Kobieta Charyzmatyczna w Europarlamencie

0
540
Mirosława Nykiel

Rozmowa z Mirosławą Nykiel – posłanką do Parlamentu Europejskiego, organizatorką Kongresów Kobiet, edukatorką, kobietą społeczną oraz kobietą przedsiębiorczą, babcią dziesięciorga wnuków, nominowaną do tytułu Kobieta Charyzmatyczna w kategorii Kobieta wszechstronna.

Pani Posłanko, Pani aktywność na tak wielu różnorodnych polach jest imponująca. Proszę powiedzieć co Panią ukształtowało?

Już w dzieciństwie ujawnił się mój zdecydowany charakter, w szkole podstawowej chłopcy czuli przede mną respekt. Jeden z nich zadarł ze mną, więc potraktowałam go tak, że później nosił moją teczkę [śmiech]. Miałam głód czytania, przeczytałam wszystkie książki ze zbiorów biblioteki szkolnej. Urodziłam się i wychowałam w Bieszczadach. W czasach mojego dzieciństwa w domach na wsi nie było książek. Pamiętam, że ojciec mojej koleżanki za zasługi w pszczelarstwie dostał nagrodę: Życie Klima Samgina, niedokończoną powieść Maksima Gorkiego, wydaną w sześciu tomach i wyniósł je na strych. Ja tam weszłam i jako 13-letnia dziewczynka przeczytałam te sześć tomów. Mój syn – polonista – nie mógł się nadziwić, że przez to wtedy przebrnęłam.

Pani też była nauczycielką języka polskiego…

Owszem, w latach 1984–1990 uczyłam języka polskiego.

A jak przebiegała Pani edukacja?

Rozpoczęłam ją od 2,5-letniego Studium Pedagogiczno-Artystycznego w Krakowie, w Kamienicy Pod Baranami. To były moje najlepsze studia, najwięcej mi dały. Muszę Pani powiedzieć, że książki pochłonięte w dzieciństwie i w młodych latach wykształciły we mnie pewnego rodzaju poczucie wolności, które ta uczelnia dodatkowo wzmacniała. W 1983 roku skończyłam studia magisterskie na wydziale pedagogiczno-artystycznym w Cieszynie, filii Uniwersytetu Śląskiego. Miałam możność praktykowania zainteresowań artystycznych jako dyrektorka ośrodków kultury w Zatorze oraz w Miedźnej. Potem studiowałam biznes we Francuskim Instytucie Zarządzania w Warszawie, skończyłam tam wszystkie kursy jakie oferowali, ponieważ były dla mnie przydatne. Mieliśmy dużo praktyki, zarządzania uczyłam się na konkretnych przypadkach. W 2013 r. zostałam absolwentką studiów doktoranckich w Kolegium Ekonomiczno-Społecznym Szkoły Głównej Handlowej.

Jak Pani trafiła do województwa śląskiego?

Mój mąż dostał pracę w kopalni, a wraz z nią duże mieszkanie. Dla nas było to wybawienie, albowiem mieliśmy już dwoje dzieci, a z trzecim byłam w ciąży. Zatem od ponad 40 lat mieszkam w województwie śląskim. Gdy nawiązałam współpracę z NSZZ Solidarność Region Podbeskidzie i organizowałam strajki, zafascynowałam się Bielskiem-Białą. To miasto jest moją miłością z wyboru, i całe szczęście jest to miłość odwzajemniona, gdyż mieszkańcy Bielska-Białej i Podbeskidzia od 20 lat wybierają mnie do Parlamentu. Jako ciekawostkę przytoczę, że gdy startowałam do Senatu w 2005 roku, otrzymałam indywidualnie więcej głosów niż cała sejmowa lista Platformy Obywatelskiej. To dlatego, że ludzie pamiętali mnie z 1980 roku i wiedzieli, że działam dla nich.

Przez wiele lat związana była Pani z RSW „Prasa, Książka, Ruch”.

„Ruch” to była firma w której spędziłam wiele lat mojego życia i przeszłam całą, można by powiedzieć „amerykańską” ścieżkę kariery. Pracę tam rozpoczęłam w 1974 r. Potem, po transformacji ustrojowej Polski, byłam wybierana na wiele kierowniczych stanowisk w Ruch SA, między innymi na kierownika oddziału w Oświęcimiu, gdzie uratowałam wiele miejsc pracy. W latach 2000–2001 byłam prezeską zarządu – pierwszą kobietą na tym stanowisku w ponad 100 letniej historii tego koncernu. Ruch w tym czasie była ogromną firmą zatrudniającą tysiące pracowników i dystrybuującą prasę do całej Polski.
Podczas wcześniej wspomnianych studiów we Francuskim Instytucie Zarządzania szukałam potwierdzenia moich działań w teorii. Okazało się, że moje wcześniejsze posunięcia były „strzałem w dziesiątkę”. W latach 2003–2005 zaangażowałam się w działalność gospodarczą, byłam właścicielką i prezeską Edukacyjnego Centrum Biznesu.

Od kiedy zaczęły się działania społeczne?

Właściwie od 1980 r. Nie interesowałam się wówczas polityką, ale wstąpiłam do „Solidarności” jako do ogromnego ruchu społecznego, do którego należało wtedy 10 milionów Polaków i organizowałam strajki. Ludzie chcieli, żebym została przewodniczącą. Przekonali mnie, twierdząc że mam odwagę, posłuch, szybko się uczę. Skupiałam się na działaniach, kiedy trzeba było coś zrobić, to robiłam. Często zastanawiałam się co to znaczy być charyzmatyczną: może właśnie to, że mniej myślałam o sobie, a więcej o innych. Spotykałam ludzi, widziałam, że trzeba im pomóc, to pomagałam. Ciągle miałam jakieś idee, mąż był zdziwiony i pytał po co mi to. Jednak od początku był moim partnerem. Miałam 20 lat, kiedy wyszłam za mąż i od razu zastrzegłam sobie wolność i chęć rozwoju, a on to szanował i zawsze mnie wspierał. Moi synowie też są partnerami dla swoich żon, tak ich wychowaliśmy; dzieliliśmy obowiązki domowe, żeby wieczorem razem zasiąść na kanapie. Nawet ostatnio synowa mi za to podziękowała. Zawsze miałam w sobie społecznikostwo, nie wyobrażałam sobie, żeby nie pracować na rzecz innych. Takie pobudki właśnie mną kierowały, kiedy współtworzyłam Akademię Przedsiębiorczości i Sukcesu, a przede wszystkim Regionalny Kongres Kobiet Podbeskidzia. Jestem spod zodiakalnej Wagi i myślę, że dążenie do sprawiedliwości to cecha tego znaku. Nawet jeśli to nie leży w moim interesie, to krew we mnie się burzy, gdy spotykam ewidentną niesprawiedliwość. Założony przeze mnie Kongres cały czas działa i rozwija się. Wydajemy kalendarze, organizujemy wystawy, a kobiety niezwykłe, swoim działaniem wymiernie zmieniające otaczający świat, nagradzamy „Perłą Podbeskidzia” i innymi wyróżnieniami. W Sejmie i Senacie pokazywałyśmy wystawę kobiet walczących z rakiem piersi, dołączyła do nas Ania Wyszkoni i została jej twarzą. W połowie maja będziemy ją pokazywać w Brukseli, z Bielska-Białej wyjadą tam dwie 50-osobowe grupy.

Praca polityka to przede wszystkim bycie blisko ludzi. Wsłuchiwanie się w ich problemy, reprezentowanie ich. Dużą częścią mojej pracy jest angażowanie się w sprawy kobiet.

Jako polityk, senator i posłanka na Sejm RP, swoje działania koncentrowała Pani na trzech głównych obszarach: energetyce, małych i średnich przedsiębiorstwach oraz wsparciu kobiet. Przewodziła Pani wielu komisjom. Jakie osiągnięcia uważa Pani za najważniejsze?

Moje funkcje łączyły się z działalnością społeczną, cały czas się przeplatały. Niedawno na przykład osiągnęłam sukces legislacyjny będąc jeszcze w Sejmie, a mianowicie prowadziłam ustawę o budowie elektrowni atomowej i zapracowałam na to, by wszyscy ją poparli. Z mojej inicjatywy do tworzenia prawa dla sektora Małych i Średnich Przedsiębiorstw zostały zaproszone kobiety, przedsiębiorczynie.

Jakie są Pani zadania w Parlamencie Europejskim?

Zasiadam w najważniejszej i najliczniejszej (składającej się z 90 członków) Komisji Przemysłu, Badań Naukowych i Energii oraz w Komisji Praw Kobiet i Równouprawnienia. Mamy bardzo dużo spotkań w grupach roboczych, w różnych komisjach. Ze swoimi problemami zgłaszają się do nas ludzie z całej Polski i nie tylko. Poważnym problemem gospodarczym jest zbyt wysoka cena energii w stosunku do cen w USA i Chinach, gospodarka europejska jest niekonkurencyjna. Pod koniec roku wybraliśmy nową Komisję Europejską, złożoną z ekspertów, której zadaniem jest wyznaczenie kierunków działań na kolejne 5 lat, ale także w szerszej perspektywie. Kolejnym ważnym problemem, który powinniśmy podkreślić, jest bezpieczeństwo. Polska wydaje na zbrojenia 4,7% PKB, to jest bardzo dużo. Państwa, które nie przeżyły wojny, nie rozumieją, że Europa nie może udawać, że jej to nie obchodzi, bo należy do NATO. Przekonujemy nasze koleżanki i kolegów z innych państw, żeby więcej środków przeznaczali na zbrojenie. Żyjemy w ciekawym okresie dla Europy i dla Polski. Objęliśmy jako Polska prezydencję w Radzie Unii Europejskiej, a to oznacza, że idzie dla nas dobry czas i wiele od nas będzie zależało. My obroniliśmy się przed populizmem, który zawładnął światem i który jest bardzo niebezpieczny, czas na całą Wspólnotę Europejską.

Z czego jest Pani najbardziej dumna?

Przede wszystkim z moich dzieci i wnuków. Rodzina była zawsze dla mnie oparciem a spędzanie z nimi czasu w nielicznych wolnych chwilach – wytchnieniem. W działalności społecznej i politycznej jestem dumna z utworzenia Kongresu Kobiet Podbeskidzia oraz z tego, że zdobyłam zaufanie mieszkańców województwa śląskiego i reprezentuję ich w Parlamencie Europejskim. Stanowi to dla mnie ukoronowanie mojej działalności. Ja się bardzo dobrze czuję w Europarlamencie, gdyż tam istnieje merytoryczna dyskusja i wymiana myśli.

W jaki sposób spędza Pani wolny czas?

Czytam książki, ta pasja mi została. Moje wnuki – a mam ich dziesięcioro: 5 dziewczynek i 5 chłopców – są dla mnie odskocznią. Mówią do mnie: Minia. Uwielbiam podróże, niedawno wróciłam z wycieczki objazdowej po Meksyku. Kocham zwierzęta, zawsze w moim domu były zwierzęta, zarówno psy, jak i koty. Pewnego razu zeszłam do piwnicy i tam otoczyła mnie gromadka kotów, wzięłam je wszystkie do domu – tak się zaczęła moja przygoda ze zwierzętami. Na podwórku mam wiewiórki i przychodzi do mnie kolorowy ptak, spaceruje po parapecie i puka do okna. Często odwiedzają mnie także okoliczne koty.

Czego życzy Pani Europejczykom i Polakom?

Przede wszystkim pokoju i znalezienia złotego środka, żeby nie zniszczyć całkiem klimatu i uratować europejską gospodarkę. Chodzi o to, by chronić Ziemię, mamy przecież dzieci i wnuki…

Dorota Kolano
Beata Sekuła

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj