Lotnictwo w najpiękniejszej odsłonie
Jak myślicie, ile pokazów lotniczych odbywa się rocznie w Europie? Dziesięć, dwadzieścia? Otóż nie, tego roku na naszym kontynencie odbyło się ponad 400 imprez! http://www.milavia.net/airshows/calendar/showdates-2015-europe.html
Telewizja nie relacjonuje nawet niewielkiego ułamka tych wydarzeń. Gdybyśmy dodali pokazy na innych kontynentach oraz niewielkie lokalne imprezy otrzymalibyśmy zawrotną liczbę. Mogę zaryzykować stwierdzenie, że wydarzenia te zgromadziły miliony fanów, dając im szansę podziwiania tysięcy maszyn w powietrzu. Największe pokazy w tym roku odbyły się w Wielkiej Brytanii http://www.airtattoo.com/ Paryżu http://www.siae.fr/EN i w Moskwie http://www.aviasalon.com/en, ukazując historię i prawdziwą potęgę lotnictwa. U nas również nie zabrakło wrażeń dzięki między innymi imprezom w Radomiu, Poznaniu i Łasku. A działo się dużo 🙂
Sezon 2015 zaczął się w czerwcu po kilku miesiącach wyczekiwania. Odwiedziliśmy czeskie Aviatická Pouť – Pardubice Aviation Fair w Pardubicach http://aviatickapout.cz/cs/program/koncepce. Uwielbiam moment, w którym po tak długim czasie wsiadamy do samochodu i jedziemy starą, dobrze nam znaną trasą na Czechy, słuchając muzyki i wyczekując na pierwszą dawkę podniebnych emocji. Ten pokaz przywitał nas upałem i bezchmurnym niebem. A w locie maszyny historyczne, legendarne. Jedyne, czego brakowało, to huku ukochanych odrzutowców. Te miały się pojawić już tydzień później.
13-14 czerwca odbył się debiutancki AEROFestival na poznańskim lotnisku Ławica http://www.aerofestival.pl/. Pokaz zakłóciły burze, które sprawiły, że do Poznania były przekierowywane maszyny pasażerskie z innych lotnisk. One mają pierwszeństwo, akrobaci musieli poczekać. I tak czekaliśmy. Zaletą tej sytuacji była możliwość podziwiania rozmaitych maszyn różnych linii lotniczych, jednak po chwili stało się to irytujące. Wkrótce jednak irytacja przemieniła się w podziw. Na niebie pojawiły się takie gwiazdy jak Artur Kielak, Jurgis Kairys oraz grupy akrobacyjne: litewska Baltic Bees (uwielbiam ich za piękną muzykę) latająca na maszynach L-39 Albatros czy zespół Turkish Stars szalejący na samolotach Nortrop F-5. Widziałam ich wcześniej w Ostrawie. Pierwszy raz widziałam wówczas mijankę 2×2. Dwie pary samolotów lecą na wprost siebie z ogromną prędkością, a wszystko w rytm dynamicznej muzyki. Nie pamiętam czy oddychałam 😉
Hasłem tegorocznego pokazu było zdanie „Festiwal ekstremalnych emocji”. Owszem były. Ale nam kojarzą się raczej z powrotem do domu. W ten weekend nad krajem szalały burze. Wyobraźcie sobie prawie bezchmurne niebo, piękny i delikatny zachód słońca, a na horyzoncie gwałtownie rozrastające się chmury kłębiaste, które po pewnym czasie utworzyły charakterystyczne „kowałdo” – chmury Cumulonimbus. Było to jasnym znakiem, że i my spotkamy jedną z tych burz na swojej drodze. Zapadł zmrok, a niebo przed nami rozbłysło światłem setek piorunów. Były coraz bliżej. Po pewnym czasie dogoniliśmy burzę, a w zasadzie to ona bezlitośnie dogoniła nas. Światła błyskawic odsłaniały na ułamki sekund demoniczne piękno i urok chmury. Zatrzymaliśmy auto na skraju pola i przez kilka minut obserwowaliśmy pogodę w swej najbardziej dzikiej odsłonie. Rozbłyski oświetlały kształty chmury, największej jaką kiedykolwiek widziałam. Zerwana w oddali linia wysokiego napięcia uświadomiła nam, z jak silnym żywiołem mamy do czynienia. Ruszyliśmy i już niedługo spadła na nas ściana deszczu, a widoczność zmalała do zera. Jedyne o czym myślałam, to że jechaliśmy drogą wiodącą przez środek szczerego pola i że mało jest wkoło punktów położonych wyżej niż samochód, którym się poruszaliśmy. Czułam się jak łowca tornad wprost z amerykańskiej Oklahomy. Gdyby nie świadomość, że samochód chroni nas przed piorunami i że wkoło nie ma drzew byłabym bardzo zestresowana 😉 Podziękowania dla kierowcy, który nas przez to bezpiecznie przeprowadził!
Po Poznaniu, do którego na pewno wrócimy, nastąpiły dwa miesiące przerwy. Można było cieszyć się piękną upalną pogodą. 20 sierpnia wyruszyliśmy do Radomia. Nie mogliśmy sobie odmówić obejrzenia przylotów i treningów, więc lotniczy długi weekend zaczęliśmy już w czwartek. Nie mogliśmy się doczekać spotkania z ludźmi na polu na Skaryszewskiej i jedynej w swoim rodzaju atmosfery na radomskim lotnisku Sadków. O samych pokazach już pisałam i zapraszam serdecznie do przeczytania krótkiej relacji z tej imprezy. Tu chciałabym wspomnieć kilka chwil, które już zawsze będą kojarzyć mi się z Radomiem 2015.
Powyższe zdjęcia są powiązane z różnymi pokazami. Pełna fotorelacja i ciąg dalszy wkrócte!