Marzenia się spełniają, tylko trzeba im trochę pomóc!
Agata wybudowała sobie własny dom, bo od zawsze było to jej marzeniem. Chociaż jej koleżanki zrobiły podobnie, to ona jako jedyna z nich nie kupiła go, lecz budowała od podstaw. Dlaczego miałby to być dla niej problem, skoro już kiedyś wcześniej była odpowiedzialna za podobne przedsięwzięcie, tyle, że jej poprzedni dom, w którym mieszkała z mężem był dwa razy większy. Teraz jednak musiała bardziej pilnować kosztów, żeby zmieścić się w ustalonym budżecie.
Agata uważa, że nie mogłaby żyć pełnią życia w bloku. Mieszkając w nim, czuła się jak w klatce. – Jak tylko pobraliśmy się z mężem, zaczęliśmy odkładać pieniądze na dom. Na początku jednak kupiliśmy 40-metrowe M3. Po kilku latach wzięliśmy kredyt – zaczyna swoją opowieść. W końcu udało się im jednak zbudować ponad 200-metrowy piękny i luksusowy dom. Mąż zarabiał więcej, więc budową i prowadzeniem domu zarządzała ona. Przez jakiś czas Agata czuła się tam szczęśliwa. Kiedy jednak stwierdziła, że nie jest jedyną kobietą w życiu swojego męża, zażądała rozwodu i sprzedaży domu, a następnie podzielenia uzyskanej kwoty. – Kiedy sprzedawaliśmy dom, to klienci najpierw zwracali się z pytaniami do niego, ale szybko spostrzegali, że on niewiele wie o nim, więc mówili już tylko do mnie – opowiada. Pani architekt, wykładowca na Politechnice, podczas dokonywania wyceny domu, jest pod wrażeniem projektu, wykończenia i dobrego stylu – nie może uwierzyć, że właścicielka nie ma formalnego wykształcenia w tym kierunku. – To mnie bardzo podbudowało. Powiedziała, że wszystko jest tak dobrze dobrane i najwyższej jakości, zapytała czy ja coś w tym kierunku studiowałam – wspomina kobieta.
W nowym domu Agata będzie mieć już znacznie tańsze materiały, chociaż też atrakcyjne. Stwierdza, że nie warto inwestować w aż tak drogą armaturę, np. wcześniej miała umywalkę za 1000 zł, a tu za 400, a design jest podobny, a nawet ta tańsza jest ładniejsza. Na początku myśli, że to, co droższe jest lepsze, a to nie zawsze prawda, bo wiele materiałów budowlanych wysokiej jakości udaje się jej kupić na wyprzedażach.
Przygotowania
Terenu pod budowę zaczyna szukać już dzień po rozwodzie. Jedzie do dzielnicy swojego miasta, która jej najbardziej odpowiada i pyta mieszkańców o wolne działki. – To była taka śmieszna historia, bo zapukałam akurat do drzwi dewelopera, a on powiedział mi, że może mi pokazać, gdzie jest wolna 530-metrowa działka i pojechał tam ze mną, myśląc że będę jego klientką – opowiada. – Ale ja mu powiedziałam, że sobie sama zbuduję dom. Zapytał mnie zdziwiony – i Pani tak sama będzie budowała ten dom? Tak zupełnie bez nikogo? A ja na to – Tak, sama.
Skontaktował ją z właścicielem tego terenu, który zgodził się sprzedać jej metr za 185 zł, co było bardzo korzystną ceną, jak na tę okolicę.
Projekt znajduje w Internecie jeszcze przed kupnem działki. Już wtedy, jeszcze przed rozwodem, wiedziała jaka będzie wielkość tego domu i jak będzie wyglądał. Przyjaciele polecili jej ekipę górali, których bardzo chwalili za umiejętności i solidność. Mówili, że wcześniej pracowali u kogoś, a teraz założyli własną firmę. Radzili: pogadaj z nimi, może zbudują ci ten dom trochę taniej, bo dopiero weszli na rynek. Zaraz po zapłaceniu zaliczki za działkę podejmuje z nimi negocjacje, mówiąc, że domek będzie mały i prosty. Wspólnie ustalają wynagrodzenie na kwotę 30 tys. zł. i stawiają mury w ciągu dwóch miesięcy. Potem trochę żałują, że nie wynegocjowali z Agatą wyższej ceny.
– Oglądałam sporo stron w Internecie związanych z architekturą wnętrz, żeby przygotować się do zadania. Dowiedziałam się m.in. jak schować okap. Postawiłam na prostotę i elegancję, miało być ładnie, ale i funkcjonalnie.
Oszczędne i nowoczesne budowanie
Dom robotnicy stawiają tak szybko, bo pracują w czwórkę niemalże od świtu do nocy- od godziny 7 do 20. Jest wiosna, więc długo jest jasno. Chcą szybko skończyć, żeby zarobić pieniądze i zacząć kolejne zlecenie. Podpisuję umowę, w której są wyznaczone etapy prac i po każdym z nich następuje płatność. Postawienie domu w stanie surowym, z dachem, ale bez okien i drzwi kosztuje Agatę 100 tys. złotych.
– Od początku zwracałam uwagę, żeby było jak najtaniej, moim celem było zmieścić się w kwocie 500 tys. zł. I nawet ku mojemu zdziwieniu udało się – zauważa. Wykonanie kanalizacji i doprowadzenie wody kosztuje ją 12 tys., ściągnęła do tego zadania znajomego spod Kielc.
Jej 100-metrowy dom jest piętrowy, a nie parterowy, bo jest to bardziej ekonomiczne rozwiązanie ze względu na ogrzewanie. Planuje jak najczęściej ogrzewać go kominkiem, tata pomaga jej w przynoszeniu drewna. Codziennie jest na budowie, dogląda robotników. W wyborze materiałów pomaga jej też przyjaciel, który z wykształcenia jest inżynierem. Budowę rozpoczyna w kwietniu, ale wszystkie materiały kupuje już w styczniu, bo wtedy są przeceny. Zauważa, że wiosną, kiedy zaczynają się budowy, ceny od razu rosną. Dogaduje się też z hurtownikami, że dostawa jest za darmo, ale czasem musi im przypominać o uzgodnionych warunkach.
Planując kolejne oszczędności w użytkowaniu, decyduje się na instalacje oświetlenia ledowego. Natomiast elegancką terakotę kupuje z wyprzedaży końcówek, np. płytki do łazienki, które kosztowały 270 zł za m2, udaje jej się zdobyć z tzw. „resztek” za 69 zł, na podłodze kładzie kafelki, które zostały jej jeszcze z poprzedniego domu, kafelki do toalety załatwia jej kolega w cenie 40 zł zamiast 200 zł. Obydwa pomieszczenia wyglądają stylowo, również dzięki licznym lustrom, które powiększają je optycznie. W niewielkiej toalecie nie instaluje półek, żeby uzyskać więcej przestrzeni.
Cały dom wydaje się większy ze względu na białe kolory ścian, a beżowa podłoga ociepla wnętrza. Parter stanowi jedną otwartą przestrzeń łącząca kuchnię oraz jadalnię ze strefą wypoczynkową przy kominku. Część mebli zabiera ze starego domu, np. komodę czy stół, a to nie były tanie rzeczy, więc postanawia do nich dobrać stosowne elementy, czyli np. kuchnię. Ma na nią zupełnie inny pomył, ale kiedy jedzie do salonu z kuchniami i zauważa tę jedną jedyną, to na jej bazie przygotowuje ze swoim architektem nowy projekt. Rozrysowuje hydraulikom na podłodze, gdzie ma być umywalka, gdzie prąd. Kominek z cegły szamotowej jest jej dziełem, robi to tak, żeby był praktyczny i zarazem estetyczny, żeby było można coś na nim postawić, np. świece czy fotografie.
Trudne łączenie ról
Codziennie jest na placu budowy i musi to łączyć z pracą i wychowaniem 10-letniego syna i częściowo córki, która na co dzień mieszka z tatą, a ją odwiedza w weekendy. Ma też odpowiedzialną pracę jako kurator rodzinny, przeprowadza wywiady, a potem ma sporo pracy tzw. papierkowej.
– W tym okresie chyba byłam mamą tak na pół gwizdka. W pracy miałam akurat kontrolę, która przypada u nas raz na cztery lata, i musiała trafić akurat wtedy. Myślałam, że się popłaczę. W każdy weekend pisałam raporty z przeprowadzanych wywiadów – wspomina. – Telewizji w ogóle wtedy nie oglądałam, chyba, że dziecko włączało, a ja gdzieś przy nim pracowałam. Co drugi weekend Irek spędza u ojca, więc wtedy próbuje narobić zaległości na różnych polach, ale w tamtym okresie rzadko spotyka się z przyjaciółkami czy nowym przyjacielem.
Musi dowozić jeszcze syna na treningi, więc wymusza na swoim byłym mężu podczas jednej ze spraw o alimenty, żeby zajął się transportem syna przynajmniej raz w tygodniu. Córka jest w liceum, musi ją trochę mobilizować do nauki, tłumacząc, że powinna wyrosnąć na samodzielną kobietę. Chociaż nastolatka początkowo zamieszkuje z ojcem, to coraz więcej czasu zaczyna spędzać z matką, podoba się jej też nowy dom i jej własnym pokój. Często odwiedza ją tu jej chłopak.
Obawy?
Momentami obawia się, że może nie dać rady zadbać o dom, ale to uczucie szybko mija, chociaż ma jeszcze trochę rzeczy do wykończenia. Wie, że musi się oswoić z nowa sytuacją. Pomimo tego, że jest silną kobietą, że podjęła się tego wyzwania i mu podołała, to jest też wrażliwa i powoli się przekonuje do nowych miejsc i ludzi. – W moim życiu nastąpiło wiele zmian. Pamiętam z zajęć z psychologii, że do najbardziej traumatycznych przeżyć w życiu człowieka należą m.in. rozwód i zmiana miejsca zamieszkania – Jednak ona się nie załamała, mimo różnych doświadczeń udało się jej wyjść na prostą, bo szybko się wszystkim zajęła, dzięki budowie domu odzyskała energię i zaczęła nowe życie. Czuje jednak, że ma jeszcze parę rzeczy do zrobienia.
Radzi innym kobietom, żeby nie bały się takiego wyzwania jak budowanie własnego domu, uważa, że nawet doświadczenie nie jest tu konieczne, bo zawsze można zatrudnić architekta czy kierownika budowy, którzy będą krok po kroku wszystko objaśniać. Ma też przyjaciela i koleżanki, które ją pocieszają w trudnych momentach, kiedy np. szukała działki, a początkowo trafiały się same nieciekawe, przypominały jej, że jest silną kobietą, dobrą matka, wspaniałą przyjaciółką i że na pewno da radę zakończyć, to co zaczęła. Ważna jest też determinacja!
W przypadku Agaty, kierownik budowy, który jej zdaniem jest nieodzowny, został polecony przez architekta To on stwierdził, że budowa domu nie jest zbyt wielkim wyzwaniem dla kobiet, które potrafią sobie wszystko zorganizować, które są przedsiębiorcze. Był właśnie po szkoleniu z przedsiębiorczości. – Jak słuchałem tego wykładu, to myślałem o tobie, że taka właśnie jesteś -powiedział Agacie. -Kobieta przedsiębiorcza to nie taka, która ma pieniądze, to nie o to chodzi. Kobieta przedsiębiorcza, to taka osoba, która ze wszystkim sobie poradzi, wszystko będzie umiała sobie poukładać, pomimo problemów.
Kiedy w końcu wprowadza się do swojego domu, czuje, że marzenia się spełniają, tylko trzeba im trochę pomóc. Musi dokończyć jeszcze kilka rzeczy; czekają na szafy, telewizor w sypialni jeszcze nie powieszony, nie mają jeszcze telewizji kablowej, ale podłączyli im już Internet. Wprowadzili się w święta, synowi podoba się jego pokój, ma tam swoje kino domowe, obok jest córka – właśnie uczy się z chłopakiem do klasówki z matematyki. Aż chce się żyć!
Beata Sekuła