Runmageddon – czyli bierz z życia więcej!

0
4144

Jarosław Bieniecki, były dyrektor w wielu korporacjach, lekkoatleta i wielokrotny mistrz Polski w biegach na 3 i 5 kilometrów, założyciel największego w Polsce i co raz bardziej popularnego za granicą biegu z przeszkodami – Runmageddonu. Za wybitne osiągnięcia w organizowaniu biegów z przeszkodami jak również za motywowanie ludzi do walki z ich słabościami, sięgania po więcej oraz dawanie emocji jedynych w swoim rodzaju, został nagrodzony tytułem Lidera z powołania.

Jaro Bieniecki – nowe życie

Runmageddon był rewolucją w jego życiu. Zrezygnował z bezpiecznej i dochodowej pracy w międzynarodowej firmie, w której miał szanse na udziały. Pożegnał się ze służbową komórką, laptopem i samochodem. Przede wszystkim musiał zrezygnować ze stałej i to nie małej pensji, która pozwalała na dostatnie życie jego rodzinie, w tym na prywatne przedszkole dzieci. – Wiedziałem jednak, że nikt mi już nie powie: „Twój pomysł jest świetny, ale nie przeszedł ścieżki akceptacji w korporacji” – zauważa Jarosław Bieniecki, założyciel i prezes Runmageddonu. – Nowe przedsięwzięcie, pełna swoboda, ale i pełna odpowiedzialność. Nie każdy tak chce i pewnie nie każdy powinien, ale ja to uwielbiam…

Ukończył stosunki międzynarodowe w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie, studiował też nauki polityczne i ekonomię w Alabamie, tam gdzie filmowy Forrest Gump łowił krewetki i pokonał maraton do Pacyfiku i z powrotem. Po powrocie do Polski zaangażował się w organizowanie Maratonu Warszawskiego. Dość szybko został szefem trasy, potem dyrektorem sportowym – ta przygoda trwała prawie trzy lata. W międzyczasie pomagał bratu w organizacji „Biegu Rzeźnika” (bieg na trasie blisko 100 km). Kolejnym etapem poszukiwań drogi zawodowej była praca w kilku korporacjach, zwykle na poziomie dyrektora, po czym wrócił do pasji biegania, tworząc w 2014 r. bieg z przeszkodami, czyli Runmageddon.

Kolejne wyzwania, kolejni uczestnicy oraz miejsca

W pierwszym biegu wzięło udział 800 uczestników. W tym roku najliczniejszy z nich liczył 10 000 osób, w tym ponad 2 000 dzieci. Sumarycznie w przedsięwzięciu uczestniczyło ponad 110 tys. osób. Firma Jarosława Bienieckiego organizuje obecnie około 16 eventów w ciągu roku, z biegami na dystansie od 3 do 40 km, oraz dwa za granicą – jeden na Saharze, drugi w Gruzji na Kaukazie. Planowane są także wydarzenia na innych kontynentach, np. w Ameryce Południowej. W większości są to biegi z przeszkodami, w których uczestnicy muszą pokonać błoto, wodę, doły, ścianki, bagna, drążki gimnastyczne i najróżniejsze inne przeszkody testujące wytrzymałość, sprawność, zmysł równowagi, celność rzutu, a także sprawdzające odporność psychiczną przy konieczności wejścia do lodowatej wody czy pokonania ognia.

Założyciel tej organizacji żartuje, że to największy cyrk obwoźny w kraju, który jest rozstawiany w rożnych miejscach przez kilkadziesiąt stale współpracujących osób. Pracują tu niezwykle zaangażowani ludzie, którzy zawsze znajdą rozwiązanie zaistniałego kryzysu, nawet w sytuacji burzy piaskowej na Saharze. – Na pustyni mieliśmy trzy starty, dzień po dniu, i dowiedzieliśmy się, że trzeciego będzie burza piaskowa. Na ten dzień zaplanowany był odcinek 20 i trudniejszy 40 km – wspomina Jarek Bieniecki. – By uniknąć zagrożenia, zorganizowaliśmy bieg nocny, który okazał się wyjątkowo atrakcyjny dla uczestników i wejdzie już na stałe do programu eventu na Saharze. Uczestnicy, kończąc bieg o godzinie 10 przy dobrej pogodzie, przypuszczali, że ich opiekuni wymyślili sobie tę burzę, aby szybciej zakończyć pobyt. Jednak, gdy w południe wyjeżdżali, rozpętało się piaskowe piekło, wokół było zupełnie szaro, przekonali się więc, że organizatorzy stanęli na wysokości zadania.

Nie jest łatwo, gdy co chwilę podejmujemy nowe wyzwania. Z góry zakładam trudności, więc ludzie w zespole często potrzebują wsparcia. Zawsze wierzę w ich dobrą wolę i chęć pomocy – podkreśla prezes. – Problemy próbuję rozwiązać wraz z osobą, która się z nimi mierzy. Daleki jestem od tego, aby w pierwszej kolejności szukać winnych. Najpierw trzeba rozwiązać problem, a następnie zastanowić się, co zrobić, by w przyszłości się nie powtórzył.

Książka z bohaterami z błota

Dziś ludzie mają potrzebę zmian, a takie działania jak Runmageddon przyczyniają się do ich rozwoju. – Bieg jest przełamaniem pewnych barier, własnych słabości, niesamowitym impulsem dającym siłę do walki z chorobą, powrotu do kondycji czy właściwej sylwetki – zauważa Jarek Bieniecki. – Ludzie dzielą się z nami tymi doświadczeniami, a ich niesamowite historie wydaliśmy w formie książki pt. „Runmageddon- czyli bierz z życia więcej!”. W tym roku zostanie wydana kolejna część.

W nowej książce znajdzie się historia uczestnika Runmageddonu – chłopaka z porażeniem czterokończynowym, który musi włożyć o wiele więcej pracy niż jego rówieśnicy w poprawne wykonanie każdego ruchu. I ten chłopak zakochał się w Runmageddonie. Przyjeżdża w różne miejsca w Polsce, tam gdzie organizowane są kolejne biegi z przeszkodami, by wziąć w nich udział.

– Wzrusza nas to, kiedy widzimy, że osoby z trudnościami fizycznymi podejmują wyzwanie i radzą sobie z trasą – mówi Aleksandra Bachta Rzecznik Prasowy Runmageddonu. Wzbogaceni takimi doświadczeniami, wychodzimy z zaproszeniami dla grupy dzieci z zespołem Downa oraz domów dziecka i pomagamy im w starcie. Ponadto Fundacja angażuje się w rożne inne akcje społeczne, współpracując np. z WOŚP-em oraz Stowarzyszeniem „Wiosna”, organizatorem Programu Szlachetna Paczka.

Niezwykłym jest to, że ludzie traktują Runmageddon jako jedno z najważniejszych wydarzeń w ich życiu, czasem największe i jest to dla nich platforma do zmiany siebie, która sprawia, że zaczynają myśleć o sobie lepiej i nabierają wiary w to, że ich życie może stać się lepsze – podsumowuje Jarosław Bieniecki.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj