The Commoners podbijają europejski rynek muzyczny

0
101
The Commoners

Rozmowa z członkami kanadyjskiego zespołu The Commoners, łączącego klasyczne brzmienia rocka z elementami bluesa i country. Zespół wystąpił w październiku w katowickim Spodku podczas Rawy Blues 2024. W ich utworach słychać wpływy zarówno amerykańskich, jak i brytyjskich zespołów, nadające ich twórczości międzynarodowy charakter. Polskich fanów ujęli autentycznością i energetycznym występem: pełnym emocji wokalem i gitarowymi riffami, które przypominają złote czasy rocka.

Czy macie ulubionych kanadyjskich muzyków?

Oczywiście! To długa lista, ale kilka znanych osób to oczywiste typy, takie jak Neil Young, The Guess Who, Rush, Joni Mitchell, The Tragically Hip itp. Inni nasi ulubieni muzycy, którzy są dobrze znani w Kanadzie to Sam Roberts, Coulter Wall, The Trews. Musimy szczególnie wspomnieć o The Sheepdogs, z którymi obecnie koncertujemy.

Jakie były początki waszego zespołu? Jak długo istniejecie i jak się poznaliście?

Ben, Ross i Chris są członkami założycielami zespołu i poznali się na scenie studyjnej w Toronto na początku roku 2010. Adam poznał Rossa przez wspólnego znajomego i ostatecznie dołączył do nas w 2018 roku. Miles został naszym pełnoetatowym klawiszowcem podczas nagrywania albumu „Find A Better Way”.


Kto w Waszym zespole komponuje muzykę i pisze teksty? Kto jest liderem zespołu?

Pisanie to wysiłek grupowy: większość tekstów pisze Chris, ale Ben również wnosi wiele, szczególnie w przypadku piosenek, które przynosi. Ross, jako producent, ma również duży wpływ na produkt końcowy. Muzycznie, to naprawdę zależy od piosenki. Czasami Chris ma zwrotkę i refren, a reszta z nas pomaga nadać im kształt kompletnej piosenki. Czasem Ben przynosi prawie ukończoną piosenkę. Innym razem Ross ma riff gitarowy, na którym będziemy grać i zobaczymy, dokąd nas to zaprowadzi. Nie mamy konkretnej formuły, ale wszyscy wnosimy swój wkład na różne sposoby.

Czy moglibyście przedstawić się indywidualnie, jako członkowie zespołu? Czy macie przyjacielskie relacje? Co robiliście przed założeniem Commoners? Czy wykonywaliście prace niezwiązane ze sztuką?

Chris Medhurst – wokal prowadzący, gitara rytmiczna, Ross Hayes Citrullo – gitara prowadząca, Ben Spiller – gitara basowa, wokal wspierający, Adam Cannon – perkusja, wokal wspierający, Miles Evans-Branagh – instrumenty klawiszowe, wokal wspierający.
Zdecydowanie jesteśmy przyjaciółmi. Trudno byłoby być w zespole koncertowym, gdybyś się nie dogadywał! Oczywiście czasem mamy inne zdanie na jakiś temat, nawet się kłócimy, jak każda grupa, ale najczęściej się kochamy się i wspieramy jak bracia.
Ross i Ben zawsze byli pracowali w branży audio, nawet zanim powstał zespół. To jeden z czynników, który ich połączył. Chris jest autorem piosenek od wczesnej młodości i poznał Rossa podczas nagrywania niektórych z jego pierwszych piosenek. Miles i Adam przez lata wykonywali wiele prac sesyjnych jako „najemnicy”, co również sprawiło, że znaleźli się w tym samym kręgu, co pozostała trójka.
Wszyscy musieliśmy wykonywać prace, które niekoniecznie lubiliśmy, aby dojść do punktu, w którym jesteśmy teraz. Pracowaliśmy jako sprzedawcy czy w sektorze różnych usług, bo taki to był etap w życiu.

Czy ktoś pracuje nad waszym wizerunkiem?

Nasz wizerunek to zdecydowanie nasz własny wybór. Nigdy nie udawalibyśmy czegoś nieszczerego wobec siebie lub naszych fanów.

Z którego albumu jesteście najbardziej dumni?

Nasza najnowsza płyta „Restless” to coś, z czego wszyscy jesteśmy bardzo dumni. Niezależnie od tego, czy chodzi o pisanie piosenek, brzmienie czy instrumenty, uważamy, że jest to nasze najlepsze dzieło do tej pory i wydaje się być bardzo dobrze przyjęte przez naszych fanów.


Tak często dajecie koncerty, kto je dla was organizuje? Myślę, że lubicie europejskich fanów, czy to prawda?

Mamy szczęście, że mamy niesamowity zespół ludzi, którzy pracują z nami na całym świecie i pomogli rozprzestrzenić wieści o zespole. Niezależnie od tego, czy jest to nasz management/wytwórnia, PR, agent, każdy, z kim współpracujemy, odegrał dużą rolę w zapewnieniu nam możliwości koncertowania i grania tak dużo, za co jesteśmy bardzo wdzięczni.
Uwielbiamy Europę, a nasi fani tam są najlepsi! Ludzie tam wydają się kochać Rock’n Rolla i to, co robimy w ogóle. To ich podekscytowanie i entuzjazm dla muzyki naprawdę nas łączy i inspiruje do ciągłego powrotu. Zagraliśmy nasze największe koncerty w Europie, np. w Polsce, Norwegii, Szwecji, Niemczech, Portugalii, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii, więc musimy coś robić właśnie tam!


Jak ładujecie baterie w wolnym czasie? Czy trudno jest połączyć karierę z życiem prywatnym? Jak radzicie sobie ze zmęczeniem po koncertach i podróżach?

Bycie w zespole koncertowym to ciężkie zobowiązanie i styl życia, w którym codzienne życie czasami może wymknąć się spod kontroli, szczególnie podczas podróży. Na szczęście mamy niesamowite wsparcie ze strony rodziny, przyjaciół i bliskich, którzy chcą, abyśmy dążyli do realizacji naszych celów. Może to czasem kosztować wiele wysiłku, ale radość z możliwości grania naszej muzyki noc w noc to taki zastrzyk pozytywnej energii, że zapominasz, jak bardzo możesz być w tym momencie zmęczony.

Beata Sekuła i Ross Hayes Citrullo na festiwalu Rawa Blues

A dalsze plany?

Nasze plany na przyszłość to kontynuowanie trasy koncertowej i granie tak dużo, jak to możliwe. Realizujemy trasę koncertową The Sheepdogs, aby zakończyć pracowity dla nas rok 2024. Mamy już zarezerwowane kilka dat w Europie na wiosnę. Zastanowimy się również nad stworzeniem nowej muzyki w 2025 roku, chociaż nie mamy jeszcze konkretnych planów. Cały czas tworzymy nowe utwory.

Życzę wam dalszej samorealizacji, dużo fanu z tego, co robicie muzycznie i sukcesów zawodowych. Najważniejsze, żebyście cały czas porywali swoją muzyką fanów i dawali im tak dużo radości.

Dziękujemy 🙂

Beata Sekuła

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj