Przyciąga wzrok nie tylko mężczyzn. Choć ma 48 lat, to wyglądem i figurą może zawstydzić niejedną dziewczynę. Jest też żoną, matką i wybitną sportsmenką – Mistrzynią Europy Bikini Fitness Weteranek IFBB. Wiele w życiu przeszła, pokonała śmiertelną chorobę i zmieniła swoje życie tak, że może być wzorem dla innych. Katarzyna Kowalik – kobieta charyzmatyczna, która przeciwności losu pokonuje z uśmiechem na twarzy, a przed nią jeszcze realizacja wielu ambitnych planów…
Jest rodowitą Ślązaczką. Urodziła się w Bytomiu, a teraz mieszka z rodziną w Tarnowskich Górach. Ćwiczenia fizyczne i różne formy ruchu były dla niej ważne od dzieciństwa. Jako uczennica należała do zespołu harcerskiego ,,Drużyna’’, gdzie poznała podstawy baletu. Uwielbiała uczestniczyć w tych zajęciach, nie wiedząc, jak bardzo pomogą jej w przyszłości, gdy będzie startować w zawodach bikini fitness. Później baletowe pointy zamieniła na broń białą i rozpoczęła treningi szermiercze.
– Myślę, że do szermierki trafiłam, bo ta dyscyplina sportu stała się modna, choć inna niż moje dotychczasowe zainteresowania – wyznaje pani Kasia. Mimo to aktywnie uczestniczyła w treningach.
Zawsze była uparta i konsekwentnie realizowała swoje plany. – Kiedyś przez trzy lata, dwa razy w tygodniu, bez względu na porę roku chodziłam na pływalnię na godzinę 20 – wspomina. – Wszyscy powoli przygotowywali się do nocnego odpoczynku, a ja musiałam wychodzić z domu na mróz czy deszcz i walczyć ze swoimi słabościami. Ale wracałam zadowolona i pełna endorfin.
Ukończyła Szkołę Medyczną i przez krótki czas pracowała jako pielęgniarka na oddziale neurochirurgii. Następnie została sekretarką w kancelarii notarialnej. Życie płynęło spokojnie, miała udane małżeństwo, syn dorastał…
Sport pomaga wrócić do formy po chorobie
Dziewięć lat temu musiała jednak zmierzyć się z trudnym przeciwnikiem – nowotworem. To był czerniak II stopnia. Po takiej diagnozie jej życie przewróciło się do góry nogami. Trafiła do szpitala, gdzie musiała poddać się poważnej operacji. Potem była roczna rehabilitacja, która pomogła jej w powrocie do zdrowia. W końcu lekarze zezwolili na podjęcie ćwiczeń i zaczęła wracać do dawnej formy. Przez cały okres rekonwalescencji wykazała się niezwykłą wolą walki o siebie. Najważniejsze jednak, że się nie poddała. – Moja choroba stała się dla mnie motorem do dalszego działania i sięgania po sukcesy – podkreśla dzielnie pani Kasia.
W tym trudnym czasie rodzina, a pochodzi z rodziny wielodzietnej, była dla niej ogromnym wsparciem. Mąż i syn stali przy niej i pomagali stanąć na nogi po ciężkiej chorobie. Mąż Mikołaj, wielokrotny mistrz i rekordzista Polski oraz medalista Mistrzostw Europy w klasycznym wyciskaniu sztangi na ławeczce, motywował żonę do powrotu do ćwiczeń fizycznych. Wiedział bowiem, że pomagają one w regeneracji ciała.
Rozpoczęła intensywny trening siłowy. Mąż powiedział, że zmieni on nie tylko jej ciało, ale sprawi, iż będzie silniejsza, zgrabniejsza i poczuje się lepiej sama ze sobą. Miał rację. Trenowała trójbój siłowy, czyli przysiad ze sztangą, wyciskanie na ławeczce leżąc, martwy ciąg. W tej dyscyplinie odniosła pierwsze sukcesy. Już wtedy z zaciekawieniem przyglądała się sportom sylwetkowym, marząc, że kiedyś weźmie udział w zawodach bikini fitness. Za namową bliskich podjęła decyzję o starcie i rozpoczęła przygotowania.
Dieta równie ważna jak ćwiczenia
Pani Kasia systematycznie trenowała przez siedem lat. Wiedziała jednak, że sukces na zawodach zależy nie tylko od ciężkiej pracy na siłowni, ale w 80 procentach od odpowiedniej diety.
Po raz pierwszy na taką dietę przeszła w wieku 40 lat. Zaczęła jeść 4-5 posiłków dziennie. Były to dania oparte głównie na kaszach, ryżu i mięsie. Węglowodany proste ograniczyła do minimum, przygotowując na śniadanie owsiankę z dwiema morelami. W sumie około 1600 kcal dziennie, przy ciężkich 5 treningach siłowych i 5 treningach cardio. – Okazało się, że mojemu organizmowi taka liczba kalorii w zupełności wystarczała, nawet przy tak niezwykle intensywnych ćwiczeniach – podsumowuje zawodniczka. Ale to nie koniec, bo gdy w pewnym momencie jej waga spadła, postanowiła zredukować w diecie węglowodany proste do minimum, czyli do około 30 g na dzień. Zrezygnowała nawet z owoców. Dzisiaj swój pierwszy „posiłek” ma o godzinie 7 rano, choć wstaje już o 4.30. Wypija wtedy kawę z małą ilością mleka. Ostatni raz je natomiast o godzine 19. Dzięki takiemu schematowi żywieniowemu może pięknie wyglądać oraz prawidłowo funkcjonować.
Rodzina jest dla niej prawdziwą opoką i podziela jej pasje. Pani Katarzyna z dumą w głosie opowiada o 20-letnim synu Igorze, uczestniku zawodów siłowych, który często pomaga jej w przygotowaniu odpowiednich posiłków. Mąż Mikołaj to z kolei świetny trener personalny, fizjoterapeuta i najlepszy motywator. Często trenują razem, konsultują i wymieniają się wiedzą na temat ćwiczeń i ich techniki. W rodzinie pani Kasi ważną rolę pełni także jej przyszła synowa – Helena. To ona jest jej makijażystką, a przede wszystkim przyjaciółką.
Szczęśliwy rok 2018
Ubiegły rok był dla pani Katarzyny niezwykle udany pod względem osiągnięć sportowych. Wiosną we wspaniałym stylu sięgnęła po Mistrzostwo Europy Bikini Fitness Weteranek IFBB. Ten sukces był bodźcem do kontynuowania treningów i dalszej walki o triumfy w zawodach najwyższej rangi. Po solidnych przygotowaniach, niezbędnych, by odpowiednio „dociąć” każdy mięsień, jesienią wzięła udział w Mistrzostwach Świata IFBB. Zajęła V miejsce na świecie i z tego sukcesu cieszy się najbardziej. Zwłaszcza że duże grono hejterów odradzało jej starty. Niektórzy mówili nawet, że kobiecie w jej wieku nie wypada występować w bikini na scenie. „Masz 48 lat i nie możesz w tak ordynarny sposób pokazywać swojego ciała!’’ – cytuje jeden z hejtów. – Wiek? To tylko liczba! Ja się go nie wstydzę – dodaje.
Od 3 lat pani Kasia spełnia się w roli trenera personalnego w siłowni Strefa Ruchu mieszczącej się w Tarnowskich Górach. Lubi pracować z kobietami. Jej dzień powszedni wypełniony jest po brzegi. Bywa że zaczyna o 6 rano, a wychodzi po 22, ale nie przestaje się uśmiechać. Na pytanie, co sądzi o pani Kasi, jedna z trenujących odpowiedziała: ,,To ambitna, pełna chęci do działania i empatii kobieta, która swoim uśmiechem i cierpliwością każdego potrafi zmotywować do ćwiczeń!’’. Mistrzyni bardzo chętnie opowiada o swojej pracy. – Często trafiają do mnie kobiety, które szukają motywacji do wysiłku fizycznego – wyznaje. – Wtedy zadaję im pytanie ,,Czy twoje zdrowie nie jest największa motywacją’’.
Plany i marzenia na przyszłość
Po ubiegłorocznych Mistrzostwach Świata pani Kasia obiecała sobie, że były to ostatnie zawody z jej udziałem. Gdy poinformowała o tym trenera kadry, nie chciał przyjąć tego do wiadomości. Rezygnacja z występów oznaczałaby, że prawdopodobnie już nigdy nie dojdzie do tak wysokiej formy, w jakiej się znajduje. Po przeanalizowaniu sytuacji posłuchała trenera i stwierdziła, że w 2019 roku będzie kontynuować starty. Nadal jest bowiem głodna sukcesów i ma ochotę na kolejne medale. Pierwsze kroki w tym kierunku już zrobiła. Znów jak przed laty zapisała się na balet, który subtelnie kształtuje sylwetkę, zapewnia płynność ruchów, grację i wdzięk. Dzięki niemu zawodniczka lepiej wypada podczas pozowania, które podlega ocenie sędziowskiej na zawodach. – Balet to sztuka i artystyczny sposób wyrażania siebie, dzięki któremu na scenie mogę płynąć jak łabędź – wyjaśnia. Pytana o swoje plany, pani Kasia przyznaje, że ma ich wiele. Myśli na przykład o tym, by wprowadzić zmiany w swoim życiu zawodniczym i spróbować innych sportów siłowych. Ostateczna decyzja wciąż przed nią, ale znając jej determinację w działaniu, możemy być pewni, że jeśli już na coś się zdecyduje, poświęci się temu w stu procentach!
Martyna Urban