Epicor: Od koszmaru do marzeń – wschodząca grupa epickiego metalu

0
3506

Epicor to projekt muzyczny, który nie powiela utartych wzorców i brzmień, by niczym niewielki element wtopić się w wielką układankę, w której nie ma miejsca na indywidualizm. Swoją muzyką są w stanie odmalować uczucia jakie towarzyszą nam wszystkim. Jest to grupa, którą określiłbym mianem epicki metal core.

 

 

Jak sami niegdyś przyznali w jednym z wywiadów: Nasza muzyka to połączenie rytmicznych riffów gitarowych z bogatą paletą dźwięków i męskiego wokalu. Gatunkowo nasza muzyka zawiera elementy gothic, industrial i symphonic metal. Dobre aranżacje, w których słychać elementy symfoniczne potęgują przemyślane teksty wprowadzając odbiorcę w rzeczywistość zaczynającą się od koszmarów, by na zakończenie wejść w świat marzeń i snów. Właściwy charakter muzyki, którą reprezentują możemy odnaleźć w utworach z ich długo oczekiwanej debiutanckiej płyty zatytułowanej „From Nightmare to Dreams”, która miała premierę pod koniec 2015 roku. Dla mnie ten album wydaje się nie być porozrzucanymi myślami albo oderwanymi od siebie tekstami. Epicor wydaje się mieć koncepcję nie tylko na tą płytę, ale również na dalszą działalność artystyczną. Zapraszam do zapoznania się z ich pierwszym teledyskiem do utworu Last Fight. https://www.youtube.com/watch?v=WpHiQkv5vfE

Historia tego projektu sięga 2006 roku, kiedy Maksym Komar zajął się muzyką, przyjmując połączenie dwóch słów „Epi” (od słowa: epos) i „Core” (z łaciny: serce) za swój pseudonim artystyczny. W 2009 roku przyjechał do Polski z Ukriany, gdzie poznał basistę Wojciecha Karmańskiego i gitarzystę Bartosza Falkowskiego. Ci gentlemani znają się na sztuce, bo też ich wszechstronny artyzm oparty jest na znajomości nie tylko różnych gatunków muzyki, ale też literatury, filozofii, historii i psychologii. Nienaganne maniery całej trójki i spokój ducha w życiu prywatnym w muzyce zmieniają ich w odkrywców drugiej strony ludzkiej duszy. Aż chciałoby się powiedzieć za pułkownikiem z filmu Czas Apokalipsy: Everybody has an evil side of his angel. Epicor w pewnym sensie to właśnie odkrywa, ale daleki jest od dekadentyzmu.

Maksym Komar: kiedy tworzę nie ma miejsca na inne zajęcia, jestem całkowicie pochłonięty swoją pracą. Pomysły czerpię z otoczenia. Po prostu widzę jakąś scenę, zachowanie ludzi, czy rzecz i krystalizuje się we mnie wizja jak utrwalić to najpierw tworząc muzykę, a potem dobrać odpowiednie słowa, by przekazać te myśli i towarzyszące emocje.

– A to łatwiej czy trudniej? – pytam.

Maksym: dla mnie łatwiej zespolić tekst z dźwiękiem, ale nie zawsze jestem zadowolony z tego co stworzyłem, bo zawsze znalazłbym coś co można byłoby poprawić…

– ulepszyć? Wtrącam nieśmiało.

– Nie, trudno jest ulepszyć odczucia i uczucia, musisz oddać stan ducha.

– ale on się może zmieniać.

– Zgadza się i to jest problem.

 

Wojciech Karmański: Maks potrafi się umówić na konkretny czas i miejsce i gdy już dojeżdża raptem dzwoni, że wraca do domu, bo musi zmodernizować jakiś utwór albo po prostu ma pomysł na coś nowego, coś go inspiruje w danym momencie i od tego nie odstąpi. Ale, żeby tego było mało Maks potrafi nagrać jakiś utwór, stwierdzić, że to wersja ostateczna i na samym końcu poddać go gruntownej przeróbce. Ja i Bartek wiemy, że zmiany te, chodź mogłyby wydawać się zbędne, to w szerzymy ujęciu nadają utworowi właściwy kierunek.

Mój też – przyznaję.

– Czy często słuchacie muzyki innych grup, nawet dla przyjemności?

Maksym: dla mnie to niezmiernie trudne. Boje się, że wpadnę w sidła podświadomości i zamiast być oryginalnym zupełnie nieświadomie zaczerpnę motywy od kogoś innego. To tak jak z pisaniem książki. Jeśli jesteś zbyt oczytany trudno byś uniknął w jakiejś mierze skopiowania pomysłu, części treści czy motywu – twórczość nie może być jedynie kombinacją różnych wariantów.

– Ależ to chorobliwy indywidualizm? – staram się sprowokować jakąś ostrzejszą wypowiedź.

– Absolutnie nie, ja chce być sobą. Zawsze mam swoje poglądy, wyrażam siebie i nie musze posiłkować się cudzymi pomysłami.

Epicor jako grupa istnieje od 2012 r. Nagraliście jeden teledysk do piosenki Last Figh.

– Czy można powiedzieć, że Last Fight jest dobrą ilustracją wydanej przez was płyty?

Maksym: myślę, że tak rozdarty wewnątrz, widząc, co mnie otacza pytam Boże gdzie Ty jesteś? Ale Last Fight znajduje się w środku całej kompozycji, bo przecież nasza płyta to zwarta kompozycja. Last Fight przypomina mi Boską Komedię Dantego Alighieri – znajduje się w Piekle i pytam Stwórcę gdzie mogę Go znaleźć. Moje zwątpienie przecież polega na załamaniu wiary w dogmaty cywilizacyjne, nie wiem już co jest dobrem a co złem, to coś jakby rozchwianie stanu umysłu.

– Swoje treści przekazujecie w języku angielskim. Choć musze przyznać, że wokal jest bardzo wyraźny i nie muszę mieć przed oczyma tekstu, aby zrozumieć treść, to jednak muszę zapytać – dlaczego angielski?

Maksym: to język międzynarodowy, jesteśmy wówczas powszechnie zrozumiali, oczywiście myślę o słowach, bo interpretacje pozostawiam odbiorcy.

– I na koniec pytanie osobiste: co dla was w człowieku jest najgorsze?

Wojciech: dla mnie jest to brak wyobraźni, ludzie podejmują w życiu pewne decyzje, w ogóle nie zwracając uwagi na ich konsekwencje w przyszłości i to, że mogą dotyczyć innych ludzi…

Epicor ma wyobraźnię i zapewniam wszystkich doskonale zdaje sobie sprawę z konsekwencji swoich decyzji. A decyzja najbliższa to … druga płyta i kolejny teledysk. Trójka gentlemanów zasługuje na uwagę a nawet coś więcej – wiem, że zespół stoi u wrót nie dantejskich piekieł czy nieba ale SUKCESU i tego im życzymy.

Piotr Ostaszewski

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj