Sebastian Świderski-prawidziwy lider na odpowiednim miejscu!

0
1970

Sebastian Świderski to wielokrotny reprezentant Polski w siatkówce. Ma na koncie liczne sukcesy krajowe i zagraniczne. Sięgnął m.in. po wicemistrzostwo świata w 2006 roku i dwukrotnie grał na igrzyskach olimpijskich. Jest prezesem Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, którą wcześniej trenował. Pod jego wodzą klub z Kędzierzyna dwa razy zdobył Puchar Polski. W Programie Lider z powołania został laureatem w kategoriach Lider w sporcie oraz zarządzaniu.

2019.05.04 Kedzierzyn Kozle Siatkowka, Plus liga sezon 2018/2019 ZAKSA Kedzierzyn Kozle – ONICO Warszawa N/z Mistrz Polski Zaksa Kedzierzyn Kozle, Puchar zloto, Mistrzostwo, Radosc Foto Rafal Rusek / PressFocus 2019.05.04 Kedzierzyn Kozle Volleyball Polish Plus League season 2018/2019 ZAKSA Kedzierzyn Kozle – ONICO Warszawa Mistrz Polski Zaksa Kedzierzyn Kozle, Puchar zloto, Mistrzostwo, Radosc Credit: Rafal Rusek / PressFocus

Prezes Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle pozostał skromnym człowiekiem, chociaż lista jego osiągnięć jest imponująca i długa. Jak sam o sobie mówi, nigdy nie starał się być liderem, wolał stać nieco z boku głównego nurtu wydarzeń. Tymczasem życie napisało dla niego własny scenariusz, w którym został obsadzony w roli zarządzającego klubem sportowym ze ścisłej europejskiej czołówki.

Jakie są największe różnice między zarządzaniem drużyną a zarządzaniem klubem?

Bardzo duże. Trener zarządza bowiem zwykle kilkunastoosobowym zespołem ludzkim i podejmuje decyzje związane z treningami. W gestii zarządu i prezesa pozostają natomiast sprawy personalne, dotyczące wyjazdów krajowych i zagranicznych, zakupu sprzętu bądź odżywek.

Trenerowi jest łatwiej pracować, bo skupia się jedynie na swoich zawodnikach i sztabie trenerskim oraz medycznym. Tymczasem prezes musi być liderem dla wszystkich zatrudnionych w klubie ludzi. Do jego obowiązków należy również współpraca z właścicielami klubu, sponsorami, osobami sprzyjającymi. To sprawia, że lista kontaktów i harmonogram spotkań jest większy.

Jakie największe trudności napotyka Pan w swojej pracy?

Na tym stanowisku trzeba podejmować niekiedy bardzo trudne decyzje. Bywa że robi się to wbrew własnej woli i sumieniu. Sentymenty należy niestety odsunąć na bok, gdy w grę wchodzą finanse i możliwości zarówno drużyny, jak i klubu.

Przykrym i bardzo osobistym przeżyciem było dla mnie przekazanie niedawnym kolegom z szatni informacji o rozwiązaniu umowy i podziękowaniu im za pracę.

Z czego jest Pan najbardziej dumny jako sportowiec, trener i prezes?

Na pewno z wyników, ponieważ jesteśmy klubem sportowym nastawionym na osiąganie sukcesów oraz dawanie radości ludziom w całej Polsce, nie tylko w naszym regionie. Dumą napawa mnie fakt, że grając w elitarnych rozgrywkach Ligi Mistrzów godnie reprezentujemy nasz kraj ku zadowoleniu wszystkich rodaków kibicujących siatkówce. Bardzo mnie cieszy każda nowa podpisana umowa, ostatnio z pierwszym trenerem zespołu. Pozyskany na to stanowisko Serb Nikola Grbić to przecież niezwykle utytułowany zawodnik i trener, wielokrotny medalista imprez rangi światowej z reprezentacją swego kraju oraz w barwach klubowych. Z tego względu zatrudnienie go dla klubu Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle to ogromny sukces marketingowy i wizerunkowy. Mam nadzieję, że szkoleniowiec ten pomoże nam w osiąganiu jak najlepszych wyników sportowych.

Nikola Grbić to legenda siatkówki. Skąd pomysł, by sprowadzić go do Kędzierzyna?

Wynikł on z rezygnacji poprzedniego trenera, Włocha Andrei Gardiniego, który nie zaakceptował naszych propozycji odnośnie dalszej współpracy i wrócił do swojej ojczyzny. W tym momencie rozpoczęliśmy poszukiwania innych kandydatów. Pojawiło się kilka nazwisk na rynku, wśród nich serbskiego szkoleniowca, który pożegnał się z klubem z Werony. Nasze rozmowy trwały kilka dni, bo trener poprosił o czas na załatwienie spraw prywatnych. Jego małżonka jest Włoszką, dzieci chodzą do włoskich szkół, a poza tym był również selekcjonerem reprezentacji Serbii, co mogło rodzić pewne komplikacje. Cieszę się, że udało mu się znaleźć wyjście z sytuacji i zdecydował się z nami zostać. Jako klub zrobimy wszystko, by miał jak najlepsze warunki do pracy i mógł widywać się z rodziną tak często, jak to możliwe.

Jak wygląda wasza działalność na rynku lokalnym?

Ściśle współpracujemy z Kędzierzyńskim MKS-em i Strzelcami Opolskimi, które są beniaminkiem pierwszej ligi. To nasz drugi zespół i chcemy, aby utrzymał się w swojej klasie rozgrywkowej. Młodym zawodnikom stwarzamy szanse, by mogli w przyszłości trafić do naszego klubu. Już teraz mogą trenować z najlepszymi, bo w Strzelcach mamy drużynę będącą mieszanką rutyny z młodością. Jest to najlepszy sposób, by podnosić sportowe umiejętności młodzieży na coraz to wyższy poziom. Nie planujemy ściągać do nas gwiazd światowego formatu. Obserwujemy młode talenty i stawiamy na ich rozwój, wiążąc z nimi nadzieje na przyszłość. W drużynie Strzelec grają zawodnicy doświadczeni. Sławomir Jungiewicz, który wraca do formy po kontuzji sam poprosił o możliwość trenowania właśnie tam.

Jeśli chodzi o współpracę z rozmaitymi placówkami oświatowymi, opiekujemy się klasą sportową w jednym z kędzierzyńskich liceów. Często jesteśmy zapraszani do różnych szkół, choćby przy okazji lekcji wf-u. Chętnie to robimy, bo inwestycja w młodzież kiedyś się zwróci. Przy okazji również pozyskujemy grono nowych kibiców, których wierna grupa towarzyszy nam od lat.

Jakie mają Państwo aspiracje na nowy sezon?

Aspiracje na pewno są duże. Musimy jednak mierzyć siły na zamiary, mając na uwadze możliwości finansowe i kadrowe. Ktoś powie, że grają ludzie, a nie pieniądze, ale nie możemy sobie pozwolić na spychanie spraw budżetowych na drugi plan. Stabilizacja finansowa jest niezwykle istotna i będę robił wszystko, by ją zachować. Wiele polskich klubów zmaga się z rozmaitymi problemami. Szukają nowych źródeł dochodów, sponsorów, partnerów biznesowych. My mamy szczęście, że naszym właścicielem i głównym sponsorem są Zakłady Azotowe Kędzierzyn i cała Grupa Azoty, która bardzo mocno wspiera sport w naszym kraju.

Jeśli chodzi o imprezy krajowe i zagraniczne, chcielibyśmy, aby w zespole, zarówno w szatni, jak i poza nią, panowała jak najlepsza atmosfera, tzw. team spirit. Wtedy można wiele zdziałać. Naszym celem są dobre występy w Lidze Mistrzów. Mimo że Zenit Kazań, Cucine Lube Civitanova czy Sir Safety Conad Perugia finansowo biją nas na głowę, umiejętnościami oraz ambicją możemy dużo nadrobić i pokusić się o sprawienie nie tylko niespodzianki, ale nawet sensacji.

A Pana pasje?

Są również związane ze sportem. Najważniejsze, by zdrowie pozwoliło mi na spotkania z przyjaciółmi i granie w siatkówkę. Ta dyscyplina jest moim życiem i nie wyobrażam sobie w tej dziedzinie żadnych zmian.

Kiedy zaczęła się Pana przygoda z siatkówką?

W trzeciej klasie szkoły podstawowej. Miałem wtedy 10 lat i nie przypuszczałem, że pokocham ją na całe życie. Z biegiem czasu odnosiłem w siatkówce sukcesy, ponosiłem porażki. Były to niezwykle cenne lekcje, dzięki którym zrozumiałem, że należy postawić na tę właśnie dyscyplinę sportu. W tym przekonaniu utwierdziłem się jeszcze w podstawówce, kiedy trafiłem do młodzieżowego zespołu Znicza Gorzów. Wtedy występował w trzeciej lidze. Tam właśnie spotkałem świętej pamięci Huberta Jerzego Wagnera, trenera Stilonu Gorzów, który przyszedł na nasz trening. Legendarny szkoleniowiec przywitał się i każdemu uścisnął dłoń. Było to mocne przeżycie. Później trafiłem pod jego skrzydła do pierwszej reprezentacji, w której zadebiutowałem w 1996 w meczu z Izraelem. Byłem już pewien, że pozostanę przy siatkówce na dobre i złe.

A Pana idole?

Stanisław Kuryś, który był moim pierwszym trenerem wychowania fizycznego. Do dzisiaj utrzymuję z nim kontakt. Jak nikt potrafił mnie motywować w chwilach zwątpienia. Marian Świątek z kolei szkolił mnie we wspomnianym wcześniej Zniczu Gorzów. W czasach seniorskich idolem został Waldemar Wspaniały, były trener reprezentacji Polski, z którym cały czas mam bardzo dobre relacje. Wraz z rodziną ci wspaniali ludzie ukształtowali mój charakter i osobowość.

A jakie cechy są według Pana najważniejsze w życiu?

Waleczność. Bo w życiu nie wolno się poddawać. Ja po każdym upadku starałem się podnieść i walczyć. Porażki formowały mnie jako człowieka.

rozmawiał: Tomasz Czarnecki

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj