Kobieta, która tryska energią i nie lubi stać w miejscu.
Małgorzata Obuchowska-Gembala, dyrektor Wydziału Programów Pomocowych Funduszu Górnośląskiego S.A., podejmuje w życiu wiele wyzwań i często musi dokonywać trudnych wyborów. Niczego jednak nie żałuje. Pomimo wczesnego macierzyństwa zdołała ukończyć studia na Akademii Ekonomicznej w Katowicach. Wychowuje dzieci, prowadzi dom i poświęca się pracy zawodowej. Ma niezwykły potencjał. Jej marzenie? Pragnie przebiec całą trasę maratonu.
W każdym wieku można rozwijać się na polu sportowym, zawodowym czy zacząć realizować jakąś inną pasję – jest to nawet wskazane. Sama z resztą tego doświadczyłam – zauważa pani Małgorzata. Od trzech lat aktywnie biega. Przygotowywała się już dwukrotnie do maratonów, czyli pokonania trasy 42 kilometrów, ale za każdym razem dopadała ją kontuzja. Najdłuższy dystans, jaki przebiegła to na razie 30 kilometrów. – Praktycznie nie wyobrażam sobie teraz życia bez biegania – śmieje się – mimo że nigdy wcześniej nie byłam aktywna sportowo – dodaje z błyskiem w oku.
Twierdzi, że jest dość niecierpliwa i może zbyt szybko chce osiągać sukcesy. Bierze udział w różnych konkursach. Teraz przygotowuje się do półmaratonu. Ostatnio jej życie nabrało jeszcze większego tempa. Podjęła kolejne studia – prawnicze. Są bardzo absorbujące. Jako perfekcjonistka walczy o jak najlepsze oceny.
Matka i córki
Ma dwie córki; starsza skończyła 24 lata, mieszka, studiuje i pracuje we Wrocławiu, a młodsza jest uczennicą pierwszej klasy w technikum – ekonomicznym – tak jak mama przed laty. Dziewczyna długo grała w piłkę nożną. Obydwie są wyjątkowo przedsiębiorcze i pracowite, podobnie jak pani Małgorzata. – Zawsze zwracałam uwagę na jakość, a nie na ilość czasu spędzanego z nimi. Wie Pani, jak miałam jakieś problemy w pracy, to zastanawiałam się czy nie odpuścić sobie i nie poświęcić się bardziej rodzinie. Generalnie nie żałuję, że jednak tak nie robiłam, bo dziewczyny nauczyły się zaradności i samodzielności. Można spędzać z dzieckiem całe dnie na jakimś takim bezczynnym funkcjonowaniu i niczemu to nie służy – zauważa. – Teraz, jak obserwuję te moje dziewczyny, to widzę, że wiele decyzji, które podejmują jest podobnych do tych moich sprzed lat. Niestety, zarówno tych dobrych, jak i tych złych, bo przecież nikt nie jest doskonały. I one tak samo uczą się na swoich błędach. Ale daję im dużo wolności, żeby kiedy powinie im się noga, mogły wyciągnąć z tego wnioski. Mnie chyba tego trochę brakowało w ich wieku. Zawsze jednak mogą się mamie „wygadać”.
Z młodszą córką Małgorzata chodzi na siłownię regularnie dwa razy w tygodniu. Bardzo też lubią razem biegać i jeździć na wycieczki. Niedawno wybrały się na weekend do Warszawy; zwiedziły Centrum Nauki Kopernik i Muzeum Powstania Warszawskiego. Innym razem wyrwały się na cztery dni nad morze. Takimi wypadami próbują nadrobić tę „zabieganą” codzienność.
Pani Dyrektor jest też dumna ze starszej córki, która ukończyła filologię ukraińską na poziomie licencjata, a później prawo na Uniwersytecie Wrocławskim, uzyskując tytuł magistra. Obecnie studiuje Międzynarodowe Stosunki Gospodarcze w języku angielskim. Zaskoczyła mamę wyborem takiego kierunku, ponieważ zawsze była humanistką; bardzo dobrze pisze, pracowała jako dziennikarz i wielokrotnie publikowała swoje prace w prasie i Internecie. Wygrała też kilka konkursów. Aktualnie jest na stażu w IBM Client Innovation Center we Wrocławiu.
Sukcesy, ale i trudne wybory
Niełatwą, ale z perspektywy czasu uważa, że słuszną decyzją był powrót do pracy po półrocznej przerwie po urodzeniu drugiego dziecka. Zatrudniła opiekunkę, a rodzina też jej pomagała z tzw. doskoku. Podjęła wtedy pracę w Prosper Bank, gdzie zaczynała od stanowiska inspektora, przechodząc kolejno przez wszystkie szczeble kariery: starszego inspektora, specjalistę, zastępcę naczelnika wydziału kredytów, następnie naczelnika, a w końcu została zastępcą dyrektora oddziału.
Ogromnym wyzwaniem było dla niej przejęcie obowiązków odwołanego z powodu zmian restrukturyzacyjnych dyrektora banku, kiedy to z dnia na dzień zaczęła sama zarządzać ponad 50-osobowym zespołem. – Był to dla mnie bardzo trudny okres, ponieważ musiałam kontynuować proces rozpoczętej restrukturyzacji, wyjątkowo skomplikowany, bo zaczynałam tam pracę jeszcze jako studentka, więc znałam wszystkich pracowników osobiście, może nie na polu towarzyskim, ale koleżeńskim. Potem trzeba było stanąć po drugiej stronie i zrobić te wszystkie „cięcia”. To były ogromnie stresujące decyzje – przyznaje. – Jestem „zadaniowcem”, ale uważam, że nikomu podczas całej mojej kariery nie zrobiłam krzywdy. Zawsze brałam pod uwagę aspekt ludzki, nie tylko zawodowy. Analizowała jakie dany pracownik miał możliwości zdobycia nowej pracy, kogo musi utrzymać, czy ktoś mu pomoże. Często też dzwoniła do znajomych, do innych firm oraz instytucji, pytając czy nie mają wakatów. Przyznawała też odprawy.
– Na polu zawodowym największym jednak dla mnie wyzwaniem było rozpoczęcie pracy w Funduszu Górnośląskim i stworzenie od samego początku Pionu pożyczkowego – podkreśla pani dyrektor. Propozycję tę otrzymała w 2003 roku, kiedy Fundusz szukał osoby profesjonalnej, z doświadczeniem bankowym, która stworzyłaby całość procedur dla instrumentów wsparcia dla małych i średnich przedsiębiorstw, w tym dokumentów w postaci wewnętrznych regulaminów i procedur. Musiała też zająć się skompletowanie zespołu pracowników oraz wszystkimi innymi sprawami organizacyjnymi. Była to zupełnie nowa działalność Funduszu Górnośląskiego. Prowadzono rozmowy z Bankiem Rozwoju Rady Europy i Urzędem Marszałkowskim nad realizacją dużego instrumentu pożyczkowego (54 mln zł) skierowanego do przedsiębiorców z sektora MSP, połączonego z tworzeniem miejsc pracy na terenie województwa śląskiego. Pożyczki udzielne były na zasadach preferencyjnych z możliwością umorzenia części kapitału i dotyczyły realizacji inwestycji, które przyczyniają się do powstawania nowych miejsc pracy. Był to dość trudny okres, w maju 2004 roku Polska przystąpiła do Unii Europejskiej, zmieniło się prawodawstwo, działaliśmy trochę po omacku, głównie w aspekcie pomocy publicznej dla przedsiębiorców. Instrument cieszył się dużym zainteresowaniem, program zakończył się sukcesem. Obecnie Fundusz Górnośląski dysponuje kapitałem pożyczkowym na poziome 100 mln zł, wspiera przedsiębiorców prowadzących działalność gospodarczą, ale również tych, którzy dopiero ją rozpoczynają, czy też planują rozpoczęcie udzielając preferencyjnego finansowania. Na przestrzeni 10 lat do funduszu wpłynęło wniosków na ponad 300 mln złotych, udzieliliśmy wsparcia 1500 przedsiębiorcom na kwotę ponad 200 mln zł – podsumowuje.
Mówi, że lepiej funkcjonuje, jeśli ma do wykonania wiele obowiązków równocześnie. Oprócz tego, że od kilkunastu lat pracuje w Funduszu Górnośląskim, w poprzedniej perspektywie była też ekspertem w Komisjach Oceniających Projekty w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Śląskiego, w Śląskim Centrum Przedsiębiorczości w poprzedniej perspektywie. Oceniała projekty parków technologicznych czy klastrów dużych inwestycji infrastrukturalnych. Oceniała również biznes plany osób, które zamierzały rozpocząć działalność gospodarczą i uzyskać wsparcie w formie dotacji w ramach projektów realizowanych przez Wojewódzki Urząd Pracy.
Cały czas też poszerzała swoje kwalifikacje. – Nie jestem osobą, która większość wolnego czasu spędza z koleżankami na ploteczkach, chyba mam za dużo energii i wolę robić coś konkretnego – śmieje się. – Generalnie lubię pogłębiać wiedzę. Uważam, że inwestycja w samego siebie jest najlepszą inwestycją. I naprawdę nie miałam nigdy takiego okresu w życiu, w którym nie studiowałam albo nie brałam udziału w innych formach szkoleń. Ukończyła m.in. kurs samodzielnego księgowego, uzyskując certyfikat sygnowany przez Ministerstwo Finansów, kurs dla członków rad nadzorczych, studia podyplomowe z kontrolingu, a od ubiegłego roku studiuje prawo.
Codziennie dojeżdża do pracy z Bielska, ale nie narzeka, bo pociągiem zajmuje jej to tylko godzinę – Mimo początkowo ciężkiego dojazdu postanowiłam się nie przeprowadzać, wiele osób dojeżdża stąd codziennie do Katowic. Szkolnictwo jest tu na dobrym poziomie, więc moje córki nic na tym nie straciły, a mieszkamy w pięknym turystycznym regionie. Malownicze widoki docenia szczególnie wówczas, gdy zakłada dres i sportowe obuwie, żeby pobiegać, nawet kiedy jest ujemna temperatura – inaczej przecież nie przygotuje się do maratonu. – Moja mama pyta mnie po co ja to wszystko robię, ale ja czuję się szczęśliwa, kiedy jestem w wirze i to jest właśnie mój sposób na życie! – zdradza Małgorzata Obuchowska-Gembala.
Beata Sekuła