To będzie wyjątkowy tydzień dla wszystkich kochających skoki narciarskie. Dla samych członków reprezentacji narodowych, które – co nie było dotąd regułą – udadzą się do Azji w niemal najsilniejszych składach. I dla kibiców, którzy będą mieć szansę obejrzeć aż cztery indywidualne konkursy w ciągu niecałego tygodnia.
O ile tylko nie zostaną odstraszeni przez nietypowe godziny rozgrywania zawodów. Nietypowe dla kibiców w Europie rzecz jasna. Konkursy w japońskim Sapporo, które niejednokrotnie nie rozpieszczało zawodników przyjazną aurą i równymi warunkami rywalizacji, odbędą się w najbliższy weekend. Pierwszy z nich rozpocznie się w sobotę o 8:30 czasu polskiego, drugi – w nocy z soboty na niedzielę tradycyjnie o godzinie 2:00. Do corocznego święta skoków w Japonii w tym roku dołączają zawody w południowokoreańskim Pjongczang, będącym areną przyszłorocznej rywalizacji w ramach XXIII Zimowych Igrzysk Olimpijskich. Przedolimpijskie próby odbędą się w środę równo w południe oraz w czwartek kwadrans przed godziną 11:00. Przeprowadzenie transmisji zawodów z azjatyckich skoczni potwierdziły zarówno stacje TVP1 jak i Eurosport, co – jak zagorzali kibice doskonale pamiętają – nie zawsze mogliśmy brać za oczywistość.
Ale i tym razem walka o metry zapowiada się bardziej pasjonująca niż zwykle. Przede wszystkim podczas czterech konkursów na azjatyckiej ziemi będzie można zdobyć łącznie aż 400 punktów do indywidualnej klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, któremu od kilku tygodni nieprzerwanie przewodzi Kamil Stoch. Lider naszej kadry, choć nadal skacze na bardzo wysokim poziomie (w miniony weekend podczas zawodów w lotach w niemieckim Oberstdorfie zajął kolejno 3. i 9. miejsca), musi wyeliminować drobne błędy, by z powodzeniem odeprzeć ataki konkurencji. A ta nie śpi, a należy wręcz przyznać, że przebudziła się w najważniejszym momencie sezonu, czyli tuż przed mistrzostwami świata, które odbędą się już za dwa tygodnie w fińskim Lahti. Szczególnie groźny wydaje się Stefan Kraft. Młody Austriak w doskonałym stylu wygrał dwa ostatnie konkursy i awansował już na trzecie miejsce w tabeli ze stratą 147 punktów do Stocha.Równie groźny może okazać się Norweg Daniel Andre Tande (tracący do Polaka 114 punktów), który, choć miewa wahania formy, potrafi odpalać i jednym genialnym skokiem wywindować się wysoko w klasyfikacji zawodów. Z pewnością o dobre lokaty powalczą również: będący na silnej fali wznoszącej Andreas Wellinger (dwa razy na podium w miniony weekend), bracia Prevcowie – Peter i Domen, wiecznie młody Noriaki Kasai, Austriacy Hayboeck i Fettner, a także nasi reprezentanci – Maciej Kot i Piotr Żyła (obaj w pierwszej dziesiątce klasyfikacji generalnej PŚ) czy Jan Ziobro, którego forma w ostatnich tygodniach konsekwentnie idzie w górę. Z kolei na azjatyckich skoczniach na pewno zabraknie zmagających się z kontuzjami Severina Freunda i Gregora Schlierenzauera.
Rywalizacja w Azji zapowiada się ciekawie również w kontekście walki o miejsca w kadrach na zbliżające się mistrzostwa świata. W przypadku polskiej reprezentacji możemy być pewni, że trener Stefan Horngacher awizuje do składu trójkę Stoch-Kot-Żyła. Z pozostałej trójki Kubacki-Ziobro-Hula większe szanse na wyjazd do Finlandii mają dwaj pierwsi, ale który z nich wystartuje w czempionacie, pozostaje sprawą otwartą (Polska ma prawo wystawić po 4 zawodników w rywalizacji indywidualnej na średniej i dużej skoczni oraz czteroosobowy zespół w zawodach drużynowych).
Niezależnie od wyników polskiej kadry, dla sztabu szkoleniowego jak i samych zawodników najważniejsza będzie dobra forma fizyczna i powtarzalność skoków przed najważniejszą imprezą sezonu, która rozpocznie się już 24 lutego.Trener Stefan Horngacher z pewnością ma już pomysł na to, by spróbować zawalczyć o złoto, na które po raz pierwszy w historii mamy realną szansę (do tej pory zaledwie dwukrotnie na MŚ drużynowo wywalczyliśmy brąz). Ale to dopiero za dwa tygodnie, a tymczasem cieszmy się najbliższymi zawodami, w których naszych zawodników stać na piękne, długie skoki i najwyższe lokaty.
Michał Boduch