Zaangażowanie, profesjonalizm, ale i dobra zabawa
Rozmowa z Januszem Piekarskim, prezesem i trenerem MSPN „Górnik” Zabrze, nagrodznym tytułem: Lider z powołania, na temat roli efektywnego trenera, rozwoju młodego zawodnika oraz zdobywania umiejętności rozwiązywania problemów, nie tylko na boisku…
Jak długo jest Pan związany z piłką nożną?
Jako trener prowadzę zajęcia od 2009 roku. Jako czynny zawodnik od dziewiątego roku życia, najpierw w moim mieście rodzinnym w Tarnowskich Górach, a w piątej klasie szkoły podstawowej zacząłem grać w Górniku Zabrze. Nadal jeszcze gram, kiedy tylko mam okazję ale już w niższych ligach, bo nie ma czasu na treningi.
Teraz mieszka Pan w Zabrzu, więc łatwiej jest godzić obowiązki trenera, ale będąc uczniem Salezjańskiego Zespołu Szkół w Tarnowskich Górach musiał Pan dojeżdżać na treningi?
Tak, grałem w Górniku Zabrze jako środkowy pomocnik. Niestety miałem pecha, bo w klubie nastąpił akurat rozłam. Nasz rocznik oraz nieco starsi nie mogli przebić się do pierwszego składu, ponieważ ówczesne władze klubu wolały sprowadzać chłopaków z innych zakątków Polski niż inwestować w lokalną młodzież.
Miał Pan na swoim koncie sukcesy?
Zajęliśmy drugie miejsce w lidze śląskiej juniorów starszych i to był dla nas duży sukces. bo nikt się nie spodziewał, że akurat ten rocznik pod kierunkiem trenera Werońskiego będzie w stanie cokolwiek zdziałać.
Wielu młodych ludzi zaniedbuje edukację kosztem swojej pasji. Bywało tak, że miał Pan w trakcie lekcji treningi?
Nie mieliśmy szkoły sportowej, także trenowaliśmy w drugiej połowie dnia. Dzień zaczynałem od pobudki o 7 rano, pakowałem dwie torby i jechałem do szkoły, później trzema autobusami jeszcze na trening. Do domu wracałem po 21. I tak wyglądał mój każdy dzień.
Studiował Pan w Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach w trybie dziennym, więc chyba nie łatwo to było pogodzić z grą na boisku?
Jakoś to godziłem. Mogłem grać na poziomie czwartej ligi, udzielałem się też na zawodach akademickich, ale też musiałem się uczyć. Obecnie piszę pracę doktorancką pod kierunkiem prof. dr hab. Jana Ślężyńskiego.
Ale jako trener też musi Pan pewne predyspozycje posiadać?
To prawda. Często się mówi, że praca trenera jest bardziej wymagająca niż dyrygenta w orkiestrze. Tam wszyscy grają tę samą melodię, pod jedną nutę, a w piłce jest wiele rzeczy pobocznych, do których trzeba się dostosować.
Czy zgodzi się Pan ze stwierdzeniem, że zawodnik, wchodząc w wiek seniora nie zawsze ma te same umiejętności, co wtedy, kiedy staje się juniorem?
To prawda, że czternastolatek może sprawiać wrażenie obiecującego zawodnika, ale niekoniecznie tak musi być, kiedy osiągnie lat osiemnaście.
Czego Panu zabrakło ?
Trochę szczęścia, pewnie też umiejętności, ale też żałuje, że nie miałem agenta czy menadżera.
Pana młodzi zawodnicy powinni posiadać już menadżera?
Myślę, że na etapie szkoły średniej powinni posiadać osobę, która będzie mogła ich zarekomendować właściwym ludziom. Współpracuję z osobami, które przyglądają się naszym zawodnikom z klubu i kontaktują się z trenerami drużyn seniorskich, którzy często zapraszają na testy wskazanych piłkarzy. Tym chłopakom trzeba dawać szanse!
Co się Pana zdaniem liczy najbardziej u zawodnika w wieku szesnastu czy osiemnastu lat?
Młodzież w wieku osiemnastu lat powinna być doskonale przygotowana do gry pod względem technicznym, tu nie ma już wiele miejsca na poprawki. Natomiast sprawność motoryczną można jeszcze wyćwiczyć w późniejszych latach.
Pełni Pan trochę taką rolę nauczyciela. Ma Pan jednak o tyle ułatwione zadanie, że dzieci robią to z pasją i przychodzą z chęcią na treningi.
Wyszedłem z założenia, że nigdy w życiu nie będę klasycznym nauczycielem- albo będę prowadził zajęcia w klasach sportowych, albo wcale. Obecnie poświęcam na to osiemnaście godzin zajęć tygodniowo. Oprócz tego od pięciu lat prowadzę szkółki piłkarskie Centrum Sportu „ Asy” w Tarnowskich Górach i Zabrzu, gdzie zajmuję się szkoleniem dzieci już w wieku od czterech do dziesięciu lat, co nie jest łatwe i przyznaję, że ciągle jest jeszcze niewielu trenerów, pracujących w odpowiedni sposób z takimi dziećmi w Polsce.
Oprócz treningu ważna jest chyba również odpowiednia dieta.
Oczywiście, ale nie w tak młodym wieku. W wieku szesnastu – osiemnastu lat ma szczególnie bardzo duże znaczenie.
A na co wpływa? Na masę mięśniową czy na energię?
I na jedno, i na drugie. Na samopoczucie też. Zależy też jaką dietę się stosuje i w jakim celu. Można stosować dietę na redukcję tkanki tłuszczowej, na zwiększenie masy mięśniowej itd. Jest to kwestia tego, co jest akurat potrzebne. Przykład idzie z klubów z Zachodniej Europy. Zresztą nie bez powodu mówi się, że za pięć, dziesięć lat wszyscy na świecie będą trenować mniej więcej tak samo, a o tym czy się odniesie sukces będą decydować takie aspekty jak odżywianie, regeneracja i psychologia. Organizm musi mieć paliwo do uprawiania sportu. Ważne jest to jak się je przed treningiem, po treningu, 48 godzin przed meczem, po meczu…
A które składniki są najważniejsze?
Nie ma reguły. Trudno jednoznacznie stwierdzić, że jakieś produkty są ważniejsze od innych. To nie jest też tak, że dieta, która będzie dobra dla Pani będzie dobra też dla mnie. Często stosuje się takie ogólnikowe schematy i każdy ma tak samo się odżywiać. To jest błąd. Dietę trzeba rozważyć indywidualnie, bo dla jednej osoby dana dieta będzie dobra, a z kolei w przypadku innej przyczyni się np. do nadmiernego przyrostu wagi. Jeżeli po trzech tygodniach okaże się, że ktoś, kto ją stosuje staje się apatyczny, to znaczy, że trzeba coś zmienić.
Trenuje Pan dzieci w każdym wieku…
Ostatnio przyszedł do mnie na zajęcia chłopiec w wieku 3,5 lat. Ogólnie muszę powiedzieć, że praca z dziećmi w wieku 4-10 lat sprawia mi chyba największą przyjemność i bardzo prawdopodobne, że skupie się wyłącznie na pracy z dziećmi w tym wieku. Zobaczymy co przyniesie czas. Najlepsze w tej pracy jest to, że nie ma sytuacji, że ktoś nie chce ćwiczyć, czy nie ma motywacji. Ponadto nikt w tym wieku nie jest jeszcze przesiąknięty naszą „specyficzną” narodową mentalnością. Tutaj dzieci zawsze chcą ćwiczyć i są zadowolone poprzez włożony wysiłek. Nie było też jeszcze takiej sytuacji, żebym wyszedł np. zdenerwowany po takich zajęciach. Dzieci to nasza przyszłość- trzeba włożyć w ich rozwój maksimum wysiłku ale trzeba też to lubić. Nie każdy nadaje się do pracy z dziećmi jak i nie każdy może pracować z drużynami seniorskimi.
Na czym polegają treningi takich maluchów?
Niektórzy twierdzą, że taki trening powinien odbywać się dwa razy w tygodniu. Ja wychodzę z założenia, że jeśli dziecko może biegać na dworze całą dobę, to lepiej od razu zaszczepiać prawidłowe nawyki i ingerować w rozwój psychomotoryczny, pozostawiając oczywiście ogromną swobodę w działaniu. Sądzę, że w tym wieku robienie treningów czysto piłkarskich nie jest dobrym rozwiązaniem. My po prostu wchodzimy w zajęcia ogólnorozwojowe i organizujemy zabawy „przemycając” do nich ćwiczenia z piłką. Dodatkowo zajęcia są o tyle specyficzne, że mogę powiedzieć z pełną odpowiedzialnością – nikt inny takich nie prowadzi. Dysponujemy odpowiednim sprzętem sportowym, bardzo dobrą kadrą trenerską, a frekwencja na zajęciach jest naprawdę duża. Warto dodać, że w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym bardzo ważne jest nauczenie właściwych postaw i nawyków ruchowych. Ponadto wiadomo, że potencjalnie niemal każde dziecko posiada jakąś wadę postawy, którą należy rozpoznać i skorygować właśnie w wieku przedszkolnym, a najpóźniej wczesnoszkolnym. My to z powodzeniem wprowadziliśmy w Asach. Trzeba pamiętać, że prawidłowy wzorzec ruchu wpływa na wykonanie bardziej skomplikowanych czynności ruchowych i umożliwia rozpoznanie „talentu sportowego”.
Czyli oni są dobrze przygotowani, tylko muszą gdzieś zaistnieć?
Tak. Dlatego obecnie poszerzam ofertę i otwieram zajęcia również dla dzieci niepełnosprawnych intelektualnie, w tym o umiarkowanym i lekkim upośledzeniu. Młodzi ludzie z dysfunkcjami poza tym, że uczęszczają do szkoły resztę dnia spędzają w domach. Dlaczego nie prowadzić zajęć także dla nich? Wszystko jest już zaplanowane i od września wystartujemy.
Co sprawia Panu największą frajdę w roli trenera?
Największą frajdę sprawiają mi mecze, lubię ten zastrzyk adrenaliny. Zawsze staram się bardzo dobrze przygotować chłopaków pod względem mentalnym i technicznym, z drugiej strony samo przebywanie z nimi to dla mnie przyjemność, a nie zwykły obowiązek. Ze starszymi zawodnikami rozmawiam na różne tematy życiowe. Jako trener staram się ich inspirować, bo moje podejście do życia bardzo się różni od takiego tradycyjnego. Staram się ich tego nauczyć, gdy mamy na to czas. Lubię im zadawać psychologiczne zagadki oraz sprawdzać, co myślą na dany temat.
Trochę jak ojciec. Przyda się to zapewne Panu w przyszłości.
Zdarza się tak, że rodzice przychodzą i mówią: „Trenerze, proszę z nim pogadać, bo nie mam na niego żadnego wpływu”. Z jednej strony to miłe, z drugiej nie zawsze tak to powinno wyglądać.
Jako zespół macie na koncie kilka sukcesów…
Wygrywaliśmy różnego rodzaju turnieje. Rok temu chłopcy wygrali III ligę śląską juniorów młodszych. W ostatnich tygodniach awansowali do I wojewódzkiej ligi juniorów starszych, wygrywając II ligę juniorów starszych.
Gratuluje awansu. Jest on pewnie uwieńczeniem regularnych treningów, ale i obozów przygotowawczych. Gdzie najczęściej trenujecie?
Często jeździmy do Kobylej Góry. Lubię ten ośrodek ze względu na bardzo dobre boisko, i pozostałe warunki które są też na wysokim poziomie.
Jaka jest recepta na sukces w Pana zawodzie? Jaki powinien być idealny trener?
Szczerze, to nie wiem. Jest wiele koncepcji jeśli chodzi o prowadzenie drużyn i zawodników. Niektórzy stoją przy ławce i cały czas krzyczą, inni chcieliby wejść na boisko, a jeszcze inni nie angażują się zbytnio w przebieg gry. W moim odczuciu dzieci same powinny podejmować decyzje podczas gry. Trener, który ciągle krzyczy nie pomaga zawodnikowi w podejmowaniu samodzielnych decyzji. Na boisku ciągle pojawiają się problemy, które trzeba rozwiązywać. Jeśli nie pozwolimy dzieciom nauczyć się tego od najmłodszych lat, to potem będą miały z tym duży kłopot. Nawet jeżeli nie zwiążą przyszłości ze sportem, to będą mieli tę wolę walki, zwycięstwa, chęć do rywalizacji i rozwiązywania problemów.
Jakie ma Pan plany na najbliższy czas?
Otwarcie szkółki dla dzieci niepełnosprawnych intelektualnie. Poza tym otwieramy treningi bramkarskie dla maluchów. Ostatnio też wiele osób pyta o zajęcia dla dziewcząt, dlatego pomagam otworzyć takie zajęcia. Zajęcia, które prowadzę obecnie są nastawione bardziej na chłopców, dlatego chcę pomóc przy tworzeniu zajęć specjalnie dla dziewczynek i to z pewnością będzie ogromny sukces na wielu płaszczyznach. Zawsze powtarzam moim dzieciakom: „bawcie się dobrze”, bo to, co robią ma im sprawiać przede wszystkim przyjemność ale trzeba im w tym pomóc np. poprzez organizację właśnie takich zajęć.
Rozmawiała Beata Sekuła