Wiele lat doświadczeń z ludźmi wykluczonymi, samotnymi matkami, bezrobotnymi i ofiarami przemocy nauczyło mnie jednego. Pomóc można tylko tym, którzy chcą pomocy i rozumieją na czym ma ona polegać. Pomóc można tylko tym, którzy chcą zmian i są choćby w najmniejszym stopniu świadomi odpowiedzialności za własne życie. Innym pomagać nie należy. Stanowi to bowiem marnotrawienie własnej energii, zasobów i czasu.
Dzisiaj przypomniałam sobie pewną historię – jedną z wielu, które opowiadam mężowi po dyżurze, jaki pełniłam w dawnym jeszcze Zespole Interwencji Kryzysowej w naszym mieście.
– Wiesz, dzisiaj po prostu doznałam szoku. – powiedziałam do męża. – Muszę ci coś opowiedzieć, bo wybuchnę.
– A co się stało? – zapytał Wojtek nie odrywając wzroku od komputera.
– Ale słuchaj mnie, słyszysz? – natarłam na niego.
– Przecież cię słucham – odpowiedział z niezmąconym spokojem dalej z oczyma wlepionymi w monitor. – Kto cię zszokował.
– Przyszła kobitka, taka gdzieś pod sześćdziesiątkę. W sprawie córki. „Aaaa, bo wie pani, bo nam dzieci zabrali, bo tak daleko wywieźli, a córka chciałaby ich widzieć, chciała jechać w listopadzie, ale za daleko i na bilet nie ma i myśmy na spotkanie miały iść do pani dyrektor z naszego domu dziecka, tylko, że nie wiadomo czy nas przyjmie, znaczy się czy miejsca dla dzieci będą.” I tak mi na jednym oddechu nawija. W końcu troszkę ją przystopowałam, jak się jej już ulało i nieco się uspokoiła.
– Jakie dzieci? – wtrącił mój mąż.
– No właśnie. Zapytałam ją po kolei. No i okazuje się, że jej córka ma czworo dzieci. Czternaście i dwanaście lat – dwóch chłopców z pierwszym mężem, a dalej parkę cztery i sześć lat z jakimś innym facetem, ale bez ślubu, a teraz sobie przypomniała, że może szkoda, że dzieci jej zabrano jesienią do placówek. Jedne pod Wrocław, a drugie gdzieś do Wieliczki. Najlepsze było, że babcia bardzo chce coś zdziałać, ale sama nie wie co. Więc pytam się o powód zabrania dzieci. A ta mi znowu : „ Paaani, no zabrali, bo ten starszy do szkoły nie chodził i się na koniec roku okazało, że nie chodził od lutego, i że nie przejdzie i córka podobno nie wiedziała, a ona przecież zapracowana, bo ona do pracy chodziła, a on miał do szkoły chodzić, a jej nie mówił, że opuszcza, no to córka mu wierzyła.” I tak mi ciągnie w tym duchu, wiesz?
– Ale zaraz, jak od lutego i ona się nie zorientowała do czerwca? – z niedowierzaniem pokręcił głową Wojtek.
– No widzisz, pytaj się mnie. Najlepsze, że babcia opowiada, jak bardzo córka dzieci chce odzyskać, a tu się okazuje, że te starsze to zabrali jesienią, a te młodsze w listopadzie zaraz miesiąc po, bo zadłużenie na mieszkaniu, bajzel jakiś, nowy facet nie ojciec w domu, w pracy ją zwolnili, to znaczy pewnie jej umowa wygasła i taki kanał. I pół roku minęło, ma wyrok eksmisyjny, wynieść się nie wyniesie, bo….. i słuchaj teraz…
Wojtek podniósł wzrok znad komputera.
– Patrz, dwoje starszych – zabrali, młodsze rodzeństwo – to samo, ojców brak, zero kasy, babcia cała przeżywa. Pytam gdzie córka, bo najlepiej byłoby, gdybym z nią porozmawiała i niech mi przyniesie orzeczenia, które ma z sądu rodzinnego, wtedy ja jej powiem, co w kolejności robić, ustalimy jakie kroki najpierw ma podjąć, bo nie wiem czy zarejestrowana w pośredniaku, jakie widoki ma na lokal po eksmisji, no wiesz, babcia może i chce dobrze, ale ja potrzebuję dokumentów i rozmowy z zainteresowaną.
– No i? – Wojtek troszkę się chyba zniecierpliwił moimi wywodami.
– No i… – urwałam – No i co. I ona w ciąży jest z tym trzecim facetem, z którym siedzi od zimy.
Mój mąż zaśmiał się ironicznie. Popatrzył na mnie i mówi:
– Noooo, kochanie, to co ty chcesz i ta babcia? – mój mąż stał się nieco sardoniczny słuchając moich opowieści. – Ona będzie mieć nowe dziecko, to po co jej te stare? A eksmitować jej nie mogą, bo pewnie w ciąży nie wolno, tak jest?
Spojrzał na mnie, pokręcił głową. – I czemu masz taką minę? Przecież nie pierwszy taki numer widzisz. Ja to bym takich ludzi wykastrował. A ty się przejmujesz, teraz pół godziny o tym gadasz, a potem nie będziesz spać. A ona? Ona jest szczęśliwa, pewnie ma swojego Romeo i sobie z nim siedzi. – Wojtek parsknął krótko. – Bez sensu. I my na to robimy, płacimy podatki, finansujemy tych, co im się robić nie chce nic, tylko dzieci.
Niektórzy ludzie po prostu chcą tak żyć i wykorzystywać system, tacy nigdy się nie zmienią, a jeszcze będą mieć pretensje, że mało dostali. Nie tak jest?
Tak skwitował temat mój mąż i kto wie, może to on ma rację?
Katarzyna Martyka