Fenomen Chopina. Muzyka dzieli się na dobrą i złą

0
567
Artur Szklener Dyrektor Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina, photo by Wojciech Grzędzinski

Rozmowa z dr. Arturem Szklenerem – muzykologiem, nauczycielem akademickim, dyrektorem Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina w Warszawie. Słucha każdego gatunku muzycznego. Pan Dyrektor został wyróżniony tytułem Lider z powołania.

Panie Dyrektorze, urodził się Pan liderem czy stał się nim?

Nieszczególnie czuję się liderem. Specjalizuję się w muzyce Fryderyka Chopina, naszego największego kompozytora i z tego powodu pracuję w Narodowym Instytucie Fryderyka Chopina. Mamy wspaniały zespół, a kierowanie nim jest dla mnie zaszczytem – w tym sensie jest to jakiegoś rodzaju liderowanie, lecz raczej rozumiane jako wspólna praca dla chopinowskiego dziedzictwa. Zarówno ja, jak i moi koledzy, jesteśmy przekonani, że muzyka Chopina to nie tylko kongenialne utwory, ale również niesamowita możliwość pokazania nam Polakom i ludziom na całym świecie, że polska kultura, polska muzyka klasyczna to twórczość o niezwykłej wartości, o której nie powinniśmy zapominać. Taki jest główny cel istnienia naszego Instytutu: kultywować dziedzictwo, wiedzę o Fryderyku Chopinie i jego dziele, ale też edukować, zachęcać młodych do czynnego w niej uczestnictwa. Prof. Jerzy Żurawlew, inicjator Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina, twierdził, że głównym celem konkursu było zachęcenie młodych ludzi do zainteresowania muzyką tak jak interesują się sportem. Bliskie jest nam takie właśnie pojmowanie rzeczy.

Kiedy odkrył Pan muzykę?

W kołysce. Mój ojciec jest muzykiem amatorem i melomanem. W domu rodzinnym od najmłodszych lat, jak daleko sięga moja pamięć, brzmiała muzyka klasyczna. Nie znam świata bez niej. W wieku 5-6 lat zacząłem uczyć się gry na fortepianie, potem chodziłem do podstawowej i średniej szkoły muzycznej. Moja siostra gra na skrzypcach, skończyła Akademię Muzyczną w Krakowie, zatem dom moich rodziców był przepełniony dźwiękami instrumentów. Po maturze studiowałem muzykologię na Uniwersytecie Jagiellońskim, gdzie obroniłem też doktorat. Rozprawa „Idiom melodyki Chopina” traktowała o pewnym systemie, języku muzycznym, który – jestem przekonany – Chopin stworzył i się nim konsekwentnie posługiwał. To język w pełni uniwersalny dlatego, że Chopin odwoływał się do tradycji swoich wielkich poprzedników. Możemy usłyszeć w jego utworach echa muzyki Bacha, z jego giętkością melodii i dynamizmem harmonii, Mozarta – klasyka zapatrzonego w ideały piękna i proporcji, i Beethovena – romantycznego klasyka, który wniósł do muzyki wiele emocji, od których Chopin nie uciekał, a wręcz je w swoich utworach eksplorował, wreszcie wirtuozów przełomu XVIII i XIX wieku. To był moment, kiedy muzyka przechodziła z teatrów arystokratycznych w pałacach do publicznych sal koncertowych. Zmieniała się publiczność i gusta. Nastąpiła wielka eksplozja zainteresowania fortepianem – instrumentem z jednej strony dostępnym dla mieszczaństwa, a z drugiej – rozwijającym się tak dynamicznie, że z czasem mógł zastąpić orkiestrę. Takie otoczenie kulturowe było znakomitym tłem dla rozwoju talentu Chopina. Kształcił się w Warszawie, poznawał muzykę polską, niemiecką, włoską, francuską. Istnieją relacje, że oprócz stałej obecności w bogatym życiu muzycznym stolicy, całymi godzinami przesiadywał w Składzie Muzycznym u Brzeziny (dziś powiedzielibyśmy: w księgarni muzycznej) i studiował partytury. Zatem, gdy opuszczał Polskę, był doskonale wykształconym, znającym pianistyczny i kompozytorski fach geniuszem, który potrafił stworzyć swój własny język.

Ma Pan ulubiony utwór?

Nie ma takiego. Twórczość muzyczna jest tak bogata… W miarę upływu czasu zmieniają się upodobania. Często słucham muzyki baroku czy klasycyzmu, ale nie uciekam od współczesnej. Gdy byłem młodszy, współorganizowałem festiwale, zarówno muzyki dawnej, jak i najnowszej – krakowskich kompozytorów. Muzyka dzieli się na dobrą i złą, jestem przekonany, że można znaleźć bardzo dobre utwory nawet w gatunkach na granicy muzyki, takich jak rap czy hip hop. Często słucham jazzu, czasem muzyki rockowej czy popularnej. Jestem więc „wszystkożercą muzycznym”.

Jak kształtowała się Pańska droga zawodowa?

Moja ścieżka zawodowa dzieli się na dwa nurty: jeden związany z uczelnią (w latach 1997–2011 wykładałem w Instytucie Muzykologii UJ), a drugi z Instytutem. W Instytucie pracuję od samego początku jego powstania w 2001 r., w 2009 r. zostałem zastępcą dyrektora ds. nauki i wydawnictw, a w 2012 r. wygrałem konkurs na dyrektora.

Artur Szklener, fot. Wojciech Grzędzinski

Ilu pracowników zatrudnia Instytut?

Około 130 pracowników i kilkukrotnie więcej współpracowników. Jesteśmy specyficzną instytucją kultury, ponieważ definiuje nas zakres związany z konkretnym twórcą, a nie typ działalności, tak jak w przypadku teatrów czy filharmonii. Łączymy funkcje muzeum – mamy dwa oddziały: w Warszawie i Żelazowej Woli, organizatora życia muzycznego – organizujemy Konkurs Chopinowski, festiwal „Chopin i jego Europa” i liczne cykle koncertowe, jesteśmy wydawnictwem fonograficznym – wydaliśmy już prawie 200 tytułów z muzyką nie tylko Chopina, wydawnictwem książek, a także jednostką wspierającą badania naukowe.

Posiadacie Państwo sale koncertową?

Niewielką, na 70 osób w Muzeum Fryderyka Chopina w Warszawie. Organizujemy też koncerty w Żelazowej Woli, w Domu Urodzenia Chopina. Jedną z naszych misji jest wspieranie młodych artystów i co tydzień w muzeum odbywają się koncerty zupełnie nieznanych młodych pianistów. Są nagrywane, a potem oceniane przez komisję ekspercką, która następnie rekomenduje wsparcie odpowiednie do możliwości i potrzeb danego muzyka. Najlepszych otaczamy rodzajem mecenatu: umożliwiamy im koncerty organizowane przez naszych partnerów w kraju i za granicą, zapraszamy na kursy mistrzowskie, czasem udaje nam się nawet zdobyć instrumenty, które im udostępniamy.

Skąd czerpiecie dochody?

Naszym organizatorem jest Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Staramy się też pozyskiwać środki od prywatnych sponsorów i mecenasów. Osiągamy przychody ze sprzedaży biletów do oddziałów muzeum i na organizowane przez nas wydarzenia, a jest ich kilkaset rocznie.

Zajmuje się Pan też działalnością edukacyjną…

Jednym z ważnych celów Instytutu jest prowadzenie szeroko rozumianej działalności edukacyjnej. Mój osobisty wkład w tym zakresie dotyczył przede wszystkim upowszechniania wiedzy i dostępu do muzyki Chopina poprzez nowe media. Kiedy objąłem kierownictwo w Instytucie, media elektroniczne dynamicznie się rozwijały i staliśmy się pionierami w budowaniu publiczności poza salą koncertową i poza granicami kraju. Od wielu lat tworzymy międzynarodową społeczność miłośników muzyki nie tylko Chopina, a liczbę naszych subskrybentów w mediach społecznościowych liczymy w setkach tysięcy. Jest to możliwe dzięki popularności Chopina na świecie i świadomym, systematycznym działaniom zakrojonym na dziesięciolecia.

Artur Szklener, fot. Wojciech Grzedzinski

Z których osiągnięć jest Pan najbardziej dumny?

Z zasięgu, jaki udało się nam zbudować wokół Konkursu Chopinowskiego. Niezależne agencje wyliczyły, że informacje o tym wydarzeniu sięgały już w 2015 r. 5 miliardów dotarć do ludzi na całym świecie, a konkurs śledziło niemal 30% Polaków. W okresie pandemii mieliśmy ok. 40 milionów wyświetleń transmisji w trakcie samego konkursu. To są liczby porównywalne z wydarzeniami masowymi i nieosiągalne w świecie tzw. kultury wysokiej. Możemy być dumni, bo świadczy to o światowym fenomenie polskiego twórcy.

Jakie plany przed Panem Dyrektorem i przed Instytutem?

Chcielibyśmy rozwinąć Muzeum Fryderyka Chopina, by stało się jeszcze bardziej przyjazne dla zwiedzających. Naszym poważnym celem jest też budowa Międzynarodowego Centrum Muzyki w Żelazowej Woli, gdzie planujemy stworzenie sali koncertowej, przestrzeni edukacyjnych, warsztatowych i konferencyjnych. Pozwoli nam to włączyć przeżycie muzyczne do regularnego zwiedzania Domu Urodzenia Chopina i prowadzić regularną działalność edukacyjną adresowaną do młodych muzyków. Przygotowujemy się też do obchodów stulecia Konkursu Chopinowskiego w 2027 r.

W jaki sposób Pan się relaksuje?

Największą przyjemność sprawia mi eksplorowanie kultury śródziemnomorskiej. Wykorzystujemy z żoną każdy moment, kiedy możemy oderwać się od rzeczywistości i odwiedzamy kolejne zakątki na południu Europy. Zdarza mi się też siąść do fortepianu, ale znacznie częściej po prostu słucham dobrej muzyki.

Dorota Kolano
Beata Sekuła

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj