Suknie szyte sercem

0
1250
Viola Piekut, projektantka, kreatorka mody

Viola Piekut – projektantka, której nazwisko symbolizuje styl. Jedna z najbardziej rozpoznawalnych polskich kreatorek mody, autorka niezliczonych kreacji wieczorowych i sukien ślubnych, które pojawiają się na czerwonych dywanach w Polsce i za granicą. Jej kolekcje łączą elegancję z niebanalnością, a każdy projekt to ukłon w stronę kobiecej siły i piękna. Uwielbia ludzi oraz indywidualną pracę z klientką. Podkreśla, że sukces zawdzięcza nie tylko talentowi, ale także ciężkiej pracy własnej, zespołu i wsparciu rodziny. Właśnie została nominowana do tytułu  Liderka z powołania.

Violu, jesteś przede wszystkim artystką, a czy od początku miałaś predyspozycje liderskie?

Myślę, że cechy liderki nosiłam w sobie od początku. Pochodzę z Wyszkowa, tam się wychowywałam. O świcie jeździłam z tatą do przedszkola, które mieściło się w bloku. Klucze zostawiano pod wycieraczką, a ponieważ docierałam tam jeszcze przed kadrą, czekałam na przyjaciółkę z piętra wyżej i działałam. Od początku byłam zorganizowana i potrafiłam sobie radzić. Rodzice dali mi siłę i pewność siebie. To kombinacja dobrych genów, w wielu sytuacjach życiowych mogłam liczyć na moją rodzinę. Kocham swoją pracę, to moja pasja. Dzień zaczynam o szóstej rano, otwieram pracownię i wychodzę z niej ostatnia. Nie liczę tych godzin, to czas kiedy się spełniam. Lubię zadaniowość, dobrze się w niej odnajduję. Wszystko przychodzi mi tak naturalnie, może dlatego, że kocham życie i cieszę się każdą chwilą.

Kiedy zainteresowałaś się modą?

Jeszcze będąc w liceum realizowałam swoje pomysły. Zdarzyło mi się pracować jako modelka, ale nie czułam, że to moje powołanie. Przełomową sytuacją, która zadecydowała, że założyłam własne atelier i zaczęłam tworzyć kreacje dla innych, był mój ślub w 2002 roku. Nie mogłam nigdzie znaleźć odpowiedniej sukni, więc zaprojektowałam ją sobie sama. Tak zaczęła się moja historia z projektowaniem.

Rodzice też interesowali się sztuką?

Tata i mama byli i są dla mnie wielką inspiracją. U nas w domu zawsze każdy się wspierał i coś wnosił w życie drugiej osoby. Moja firma ma charakter rodzinny – mąż jest współwłaścicielem, prezesem i odpowiada za kwestie organizacyjne.

Kończyłaś kierunkowe studia w zakresie projektowania mody?

Jestem samoukiem, ja to po prostu czułam. W pracowni, gdy widzę szkielety sukien na manekinach, potrafię od razu wskazać, co trzeba poprawić – mam oko do milimetrów. W każdą suknię wkładam cząstkę siebie – projektowanie to moja pasja, którą staram się dzielić z innymi. Dbam o to, by kobiety, które nas odwiedzają, od razu poczuły się wyjątkowe.

Przez moment działałaś w USA?

Tak, funkcjonował tam salon franczyzowy, który nadal istnieje. Jednak trudno nad wszystkim naraz czuwać. Gdy zaczynałam w Warszawie, prowadziłam dwa atelier równocześnie. Pandemia zmieniła wiele, uznałam, że lepiej mądrze poumawiać klientów i skupić się na jednym miejscu. Obecnie prowadzę atelier przy ul. Jana Pawła II oraz outlet przy ul. Grzybowskiej, gdzie sprzedajemy nasze modele i prototypy. Przez lata zgromadziło się ich sporo, a zależy nam na przystępnych cenach. Niedawno zaglądała tam nawet Pani Krystyna Janda, również szukała czegoś dla siebie. Szycie miarowe to proces wymagający precyzji. Łączymy różne elementy, dopasowując je indywidualnie do każdej klientki, dlatego wszystkiego trzeba dopilnować ze szczególną starannością. Zawsze pytam, na jaką okazję powstaje kreacja i dobieram odpowiednią tkaninę. Tego nie da się robić masowo. Z tego powodu potrzebuję wokół siebie odpowiednich ludzi. To wymagająca praca, gdzie liczy się każdy detal.

Jaką grupę osób zatrudniasz?

W mojej pracowni krawieckiej zatrudniam obecnie 28 osób. Współpracuję z konstruktorami odzieży, plastyczkami, projektantkami oraz paniami zajmującymi się szyciem. Wszystkie te osoby kochają to, co robią, są niezwykle zdolne, mają cierpliwość i to słynne w krawiectwie „oko”. Nasza praca ma charakter zespołowy.

Na jakie okazje panie się u Ciebie ubierają?

Zaczęło się od kolekcji ślubnej, ale wiele klientek pozostało mi bliskich. Skoro ubrałam je do ślubu, to później również na komunię ich dzieci, na wieczór do teatru, na bal… Wspaniałe jest to, że pamiętają nas z okoliczności, kiedy czuły się wyjątkowo i zawsze chcą się tak czuć. Dla kobiet biznesu szyję całe kolekcje – od garniturów, przez płaszcze i marynarki. Do ubrań kupionych w poprzednich kolekcjach dobieram nowe elementy, aby pięknie się ze sobą komponowały i by wydłużyć ich żywotność. Przeglądam, co mamy i co najlepiej się sprawdzi: skórzana bomberka, płaszcz czy spódnica o długości 7/8.

Nie wszystkie klientki mają figury o idealnych proporcjach…

Może nie widać tego na pierwszy rzut oka, ale słyniemy z rozmiarów 44 i większych. Wiemy, co najlepiej wysmukla sylwetkę kobiety i zależy nam na tym, by każda wyglądała pięknie. Mamy mnóstwo takich klientek i bardzo je kochamy, bo właśnie wtedy można się wykazać. Kiedyś ktoś powiedział mi coś pięknego: widać, że te suknie szyte są z sercem i dlatego różnią się od wszystkich innych. To właśnie dlatego mamy tak liczną grupę wyjątkowych klientek – bo one wiedzą, że staramy się dopracować każdą kreację tak, by mogły poczuć się w niej olśniewająco. Obecnie wiele kobiet chce wyglądać inaczej niż inne, ale najważniejsze jest, by w wybranej kreacji czuć się sobą. Nie warto odbiegać od własnej natury, bo to nic dobrego nie wnosi.

Część klientek stale kupuje u Ciebie, a czy są takie, które robią to okazjonalnie?

Oczywiście, że tak. Niektóre dziewczyny chcą raz poczuć się tak, a innym razem inaczej, więc korzystają z usług wielu projektantów. Wspaniale jest próbować różnych stylizacji, poszukiwać w nich siebie. Serce się cieszy, gdy klientka do nas wraca. To największa gratyfikacja. Wiadomo, że są różne modele i różne ceny. W życiu też bywa różnie – czasem możemy pozwolić sobie na suknie marzeń, a czasem nie jest to możliwe.

Z czego jesteś najbardziej dumna?

Z siły naszej rodziny – przetrwaliśmy wiele i zawsze możemy na siebie liczyć. Razem z mężem pracowaliśmy na wszystko od podstaw i to właśnie ta praca, wytrwałość i pasja nieustannie prowadzą nas do sukcesów. Jestem dumna, że udało mi się spełnić marzenia – od zawsze pragnęłam, by wiele cenionych gwiazd nosiło nasze suknie, czuło się w nich dobrze i przychodziło do nas. Uwielbiam Grażynę Torbicką, Martynę Wojciechowską – każda rozmowa z nimi to ogromna inspiracja. Spotkania z takimi osobowościami są niezapomniane – to kobiety z klasą, które potrafią szanować każdego człowieka bez względu na to kim jest i co osiągnął. Pamiętam, jak przygotowywałam suknie na Bal Fundacji TVN. Tego dnia w pracowni było mnóstwo gwiazd, które mierzyły swoje kreacje. Weszłam wtedy do atelier i na moment się zatrzymałam, wszędzie wokół były wyjątkowe osoby, pomyślałam: kiedyś marzyłam, by gwiazdy pragnęły nosić te suknie… i teraz one tu są, czekają, wybierają. To była chwila, w której zrozumiałam, że moje marzenie naprawdę się spełniło.

Viola Piekut z dziennikarzami podczas Balu Fundacji TVN

A pokazy mody?

Tak, oczywiście – jestem z nich bardzo dumna. Zanim rozpocznę proces tworzenia, wszystko dokładnie analizuję, a kwestie organizacyjne powierzam mojemu mężowi. Zrealizowałam wiele pokazów, część zyskała rangę prawdziwego wydarzenia. Jednym z takich był Parisienne, zorganizowany w Pałacu Mała Wieś – kolekcja łączyła elegancję haute couture z nonszalancją paryskiej ulicy. Cyklicznie biorę również udział w PARTY Fashion Night, wydarzeniu odbywającym się w stylowych wnętrzach Toru Służewiec. Ponieważ sama uwielbiam nosić garnitury i kombinezony, podczas niedawnego jesiennego pokazu zaprezentowałam szeroką gamę modeli właśnie w tej stylistyce.

Jakie masz plany?

Pracuję nad katalogiem, który będzie historią firmy. Brakuje mi jeszcze jednego pokazu – jest już wymyślony, ale jego realizacja wymaga większego budżetu. Planuję zorganizować go w ogrodach Króla Jana III Sobieskiego w Wilanowie. Chciałabym, aby całość była spójna estetycznie i narracyjnie, dlatego zależy mi na połączeniu kolekcji z historią miejsca. Jedna z sesji zdjęciowych odbyła się na dachu Muzeum Historii Polski – to miejsce obłędnie piękne, o ogromnym potencjale i idealnie współgrające z charakterem naszej kolekcji. W listopadzie planujemy kameralny pokaz, gdzie premierę będzie miała część nowej kolekcji.

Czy masz w ogóle wolny czas?

Niedziele mam zawsze dla siebie. Spędzam je w domu, z rodziną. Moi synowie są już dorośli: Nikodem ma 23 lata, a Olivier 16. Kocham aktywność fizyczną, dobrą książkę i podróże. Zawsze staram się najlepiej jak umiem wykorzystywać każdą wolną chwilę!

Dorota Kolano

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj