – nie zarazili się koronawirusem. Ważne także było, żeby personel, który z nimi pracuje, a więc lekarze, pielęgniarki, rehabilitanci nie obawiali się zarażenia, by nadal pracowali. To było ogromne wyzwanie i odpowiedzialność ze strony mojej i moich pracowników. Jestem im za to wdzięczna. Mówię tutaj o około 3000 osób pracujących w domach chorych na terenie 11 województw. Niezwykle ważne było także wsparcie psychiczne dla pacjentów i personelu. Oni musieli wiedzieć, że wszystko dla nich zrobimy, dbamy o higienę i zaopatrzymy we wszystkie środki zapobiegające koronawirusowi.
Poradziliśmy sobie idealnie, wszystko funkcjonowało, żaden z pacjentów nie zachorował. Warto pamiętać, że to, iż ktoś zachorował, nie świadczy źle o placówce medycznej, bo każdy może się zarazić gdziekolwiek – np. w sklepie i przyjść potem do pracy. Ale na szczęście na razie nas to omija.
Seniorzy są najbardziej narażeni na zagrożenie, jakim jest koronawirus. W jaki sposób powinniśmy o nich dbać i otoczyć opieką?
O tych zasadach cały czas jest głośno. Pamiętajmy, by wstrzymać się z odwiedzinami, jeśli podejrzewamy, że mogliśmy się kontaktować z osobą podejrzaną o zarażenie. Zakładajmy rękawiczki, dezynfekujmy ręce, trzymajmy dystans, pomagajmy seniorom przy robieniu zakupów. Bardzo dużo zależy od tego, w jakim stanie jest senior. Są wśród nich osoby bardzo aktywne, są też takie, które w ogóle nie chcą się ruszać. Tymczasem ruch jest niezbędny także w okresie pandemii, ale z zachowaniem wszystkich rygorów.
Jest Pani właścicielem zarówno BetaMed S.A. jak i DRZAZGA CLINIC – Kliniki Laseroterapii i Medycyny Estetycznej. Jakie zmiany wprowadziła Pani w funkcjonowania swoich placówek w tym okresie?
Jeśli chodzi o służbę zdrowia, to ta dziedzina wymagała szczególnego podejścia. Założenie było takie, że natychmiast zaostrzamy wszystkie przepisy, kupujemy w tysiącach sztuk maseczki, rękawiczki, maski, fartuchy, płyny dezynfekcyjne i to czasami nawet 10 razy droższe niż oferowano je przed pandemią. Wydatki na to były ogromne, trzeba było nagle znaleźć dodatkowe pieniądze przeznaczone na inny sprzęt.
Na oddziałach w klinice nie było odwiedzin, dopiero teraz raz na 2-3 tygodnie można odwiedzić pacjenta. Robiliśmy też badania pracownikom w kierunku koronawirusa.
Inny wymiar pracy miał miejsce z kolei w Klinice Laseroterapii i Medycyny Estetycznej Drzazga Clinic, którą musiałam na początku zamknąć, a w której trzeba utrzymywać wyjątkowy reżim sanitarny, stosować się rygorystycznie do wszystkich obostrzeń. Takich zabiegów wymaga specyfika tej działalności.
Koronawirus wpłynął mocno na gospodarkę i funkcjonowanie wielu przedsiębiorstw. Pani zdaniem z jakimi problemami będą musieli się zmierzyć przedsiębiorcy, prezesi firm? Czy wyjdą z kryzysu mocniejsi?
Z jednej strony tak, ale z drugiej będą musieli pokazać, że potrafią zacząć od nowa, jeśli tylko będą na to finansowo przygotowani. Jeśli firma upada z powodów gospodarczych, sytuacja jest bardzo trudna. Wiele firm czeka takie trudne doświadczenie. Dla niektórych nawet kilka miesięcy kryzysu oznacza zamknięcie działalności. Trzymam kciuki za firmy, żeby się im udało, żeby potrafili skorzystać z pomocy.
Ten kryzys napisze każdemu historię – jednym dobrą, drugim złą. Część firm wyjdzie z niego silniejsza, dużo osób stawia na przekwalifikowanie i to jest też bardzo pozytywny sygnał. Jest to tak, jak w książce „Kto zabrał mój ser?”, gdzie wygrywa bohater, który od razu dostosowuje się do zmian i uważa zmianę za coś normalnego i traktuje jak nowy cel i wyzwanie.
Musimy się dostosować do różnych sytuacji, bo nic nie jest dane nam raz na zawsze. Dobrze jest zajmować się kilkoma rzeczami naraz, wtedy jest się bezpieczniejszym, jednak małe firmy usługowe są mocno narażone na kryzys.
Musimy być też optymistami. Trzeba myśleć o tym, że skoro dotknęliśmy dna, to kolejnym krokiem będzie wspinanie się do góry. Przedsiębiorcy są przecież niezbędni do rozwoju gospodarczego kraju.
Pani przykład świadczy o tym, że kobiety świetnie sobie radzą w biznesie, czy uważa Pani, że płeć ma znaczenie?
Zawsze powtarzam, że sukcesy przedsiębiorców nie są związane z płcią, nie jest ważne, czy firmę prowadzi kobieta czy mężczyzna. Najważniejsze jest, czy jest to osoba z odpowiednimi cechami na odpowiednim miejscu. W przyszłym roku moja firma będzie obchodzić 20-lecie. Gdy ją zakładałam, to przez myśl mi nie przeszło, że ktoś mógłby się nad tym zastanawiać, czy biznes może prowadzić kobieta czy mężczyzna.
Kobiety i mężczyźni spełniają się dobrze w biznesie i obie płcie świetnie sobie radzą. Zarządzanie ludźmi nie jest łatwe, ale przynosi satysfakcję, to największa nagroda dla przedsiębiorcy, jeśli stworzy się zgrany zespół. Z perspektywy czasu widzę, że 20 lat temu pań na stanowiskach kierowniczych w firmach państwowych było mniej, ale prywatne biznesy prowadziły już kobiety. W przedsiębiorstwach państwowych na stanowiskach kierowniczych dominowali mężczyźni.
Panie, jak i panowie są odważni, dobrze zorganizowani, rozwijają się, ciągle się czegoś uczą, dokształcają. Kobiety dają też wtedy przykład swoim dzieciom, że można łączyć z sukcesem wiele obowiązków.
Jak godzi Pani obowiązki zawodowe z życiem prywatnym? Jakiej rady może Pani udzielić innym kobietom, które mając rodzinę są aktywne zawodowo?
Kiedyś pewna pacjentka powiedziała mi, żebym nie przejmowała się tym, że nie mam możliwości zrobienia wszystkiego idealnie. Jeszcze jak pracowałam jako pielęgniarka chciałam wszystko robić świetnie, od początku do końca. Jeżeli w swoim życiu skupimy się tylko na sprzątaniu czy gotowaniu, to nie będziemy mieć czasu dla dzieci. A najważniejszy jest czas właśnie dla pociech. W związku z tym, podeszłam do tego w ten sposób, że chcę pracować, gdyż każda kobieta i mężczyzna musi się realizować. Jeżeli człowiek się nie realizuje i skupia się tylko na jakiś przyziemnych rzeczach, które dotyczą tylko obowiązków domowych itp., to nie będziemy nigdy do końca szczęśliwi. Każdy musi się rozwijać. A kiedy człowiek się rozwija, zaczyna mieć coraz więcej energii do działania. Im więcej rzeczy zaczęłam robić, tym więcej siły pokazywałam dzieciom i one w tym wszystkim czuły się bardzo bezpieczne. Ja się w ogóle czuję, jakbym miała takie wielkie skrzydła i tymi skrzydłami otaczam moją mamę, siostrę, dzieci i wszystkich, którzy ze mną są. Uważam, że to, że ma się dużo pracy i zaczyna się różne rzeczy, to tym bardziej dodaje nam to jakiegoś takiego spełnienia i siły. To jest napędzające się koło. Nie można go przerwać myśląc tylko o tym, aby zrobić wszystko. A to właśnie dzieci mają mieć ode mnie jak najwięcej czasu i mają go na tyle, na ile mogę dać. Tak jak inni rodzice wracam do domu o godzinie 18, a czasami o 22, ale później mam więcej czasu na to, że mogę poświęcić im tydzień czy nawet dwa kilka razy w roku. Im więcej pracuję, tym więcej mam możliwości, by spełniać ich marzenia i wyjechać z nimi gdzieś na wczasy. To nie jest więc tak, że jak ja mam tyle działalności, to dzieci już w ogóle mnie nie widzą. Wręcz odwrotnie. Dzieci bardzo dobrze wiedzą, że są momenty, gdzie jestem zapracowana i widzą mnie tylko wieczorem, kiedy idziemy spać. Ale są również dni, kiedy możemy wygospodarować czas tylko dla siebie. Osobiście uważam, że mam cudowne życie, ponieważ tak naprawdę nic mnie nie ogranicza i mogę spełniać swoje marzenia. Sama praca daje mi niesamowitą radość i jest to dla mnie ogromna pasja, więc nie odczuwam tego jako pracy. Poza tym te wszystkie kongresy, wyjazdy, misje gospodarcze, to są kolejne wspaniałe przeżycia, które człowieka rozwijają i dają dużo doświadczenia. Widzę, jak świat ogólnie funkcjonuje, co się dzieje i jestem z tym wszystkim na bieżąco. To wszystko daje człowiekowi dużo więcej niż tylko siedzenie w domu. Prawda jest taka, że im więcej mamy obowiązków, tym lepiej jesteśmy zorganizowani. Wstając około godziny 6:00, do 10:00 jestem w stanie zrobić już mnóstwo rzeczy, a to dopiero początek dnia. Zauważmy, że w sumie w sobotę ten dzień ucieka nam nie wiadomo na czym, a jak zaczniemy mocno poniedziałek, to tyle rzeczy się zrobi, że aż ten dzień wydaje się tak długi.
Wiem też, że jest Pani pasjonatką mody i prowadzi Pani własny salon z ekskluzywną modą. Gdzie możemy znaleźć Pani markę odzieżową? Komu jest dedykowana?
Mój salon mody nazywa się Dono Da Scheggia i powstał właśnie ze względu na to, że nie miałam czasu robić zakupów. Szłam raz na 4 miesiące i kupowałam wiele rzeczy, a gdy wychodziłam ze sklepów, to myślałam: Boże, przecież ja mogę również otworzyć swój własny sklep i będę wtedy najlepszą swoją klientką, a przede wszystkim będę mieć te rzeczy pod ręką. Po drugie, chciałam zająć się czymś innym i to było bardzo dobre posunięcie, ponieważ nie skupiałam się na jednej rzeczy i nie przeżywałam, czy to wyjdzie czy nie. Wyjazdy do Mediolanu, Paryża, Londynu, Austrii – to one otworzyły mi oczy, że cały świat, to nie jest praca w BetaMed z NFZ, gdzie czasami jest to naprawdę trudne. Istnieją też inne rzeczy. I to był strzał w 10. Zaczęłam latać po nowe kolekcje, które przywoziłam dla osób, pragnących ekskluzywnych rzeczy. To nie są może rzeczy bardzo tanie, ale dedykowane są dla pięknych i eleganckich kobiet, w różnym wieku. Następnie prezentowałam je na różnych pokazach mody, czy to Silesia Fashion Day na Śląsku czy też robiłyśmy pokazy w Mediolanie, Monte Carlo, Paryżu. Pokazy mody są bardzo istotne, gdyż nasze klientki dobrze wiedzą, że rzeczy które zamawiam, są pokazywane również na różnych wybiegach. Oczywiście tę wyjątkową odzież i buty można też komfortowo zakupić on line na www.donomoda.pl. Chcę zaznaczyć, że w moim salonie pracują też trzy wspaniałe osoby, które współpracują ze mną już 11 lat, a z którymi jesteśmy jak przyjaciółki. Mam poczucie, że mogę zająć się czymś innym, a one zaopiekują się moim sklepem. Bardzo im ufam. Z biegiem lat zauważyłam, że stawiam na relacje z ludźmi, którzy są ze mną przez lata. Bardzo mnie boli, kiedy ktoś się zwalnia albo kiedy ja muszę kogoś zwolnić, ponieważ traktuję to jako swoją małą porażkę. Najpiękniejsze jest mieć ludzi wciąż i na zawsze. Ja się tym upajam, cieszę i żyję.
Beata Sekuła