Unikatowe i niezwykle piękne kreacje Grażyny Pander-Kokoszki noszą znane dziennikarki, artystki, a także laureatki konkursów piękności. Projektantka współpracowała z Katarzyną Kowalik – Mistrzynią Europy Fitness Bikini oraz ubierała piosenkarzy Michała Szpaka i Paullę. W uznaniu za swój talent, kreatywność, pracowitość oraz wrażliwość społeczną została nominowana do tytułu Kobiety Charyzmatycznej.
Czy urodziła się Pani kobietą charyzmatyczną, czy taką się stała?
Myślę, że to życie uczy nas jakimi mamy być kobietami. Początkowo byłam nieśmiała, miałam zaledwie kilka koleżanek. To, jaką się jest kobietą wynosi się po części z domu. Dopiero później uczymy się, kim chcemy się stać. W życiu trzeba umieć w końcu tupnąć nogą…
Zawsze chciałam mieć pracę, która coś po nas pozostawia. Myślę, że dlatego właśnie, mój życiorys tak się ułożył, że 16 lat temu założyłam pracownię G-Style. Często powtarzam, że gdybym jutro musiała odejść z tego świata, to pozostaną po mnie te wszystkie moje zdjęcia i prace. Nie chodzi o to, by być rozpoznawalnym, ale o to, żeby mieć własny dorobek. Skrupulatnie zbieram wszystkie fotografie gotowych realizacji.
Co Panią inspiruje do tworzenia?
Zazwyczaj jest tak, że projektanci rysują, kupują materiały i szyją. Tutaj tak to nie działa. Idę do sklepu, w którym mogę stać godzinami i przebierać te wszystkie cudowne tkaniny. W końcu coś przynoszę. Mam sto pomysłów, układam to na manekinie i wtedy dopiero zaczyna się proces tworzenia. Jedne kolory lubię bardziej, innych nie. Uwielbiam niebieski.
Z jakich tkanin Pani korzysta?
Uwielbiam koronki, błyszczące materiały, nie lubię aksamitów. Podobają mi się żorżety, bo ładnie opadają. Ogólnie wolę grubsze materiały. Kocham wszystkie perełki i tego typu ozdobniki. Gustuję w odstających rogach, ramionach. Jestem zakochana w pagonach, „lejących się” łańcuchach.
Ubiera Pani artystki, dziennikarki oraz inne znane osoby. Dla kogo jeszcze Pani tworzy?
Współpracuję ze stylistkami tych osób. One zwykle szukają czegoś oryginalnego. Projektuję albo udostępniam już coś gotowego: suknie ślubne, wieczorowe, studniówkowe, stroje bikini. Nie szyję spodni, garsonek i tego typu rzeczy. Nie wystawiam się na targach modowych. Lepiej w tym wypadku działa popularna „poczta pantoflowa” lub facebook czy też Instagram, jeśli chodzi o klientów zagranicznych. Raz tylko byliśmy na targach ślubnych. Mimo wszystko najlepsza jest rekomendacja, polecenie. Ludzie przyjeżdżają z całej Polski i z zagranicy.
Czy powiela Pani swoje kreacje czy są one raczej unikatowe?
Jeśli chodzi o te bardziej sceniczne kreacje, to są one zazwyczaj pojedyncze i takimi pozostają. Miałam taką sytuację z kombinezonem ślubnym, który przygotowałam na potrzeby sesji. Przyszła klientka, która chciała tylko narzutkę, a w końcu okazało się, że wpadł jej w oko właśnie ten kombinezon. Zamówiła go, więc zrobiłam jej taki sam. Z zasady jednak wykonuję pojedyncze egzemplarze.
Sukienka powstaje z dnia na dzień czy jest to dłuższy proces?
Czasem uda się coś skończyć w ciągu jednego dnia, a czasami tworzymy ją i pół roku. Wszystko zależy od tego, co robimy. Bywa i tak, że skroję podstawę, a kreację wykańcza się jeszcze przez tydzień, ale sam pomysł zostaje. A bywa i tak, że ona wisi, bo ciągle coś mi nie pasuje. Szukam w moich szufladach, co by jeszcze dołożyć. Mam też sukienki ze sznurka i nakrętek. Obecnie już tego nie robię, ponieważ wymaga to dużego nakładu pracy. Taką sukienkę składa się całą zimę. Teraz wolą szyć mniej pracochłonnych kreacji, a więcej takich, które można wykonać szybciej. Kiedyś powstała nawet sukienka ze śrubek. Bardzo lubię motyw trupiej czaszki. Uwielbiam takie mroczne klimaty.
Dlaczego zdecydowała się Pani na uczestnictwo w programie „Mam Talent”?
Przede wszystkim wyszłam z założenia, że projektowanie to jednak talent, choć wielu uważa inaczej. Zainspirowała mnie dziewczyna z mojej branży, która rok wcześniej wzięła udział w konkursie. Każdemu polecam udział w programie i próbowanie swoich sił. Była to doskonała forma reklamy: wywiad, pokaz – niezwykłe doświadczenie.
Brała Pani udział w wielu innych projektach
Zakochałam się w sesjach i pokazach mody, dają mi wiele satysfakcji. Teraz w czasie pandemii mieliśmy tylko jeden plener.
Na pokazie lubię prezentować się ostatnia. Jest to najbardziej wyróżniające, najbardziej zapada w pamięć odbiorców. My projektanci stoimy w tyle, ja jednak chciałabym usiąść i podziwiać prezentujące się na wybiegu modelki. Niestety, pozostaje mi jedynie oglądanie ich pleców (śmiech). Chciałabym delektować się tymi chwilami, siedząc wśród publiczności. Oczywiście widzimy to na próbach, ale pomimo wszystko nie jest to to samo, co w czasie pokazu. Dlatego wolę zdjęcia i sesje. Często spotykamy się na różnych plenerach. Przyjeżdżają wtedy ludzie z całej Polski i z zagranicy. Poznajemy się wzajemnie, znikają bariery, nie ma problemu z rozmowami, nawiązywaniem relacji.
W trakcie pleneru staram się zobaczyć, który fotograf jest dobry. Patrzę przede wszystkim na zdjęcia i staram się z nim tak współpracować, żeby uzyskać jak najlepsze efekty.
Miałam też przyjemność współpracować z panią Iloną Kanclerz. Organizowała zdjęcia do swojego magazynu i zaprosiła do współpracy kilku projektantów.
Bardzo dobrze wspominam „Fashion week” zorganizowany przez Śląskie Centrum Kultury w Świętochłowicach. Jest to corocznie odbywająca się impreza modowa, z udziałem wielu projektantów i ludzi środowiska modowego. Brałam również udział w pokazie „Modna Ruda”. Twarzą tego szerszego projektu była Joanna Krupa, która osobiście przybyła na to wydarzenie. Pokaz odbywał się w Rudzie Śląskiej, a jego ideą była promocja miasta oraz wybór Rudej Roku, czyli dziewczyny o rudych włosach, która reprezentowała miasto.
Projektuje Pani także stroje kąpielowe oraz spodenki dla panów na zawody i pokazy kulturystów. Skąd ten temat?
Przyszła do mnie dziewczyna i powiedziała, że ma konkurs w Warszawie. Przekonała mnie żebym jej uszyła bikini i tak się zaczęło. To są projekty sezonowe, przygotowywane wtedy, kiedy odbywają się zawody. Przygotowanie takiego stroju jest bardzo czasochłonne. Długo trwa wyklejanie stroju cyrkoniami, efekt za to jest doskonały. Wyklejenie takiego stroju zabiera około 10 godzin pracy. Stroje wyklejane są też paciorkami Swarovskiego. Oczywiście inna jest też cena. Wyklejanie odbywa ręcznie i wymaga olbrzymiej precyzji. Stroje mogą mieć nawet 13 kolorów. Spodenki dla panów nie są wyklejane, ale są z błyszczącego materiału.
Przyznaję, że interesuje mnie również kostiumologia, przygotowanie kostiumów teatralnych.
Z czego jest Pani najbardziej dumna w życiu i jakie ma Pani dalsze plany?
Oczywiście z rodziny – mojego syna i męża. Mąż wspiera mnie w tym, co robię. Chociaż jestem bardzo zajęta, ważne, że oni są zawsze obok mnie.
Plany to realizacja sesji plenerowych. Staram się włączyć w akcje charytatywne, przekazując sukienki na licytację. Oby nie zbrakło mi energii. •
Iwona Wolańska-Stachurska
Beata Sekuła