Cechy lidera – nabyte oraz wrodzone?
Wywiad z Gabrielą Pudlo-Chojnacką, przedsiębiorcą (prezes Przedsiębiorstwa Górniczo-Budowlanego i Produkcyjno-Handlowego POCH Sp. z o. o. w Zabrzu) oraz działaczką społeczną (wiceprzewodnicząca Rady Miasta, prezes Zabrzańskiej Izby Przemysłowo-Handlowej) na temat rozwijania cech dobrego menadżera oraz osiągania celów. Pani Prezes została właśnie nominowana do tytułu Lider z powołania.
Co sprawia, że człowiek staje się liderem?
Myślę, że to splot różnych sytuacji powoduje, że człowiek nabywa albo rozwija cechy lidera.
Czy w szkole pełniła Pani już role przywódcze?
Nie wiem czemu, ale byłam jakoś zauważana. Kiedy, np. w piątej klasie zmieniłam szkołę podstawową to od razu zostałam przewodniczącą klasy, choć przecież dzieci mnie jeszcze nie znały.
Może za sprawa interesującej powierzchowności?
Możliwe (śmiech). Byłam ostatnio w przedszkolu na konkursie „Mam talent”. Jak dzieci wyszły na scenę to po prostu ich buzie, oczy od razu zasugerowały, kto tu ewentualnie z tej grupy ma szansę zostać liderem. Już w przedszkolu można takie cechy zauważyć, więc uważam, że jest to mieszanka cech, które się dziedziczy oraz umiejętności, które się nabywa w trakcie życia. W życiu pojawiają się różne sytuacje, kiedy człowiek ma szansę wykazać się odwagą i wystąpić, coś powiedzieć, zdominować to środowisko, w którym się znajduje. Kiedy inni ocenią taką postawę pozytywnie, to powoduje, że się taką osobę „puszcza do przodu”, nakładając na nią więcej obowiązków. Jeśli taki człowiek jest zdolny i ambitny, to stara się spełnić oczekiwania grupy i zostaje świetnie zmotywowany do dalszego rozwoju.
Lider to człowiek ambitny, ale z tego co Pani powiedziała wynika też, że musi być pracowity.
Tak, to jest konieczność. Uważam, że każdy człowiek bywa też leniem, lecz że jest to cecha nabyta. Jeżeli będzie pielęgnował to lenistwo, nigdy nie zostanie liderem. Jeżeli dostrzeże, że robi coś dla siebie, ale przede wszystkim dla innych, a jednocześnie ci inni też to zauważą, to będą ciągle nakładać na niego nowe obowiązki, zwiększać oczekiwania i jeżeli taka osoba będzie tylko chciała, to pójdzie do przodu.
Lider powinien chyba też potrafić delegować obowiązki?
Tak. Często podkreślam, że fajnie jest być liderem, ale musi być zespół, który ten lider reprezentuje, a jednocześnie wykorzystuje cechy członków tego zespołu, umiejąc właśnie delegować odpowiednie zadania odpowiednim osobom. Lider musi potrafić wyłonić z zespołu, z którym pracuje, osoby o właściwych cechach, którym deleguje odpowiednie zadania. Jak trafi na nieodpowiednich ludzi, to całe przedsięwzięcie po prostu legnie w gruzach. Jeżeli ktoś nie umie sam poradzić sobie z wyłonieniem takich osób, to powinien skorzystać z profesjonalnej pomocy coacha. Za kilka lat przejdę na emeryturę, szukam więc lidera, który mnie zastąpi i również poprosiłam o wsparcie specjalisty w tym zakresie.
Czy współpraca z coachem jest wyrazem profesjonalizmu?
Tak myślę. Trzeba umieć się radzić i słuchać innych, bo kiedy nie ma się tego rodzaju pokory, to wpada się w samozachwyt i popełnia błędy. Nasza pani coach przeprowadziła testy z naszymi czterema pracownikami, a później musieliśmy zrobić dla nich odpowiednie szkolenie.
Ciągle jeszcze wśród liderów jest więcej mężczyzn, prawda?
No tak jest, ale wróćmy w takim razie jeszcze na chwilę do czasów mojego dzieciństwa. Kiedy miałam trzy lata urodził się mój brat i wiadomo, jak to bywało w tamtych czasach, rodzice widzieli w nim spadkobiercę nie tylko nazwiska, ale jednocześnie uważali, że to on będzie „motorem” tej rodziny. Dlatego zaczęłam próbować go zdominować od samego początku. Musiał mnie słuchać, bo uważałam, że jest za bardzo faworyzowany, a ja już wtedy nie chciałam pozwolić na obniżanie własnej wartości. Nie chciałam odgrywać roli grzecznej dziewczynki, która w chłopcu widzi przywódcę, bo przecież jest tak w naszym społeczeństwie, że mężczyźni są jakby naturalnie postrzegani jako liderzy.
Dlaczego?
Są chyba bardziej zdeterminowani i kierują się większym racjonalizmem. Kobiety wkładają w to więcej emocji, podchodzą do tego bardziej uczuciowo.
Które cechy oprócz konsekwencji i pracowitości przydały się Pani najbardziej?
Te wyuczone, bo wrodzone się ma i o nich się nie myśli. Przede wszystkim wydaje mi się, że mam pewien przerost ambicji. Czasami sama sobie mówię: „spasuj”. Może podświadomie konkuruję z moim mężem (Jan Chojnacki, były poseł na sejm II, III i IV kadencji, przedsiębiorca). On zawsze był liderem i motywował mnie do działania, wiele też od niego się nauczyłam. Przyjęłam również jego nazwisko i chcę, żeby było ono odbierane pozytywnie. Dla mnie nazwisko to marka, której muszę pilnować. Jak mnie Pani pyta o nabyte cechy, to wydaje mi się, że od czasów studiów przebywam w bardzo męskim środowisku, np. podjęłam je na politechnice, gdzie na roku było 120 osób, w tym 12 kobiet. Nie miałyśmy żadnych forów, tylko trzeba było dorównać tym umysłom ścisłym. Potem była praca na kopalni i tutaj znowu musiałam się przebijać i udowadniać, że mam odpowiednie kompetencje.
Mężczyźni często myślą, że jak kobieta ma siłę przebicia to jest agresywna. Jak Pani osiągała swoje cele?
W tamtym okresie szczególne musiałam przyjąć łagodną postawę, nie udowadniałam mężczyznom, że jestem lepsza. Wzięłam sobie do serca słowa mojej mamy, że z władzą się nie walczy. Pamiętałam o tym również, kiedy zostałam radną. Uważam, że należy szanować osoby wybrane na pewne stanowiska, ponieważ stało się to w procesie demokratycznych wyborów. Nie wszyscy, a szczególnie przedstawiciele innej opcji tak uważali… Sądzę, że w stosunku do przełożonych należy wyrażać swoje opinie w dyplomatyczny sposób, nawet jeśli ma się inne zdanie w pewnych kwestiach.
A jak długo była Pani radną, a potem wiceprzewodniczącą Rady Miasta w Zabrzu?
Cztery lata, a potem już nie kandydowałam. Wytrzymałam na tym stanowisku całą kadencję, chociaż stwierdziłam, że wolę angażować się w działania, które przynoszą konkretne rezultaty. Już wcześniej buntowałam się wewnętrznie, ale nie mogłam zawieść tych, którzy na mnie głosowali. Mój mąż mówił, żebym tego nie robiła, bo mieszkańcy oddali głos na mnie, więc nie mogę ich zawieźć i muszę być konsekwentna.
Czyli dobrze jest, kiedy kobieta – liderka ma dodatkowe wsparcie w najbliższej osobie?
Tak. Ja mam wsparcie w mężu i zawsze będę to podkreślać. Oczywiście nie mówię, że się z nim nie spieram albo nie mam innych poglądów, ale słucham jego rad i często z nich korzystam.
A jakie są największe wyzwania w Pani życiu zawodowym?
Wyzwaniem jest zawsze utrzymanie firmy na rynku, poszerzanie grupy klientów oraz profesjonalne wykonywanie powierzonych prac. Przyznaję, że najtrudniejszym jest, przy tak dużej konkurencji, pozyskiwanie zleceń. Dodam jednak, że jesteśmy też polecani kolejnym odbiorcom z powodu jakości naszych usług. Poza tym nie tylko ja się tym zajmuję, ale również moi młodsi koledzy.
A największe firmy, z którymi Państwo współpracują to…
W kwestii konstrukcji stalowych współpracujemy m.in. z takimi firmami jak: PORR Polska / Austria, Opel Polska – Gliwice,RSTB – GLiwice,S2M – Stryków /Francja, Mostostal Zabrze,Zeman HDF – Katowice, Promus – Ruda Śląska,Simens VAI,Albud – Knurów, MANDAM – Gliwice. Jako pralnia świadczymy usługi także hotelom, np. Sylvia Gold, a nasza szwalnia stała się pracownią firmy MUSES.
W zeszłym roku została Pani także Prezesem Zabrzańskiej Izby Przemysłowo-Handlowej. Na czym polegają Pani obowiązki?
Czuwam nad realizacją naszych celów, do których należy: reprezentowanie interesów gospodarczych zrzeszonych w niej podmiotów, prowadzenie działalności szkoleniowej, integracja i promocja członków Izby oraz kształtowanie i upowszechnianie zasad etyki działalności gospodarczej. Z członkami Izby spotykam się raz na trzy miesiące. Pierwsze spotkanie zorganizowałam w październiku 2015 w Szybie Maciej. Zaprosiłam także lokalne instytucje, czyli Zabrzańskie Centrum Rozwoju Przedsiębiorczości, Akademicki Inkubator Przedsiębiorczości, ING Bank oraz Powiatowy Urząd Pracy. Drugie, tzw. opłatkowe, odbyło się w grudniu. Zrobiliśmy to w restauracji „Pod Wawrzynem”. W tym roku spotkaliśmy się kwietniu w Klubie Biznesu na stadionie Górnika Zabrze, po to żeby ten obiekt poznać. W czerwcu zorganizowaliśmy w Teatrze Nowym galę z okazji XX-lecia działalności Izby.
Jakie ma Pani plany na najbliższe lata ?
Rozwijanie firmy, a później bardzo rozważne przekazanie jej moim następcom.
Nadal będzie Pani właścicielem?
Nadal będę właścicielem, ale z czasem struktura właścicielska też może się zmieniać, bo być może ci nowi liderzy pozyskają ode mnie udziały. Priorytetem jest dla mnie, żeby osoby, które teraz mają około 40 lat, mogły doczekać czasów swojej emerytury, pracując w firmie POCH. Po drugie, od roku jestem prezesem zabrzańskiego oddziału Izby Gospodarczej, przede mną jeszcze trzy lata do zakończenia kadencji. Mam nadzieję, że w tym czasie pozyskam więcej członków, a jak już nas będzie więcej, to moim marzeniem jest, żeby powstało prezydium tego oddziału, składające się z ludzi młodych, myślących innowacyjnie. Może kiedyś ten oddział będzie samodzielną jednostką i odłączy się od Gliwic, bo wystarczy 50 członków, żeby być samodzielnym podmiotem i może właśnie młodzi przedsiębiorcy do tego doprowadzą. Trzecie moje zadanie – skoro od kwietnia jestem członkiem Rady Gospodarczej przy prezydencie miasta Zabrze, to też chcę pełnić tę funkcję odpowiedzialnie i rozsądnie. Moim głównym celem jest, żeby 13 sierpnia 2017 roku przejść na emeryturę ze spokojnym sumieniem.
Co Pani będzie wtedy robić?
Już niektórzy podpowiadają, że można być tutaj w firmie doradcą, mentorem, konsultantem firmy. Nie wiem co przede mną, przyszłość pokaże…
Rozmawiała Beata Sekuła