Człowiek dialogu

0
4007

Muzyka,kultura,współpraca,przedsiębiorczość


Tadeusz Donocik w Rządzie Jerzego Buzka był najpierw Szefem Gabinetu Politycznego Ministra Gospodarki, a od 1998 do 2001, Wiceministrem Gospodarki. W tym czasie odpowiadał m. in. za politykę regionalną, małą i średnią przedsiębiorczość, technikę i technologię, handel zagraniczny, specjalne strefy ekonomiczne, turystykę, współpracę z krajowymi i regionalnymi organizacjami przedsiębiorców oraz negocjacje z Unią Europejską w zakresie tychże.Jest współzałożycielem i prezesem (od 1990 r.) Regionalnej Izby Gospodarczej w Katowicach. Od 1990 r. jest członkiem Prezydium, a od 1993 roku Wiceprezesem Krajowej Izby Gospodarczej w Warszawie.Otrzymał wiele wyróżnień oraz odznaczeń państwowych, w tym w 2001 r. Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski. W kwietniu tego roku nominowany do tytułu: Lider z powołania.

 

Pierwsze liderowanie

Trudno dzisiaj powiedzieć, co zadecydowało o pewnych predyspozycjach do liderowania.

Czy fakt, że był najstarszym z pięciu synów jego Rodziców? Wszak bycie pierworodnym do dzisiaj związane jest z pewnego rodzaju odpowiedzialnością za całość, nie tylko wówczas, gdy jest się dzieckiem.

A może środowisko, w którym dorastał? Dzieciństwo spędził w Czechowicach-Dziedzicach
– w miejscu, w którym żyło się w poczuciu kompleksu tzw. małego, przemysłowego miasteczka.

Od piątego roku życia był ministrantem, a od ósmego przez dziesięć lat prezesem Koła Ministrantów.

 

W szkole podstawowej i Liceum Ogólnokształcącym im. M.C. Skłodowskiej pełnił funkcję przewodniczącego samorządu klasowego i szkolnego. Organizował wydarzenia kulturalne, sportowe i okolicznościowe, często z tzw. częścią artystyczną, której był współtwórcą i wykonawcą.

– Najprawdopodobniej ważne w moim życiu było pragnienie poznania wielkiego świata, istniejącego gdzieś poza moim rodzinnym miasteczkiem – zauważa Tadeusz Donocik.

Wraz ze swoimi czterema braćmi dojrzewał w przekonaniu, że zawsze trzeba z siebie dawać wszystko, żeby w hierarchii społecznej osiągnąć sukces i dostać się najwyżej, jak to jest możliwe z zachowaniem wszystkich reguł uczciwości i adekwatności.

Ojciec Pana Tadeusza przed wojną ukończył bielską szkołę handlową. Po urodzeniu się trzeciego syna musiał zmienić zawód, więc podjął pracę w kopalni Silesia najpierw jako górnik, a następnie po ukończeniu technikum górniczego na stanowisku sztygara. Matka nie pracowała zawodowo, gdyż zajmowała się wychowaniem dzieci, wyżywieniem, praniem, cerowaniem, szyciem – czego tam jeszcze nie było?

Na szczęście koło naszego starego domu był duży ogród z możliwością gry w piłkę, a nieopodal domu położone były dwa piękne parki. Dzięki tym miejscom nasza żywiołowość i temperament znajdowały ujście. Łobuzowaliśmy na potęgę i, jak łatwo się domyślić, oprócz naszej piątki następne dziesięcioro lub więcej dzieciaków, które nie miały dostępu do takiej przestrzeni, było na głowie naszej wspaniałej mamusi – niemal z łezką w oku, z uśmiechem wspomina Pan Tadeusz. – Właśnie to czego nie wolno nam było robić, niemal jak owoc zakazany, wydawało się być największą atrakcją i zajęciem – dodaje.

Pan prezes mówi: w latach pięćdziesiątych nie było jeszcze telewizji, więc sami przygotowywaliśmy „spektakle”: od odprawiania mszy na zbudowanych samodzielnie ołtarzach i w szatach liturgicznych wykonanych z papieru lub bibuły, do przygotowywania jasełek świątecznych.

Wszystkie wakacje spędzaliśmy na wsi u dziadków, od dziecka pasąc gęsi, później krowy, a gdy podrośliśmy – uczestnicząc w pracach polowych i żniwach. Oczywiście urywaliśmy się do płynącej obok rzeki, też zdrowo w niej łobuzując. Było wesoło, a rodzinne dożynki to oddzielna historia.- Rodzice często pouczali: jeśli nie chcecie pracować w kopalni czy na gospodarstwie rolnym, to musicie się uczyć. Szczęśliwie cała piątka naszego rodzeństwa ukończyła studia na dobrym poziomie. Grzegorz Handel Zagraniczny na SGPiS, Jacek i Ziutek Medycynę na ŚUM, Marian SGGiW AR w Warszawie, a Tadeusz Prawo na UŚ. Każdy w swojej dziedzinie osiągnął, spore sukcesy i wiemy, że oprócz naszej pracy zawdzięczamy to Rodzicom, Rodzinie i środowisku,
w którym wzrastaliśmy i rozwijaliśmy się. Co więcej, czynimy to po dzień dzisiejszy – wspomina Donocik.

Należy przy tym dodać, że dom rodzinny Donocików był domem wypełnionym tradycją chrześcijańską, wartościami uniwersalnymi, wartościami patriotycznymi. Matka – łączniczka w Powstaniu Warszawskim. Ojciec – wywieziony przez Rosjan na Daleki Wschód, skąd po półtora roku wrócił na Śląsk Cieszyński do rodzinnego domu. Ojciec, zdeklarowany przeciwnik systemu politycznego po 1945 r., dożył pełnego pontyfikatu Świętego Jana Pawła II
i odzyskania wolności w 1989 r. Te dwa wydarzenia uznawał do samego końca za najważniejsze w jego życiu.

Tadeusz Donocik z takich tradycji wyrastał i pomimo różnych zawirowań, to właśnie dom rodzinny, rodzice i środowisko od dzieciństwa rozwijały pewne predyspozycje i ostatecznie ukształtowały jego osobowość. Ukochany rodzinny dom – jak mawia.

Żywiołowy czas dojrzewania przy dźwiękach muzyki

Grał na fortepianie, a jego dwóch braci na skrzypcach. Pobierali prywatne lekcje z muzyki. Tadeusz był bardziej samoukiem. Wspólne występy okazały się doskonałym doświadczeniem. Rodzice kupując instrumenty i podpowiadając, że warto, że i to może się w życiu przydać, zafundowali kolejną polisę na życie. Wrażliwość muzyczna i estetyczna to dalsze efekty tej edukacji.

W niedzielę często wspólnie koncertowali w miejskim domu kultury w Czechowicach-Dziedzicach.

Pewnego dnia w popołudniowym koncertowaniu uczestniczył organista z parafii, w której ministrantem był Tadeusz i od razu zaproponował mu współpracę. Organista z odpowiednim przygotowaniem muzycznym podjął się edukacji Tadeusza w grze na organach w zamian za zastępstwa podczas np. rodzinnych wyjazdów. Ten typ edukacji rozbudził w młodym Donociku poważne zainteresowania muzyką, oczywiście nie tylko sakralną.

Zostałem zaproszony do lokalnego zespołu muzycznego grającego w lokalach podczas sylwestra oraz w karnawale. Tam poznałem wiele utworów klasycznej muzyki rozrywkowej, trochę standardów jazzowych. Wtedy też zakosztowałem improwizacji na zadany temat muzyczny – opowiada Tadeusz Donocik. – Ogromnie żałuję, że od wielu lat rzadko siadam do mojego wspaniałego fortepianu i grywam tylko na święta Bożego Narodzenia, czy podczas innych rodzinnych spotkaniach. Ewidentny brak czasu – kończy.

Ukończył Liceum Ogólnokształcące im. Marii Skłodowskiej-Curie w Czechowicach Dziedzicach, podobnie jak później wszyscy jego bracia. Wówczas nie było profilowanych „ogólniaków”, w związku z tym trzeba się było przykładać do wszystkich przedmiotów. – Z nutą niezwykłej serdeczności wspominam Panią Prof. Flurę z matematyki – geniusz dydaktyczny. Szczęście miałem do przedmiotów ścisłych, choć tzw. humanistyczne, język polski i historię też bardzo lubiłem – wspomina.

Po ukończeniu liceum i zdanej maturze stanął przed następującym wyborem: zostać studentem Wyższej Szkoły Aktorskiej czy Śląskiego Seminarium Duchownego w Krakowie? Pomimo przejścia przez część egzaminu praktycznego, który zdawał w Warszawskiej Szkole Teatralnej, zamiast pojechać na egzamin właściwy do Krakowa, umówił się z Rektorem krakowskiego seminarium. Został przyjęty.

W refektarzu, który był jednocześnie jadalnią, stał fortepian. Wkrótce znaleźli się perkusista, saksofonista, gitarzysta basowy i skrzypek. Jak tu nie założyć zespołu?

– Próby odbywały się przy otwartych oknach, a te z kolei wychodziły na aulę Liceum Sztuk Plastycznych. To była piękna publiczność, spontanicznie nas oklaskująca. Ówczesny Rektor Seminarium, późniejszy biskup kielecki, kiwał głową i mówił, że Pan to chyba księdzem nie zostanie. Okazało się, że miał rację. Po kilku miesiącach zrezygnowałem z tych studiów. Zaraz też złapało mnie wojsko i to na 731 dni, ponieważ rok 1968 był rokiem przestępnym – opowiada Tadeusz Donocik. W wojsku też grał w zespole muzycznym, był szefem klubu żołnierskiego
i oficerskiego w  Modlinie Twierdzy, a w modlińskiej szkole podstawowej i Liceum Ogólnokształcącym prowadził drużynę harcerską, uzyskując stopień podharcmistrza. Szeregowcem został do dzisiaj.

Na studia prawnicze dostał się z trzyletnim opóźnieniem w roku otwarcia Uniwersytetu Śląskiego, czyli w 1968. Ponieważ dwóch młodszych braci studiowało na studiach stacjonarnych, Pan Tadeusz zdecydował się na studia zaoczne. Pomimo tego okazało się, że pociąg do działalności społecznej w samorządzie studenckim i w Zrzeszeniu Studentów Polskich na szczeblu wydziału, uczelni oraz ogólnopolskim jest bardzo duży i wciągnął go niemal bez reszty .

W tym samym czasie Józef Zielina zakładał Studencki Zespół Pieśni i Tańca „Katowice” przy Uniwersytecie Śląskim, w którym Tadeusz pomagał mu do czasu zatrudnienia akompaniatora. Gdy po kilku latach podjął pracę na uczelni, jako zastępca Dyrektora Administracyjnego ds. studenckich, w zakresie jego obowiązków była również opieka i pomoc dla Studenckiego Zespołu „Katowice”.

W 1978 roku Tadeusz Donocik udał się z zespołem do Portugalii i Francji na cztery Festiwale Folklorystyczne. Członkostwo w zespole było jedną z nielicznych przepustek umożliwiających studentom wyjazdy zagraniczne w tamtych czasach. Podczas nich można było na własne oczy zobaczyć na Zachodzie to, co dla normalnego Polaka było rzeczą niewyobrażalną. Dlatego po powrocie z miesięcznego tournee Tadeusz Donocik wraz grupą „starszyzny” zespołowej postanowił zorganizować festiwal podobny do tych, w których zespół uczestniczył.

Rok później odbył się I Międzynarodowy Studencki Festiwal Folklorystyczny w Katowicach, Sosnowcu, Bielsku Białej, Będzinie i Ogrodzieńcu. Wzięło w nim udział czternaście zespołów
z całego świata, w tym cztery z Polski. Od tamtej pory upłynęło 37 lat, zaś w tym roku odbędzie się 35. Festiwal.

Wyzwania na drodze zawodowej

Z upływem czasu Tadeusz Donocik zdobywa cenne doświadczenie zawodowe. W latach 1968-1982 pracuje kolejno w Hucie Ferrum, WPHS, Śląskim Urzędzie Wojewódzkim i Uniwersytecie Śląskim.

Na początku stanu wojennego, na polecenie SB, Władze Uczelni rozwiązują z nim Umowę o pracę z powodu przynależności do Solidarności. – Ciężko o pracę. Powszechnie lubiany, jednak trędowaty. Koledzy szczerze mówią, jeżeli dam Ci pracę, polecimy razem – wraca myślami do tego czasu.

– Przypadkiem spotkałem kolegę z ZSP, Absolwenta Akademii Muzycznej. Jego mama, Szefowa Kadr WPHW Oddział w Chorzowie, właśnie poszukiwała kandydata na prowadzenie sklepu kupno-sprzedaż w formie agencji. Nie bardzo sobie to wyobrażałem, coś jednak trzeba było
ze sobą zrobić. W banku Spółdzielczym w Katowicach uzyskałem dwa kredyty – inwestycyjny
i obrotowy. Oba po 400 tys. ówczesnych złotych. Poręczało mi go 37 Koleżanek i Kolegów
z Uniwersytetu Śląskiego, przerażonych myślą czy sobie poradzę z jego spłatą – opowiada.

Po roku spłacone zostały oba kredyty. Ulga dla wszystkich.

– Początki były jednak straszne. Nie potrafiłem odróżnić sukienki od spódniczki. A tu codziennie kolejki, w których ludzie chcieli sprzedać wszystko, co w danej chwili było im niepotrzebne. Były to art. przemysłowe, sprzęt RTV, sprzęt sportowy, odzież, sprzęt AGD, tapety, zegarki, rajstopy itd. Rzeczy nowe i używane. Na szczęście z pomocą przyszła mi żona, która najpierw wykorzystała wszystkie zaległe urlopy, a następnie zwolniła się z pracy w Instytucie Ochrony Środowiska – wspomina.

Po kilku latach Państwo Maria i Tadeusz Donocik założyli Firmę Interdont Spółka z o.o., która prowadziła działalność szkoleniową, doradztwo gospodarcze, sieć sklepów, skład celny, agencję reklamową i pośrednictwo pracy. Pan Tadeusz jednocześnie podejmował się prowadzenia firm zagrożonych upadłością, również przejętych przez Banki za niewywiązywanie się z przyjętych zobowiązań. W kilku przypadkach te bolesne restrukturyzacje spowodowały przywrócenie tych firm do pełnej zdolności rynkowej. Pełnił szereg funkcji w spółkach prawa handlowego w zarządach oraz w Radach Nadzorczych.

Pełniąc funkcję Wiceministra Gospodarki w Rządzie Jerzego Buzka, w ostatnim miesiącu swojej pracy został poddany procesowi lustracyjnemu. Proces trwał 5 lat, 6 miesięcy i 13 dni.

Nikt z jego przełożonych w Rządzie, przyjaciół w Krajowej Izbie Gospodarczej i w Regionalnej Izbie Gospodarczej w Katowicach nie odwrócił się od niego nawet na moment. Wierzyli bowiem w Jego uczciwe postępowanie i zasady etyczne, którymi zawsze się kierował.

A on – on zachował te wszystkie gesty, odruchy, życzliwość we wdzięcznej pamięci.

Działalność Społeczna

Tadeusz Donocik uważa, że zadaniem człowieka powołanego do czynienia sobie ziemi poddaną jest budowanie. Budowanie relacji i pomostów. Budowanie, a nie burzenie.

Nie można budować, tworzyć systemu bez poszukiwania i określenia systemu wartości. Człowiek musi wiedzieć co jest dobrem, a co złem. Młodych ludzi w domu, przedszkolu i szkole należy uczyć m.in. gotowości do dialogu, a tym samym do zawierania kompromisów. Ludzie muszą ze sobą rozmawiać, używając tak prostych słów jak proszę, przepraszam, dziękuję. Rozmowa to kluczowy element potrzebny do zbudowania czegokolwiek – mówi zdecydowanie. – Istotne jest, aby rozwijać nasz region nie tylko w warstwie gospodarczej, ale równolegle pod względem budowania relacji międzyludzkich – zaznacza. Twierdzi jednocześnie, że powinniśmy wykonywać więcej pracy na rzecz dobra wspólnego, niż dotychczas.

Tadeusz Donocik jest znany przede wszystkim, jako inicjator i współtwórca wielu działań promujących rozwój Katowic i województwa Śląskiego: Górnośląskiej Agencji Rozwoju, Agencji Przekształceń Przedsiębiorstw, kilku Agencji Lokalnych. Był uczestnikiem procesu przebudowy społeczno-gospodarczej Śląska, m.in. współtworząc i współinicjując prace nad Kontraktem Regionalnym dla województwa katowickiego w latach 1992-1997. W swojej aktywności bardzo mocno akcentuje i podkreśla znaczenie promocji województwa śląskiego i rozwoju przedsiębiorczości tego regionu w kraju i za granicą.

W latach 2004-2006 został członkiem Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego w Brukseli, a w latach 2006 do 2010 z ramienia Euro Chamber był członkiem Komisji Konsultacyjnej ds. Przemian w Przemyśle przy EKOSOC w Brukseli.

Współpraca międzynarodowa sektora MŚP to kolejny obszar, który aktywnie promuje Tadeusz Donocik, m.in. organizując liczne wyjazdowe misje gospodarcze oraz przyjmując misje
i delegacje z zagranicy, w tym licznie korpus dyplomatyczny.

Idei tej służą również doroczne Europejskie Kongresy Małych i Średnich Przedsiębiorstw w Katowicach. Ostatni, V Kongres w 2015 r., zaszczyciło swoją obecnością ponad 6 tys. uczestników z 43 państw.

Kolejne wyzwanie, ważne dla regionów oraz całego kraju i jego gospodarki, to walka z bylejakością. Tadeusz Donocik jest organizatorem eksperckiego konkursu Śląskiej Nagrody Jakości. Przeprowadzono już XVIII edycji tego nieuznaniowego postępowania.

Ponadto Regionalna Izba Gospodarcza w Katowicach jest pomysłodawcą jedynej tego rodzaju inicjatywy regionalnej o wymiarze ponadnarodowym, jaką od 25 lat jest doroczne święto Laurów Kompetencji i Umiejętności. W dotychczasowych XXIV edycjach, Laury, będące formą podziękowań, otrzymało 1021 osób i instytucji. Wśród nich Diamentowymi Laurami zostali uhonorowani Ojciec Święty Jan Paweł II, Prezydent Czech Wacław Havel, prof. Zbigniew Brzeziński, Jan Nowak Jeziorański i wielu innych znakomitych kreatorów kultury, dziennikarstwa, nauki, osób duchownych, medycyny i przedsiębiorczości. Tadeusz Donocik, piastujący od I edycji Laurów, funkcję Przewodniczącego Kapituły, jest w pewnym sensie „ojcem chrzestnym” tych wydarzeń.

W okresie ostatnich 26 lat Tadeusz Donocik odwiedził wszystkie regiony Europy i Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, obserwując procesy restrukturyzacji przemysłów uciążliwych (hutniczego, wydobywczego, chemii przemysłowej) i inne obszary przemysłów surowcowych. Jako człowiek dialogu wie, że uczymy się całe życie. Wie też, że wciąż zbyt skąpo korzystamy z cudzych doświadczeń. Tym samym nie potrafimy omijać wcześniej popełnionych błędów.

Jest przekonany, że procesy restrukturyzacyjne w firmach są procesem ciągłym i dostosowywanie firmy oraz produkcji do ciągle zmieniających się parametrów zewnętrznych jest pracą konieczną zawsze.

Inaczej układałby, np. programy rządowe, dotyczące odległych docelowo rozwiązań, lecz ze względu na ich wagę społeczną, wymagające bardzo szerokiego ulokowania zapowiadanych rozwiązań w specjalnie przygotowanych programach edukacyjnych i społecznych, mających za zadanie zmiany mentalnościowe całych grup społecznych.

W jego opinii obecnie dotyczy to, np. wydobycia węgla, który ze względu na osiągniętą głębokość i powiązane z tym koszty wydobycia, w dłuższej perspektywie stanie się surowcem energetycznym, który na rynkach światowych można będzie kupić w cenie dużo niższej niż nasze koszty wydobycia. Kopalnie głębinowe nie mają szans z odkrywkowymi. Państwa bogatsze od nas i dofinansowujące swoje górnictwo (Anglia, Walia, Niemcy, Francja, Belgia) wobec cen na rynkach światowych musiały przyspieszać likwidację swoich kopalń. Proszę jednak zauważyć, że ich programy likwidacyjne z potężnym wsparciem społecznym były programami obliczonymi na 30 do 50 lat.

Sprawiamy wrażenie, że nas to nie dotyczy. A jeżeli jesteśmy w błędzie? Kto zapłaci za pospieszne rozwiązania, które na ogół dalekie są od ideału, a ich wdrażanie odbywa się zawsze kosztem górników? Obowiązkiem właściciela jest przygotowywanie rozwiązań alternatywnych i zoptymalizowanych – podsumowuje.

Tadeusz Donocik uważa też, że innowacyjność jest ważnym kołem zamachowym gospodarki. – Nie zapominajmy przy tym – mówi – że nadal taką rolę spełnia sektor budownictwa, bo uruchamia produkcję wszystkiego, co stanowi szeroko rozumiane wyposażenie oraz potrzebne jest w procesie eksploatacji.

Mówiąc o popełnionych błędach w okresie transformacji podkreśla w swoich wypowiedziach, że nie umieliśmy stworzyć rozwiązań, które nie dopuściłyby, by doszło do tak poważnego rozwarstwienia warunków życia w naszym społeczeństwie. – Wyraźnie dziś widać, że liczba osób, które sobie w obecnej rzeczywistości nie radzą, niebezpiecznie rośnie. I to nie tylko
w grupie emerytów – dodaje.

Podkreśla, że jedną z przyczyn takiego stanu jest relatywnie słaba ekonomicznie, mała przedsiębiorczość, zbyt dużo Państwa w gospodarce, a co za tym idzie – brak klasy średniej jako silnej grupy, mającej istotny wpływ na rynek i konsumenta. Tymczasem od silnej pozycji ekonomicznej sektora MŚP już dzisiaj zależy stan polskich finansów. – Udział tego sektora w tworzeniu PKB musimy zwiększyć z obecnych około 50% do co najmniej 64% – mówi.

Prywatnie

Od 11 lat codziennie dojeżdża do Katowic z Jaworza k/Bielska-Białej. Dosyć czasochłonne. W zamian, jak mówi, ma same korzyści: powietrze, cisza, widoki, czystość, zapachy kwiatów, wrzosów, iglaków, śpiew ptaków.

Wie, że można korzystać z dobrodziejstw internetu, telefonów komórkowych, ale nic jego zdaniem nie jest w stanie zastąpić rozmowy face to face. Dlatego jeździ.

Niestety, pomimo zbliżającej się w przyszłym roku siedemdziesiątki, pracuje codziennie łącznie z dojazdami około 14 – 16 godzin. Dlatego też, życie rodzinne niestety, wciąż trochę zaniedbuje. Ma z tego tytułu wyrzuty sumienia i ciągle obiecuje sobie zmianę priorytetów. Wierzy, że to możliwe, gdyż wychowuje sobie ciekawą grupę trzydziestoparolatków, którzy pewnie przejmą stery w Regionalnej Izbie Gospodarczej w Katowicach.

Ma czworo wnucząt. Starsi to Dominik, student policencjackich studiów magisterskich w zakresie dziennikarstwa na UŚ oraz Oskar – uczeń I klasy Liceum o profilu sportowym. Młodsze to Julka, która w tym roku ukończy 12 lat i szkołę podstawową, zaś Majeczka parę dni temu ukończyła 10 miesięcy. Kocha swoje wnuki i podziwia, jak wspaniale się rozwijają.

Święta prawie zawsze spędzają całą rodziną, podobnie urodziny i imieniny. Rozmowy w gronie rodzinnym to dla niego wielka frajda. Tym bardziej, że często podzielają poglądy w ważnych sprawach. Pasjonują go dyskusje w gronie znajomych i przyjaciół. Lubi słuchać.

Mówią o nim, że jest świetnym mówcą. Uważa jednak, że jeżeli ktoś ma zabrać głos publicznie, to powinien się do tego dobrze przygotować.

Zawsze mówi o tym, na czym dobrze się zna.

I co najważniejsze: mówi tylko tyle, ile wie.

Paweł Hohmann

Beata Sekuła

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj