Rozmowa z Beatą Czernecką – artystką Piwnicy Pod Baranami, pieśniarką, aktorką, pedagogiem religijnym, filozofem, laureatką tytułu Kobieta Charyzmatyczna w kategorii Kobieta w sztuce i edukacji oraz Kobieta społeczna. Pomimo osiągniętych przez nią tak licznych sukcesów w Polsce i za granicą, czuje, że wiele jeszcze przed nią – wciąż czeka na największą rolę teatralną lub filmową. Motywuje kobiety przez sztukę podczas prowadzonych dla nich warsztatów, odkrywając ich głęboko skrywane talenty oraz wzmacniając ich poczucie własnej wartości i godności.
Publiczność poznała Cię jako artystkę o niezwykłej, hipnotyzującej barwie głosu i charyzmatycznej osobowości. Urodziłaś się kobietą charyzmatyczną czy się nią stałaś?
Oczywiście, że się urodziłam. Słowo „charyzma” oznacza w języku greckim „dar łaski, robienia rzeczy z talentem, miłością i pasją”. Pierwotnie termin ten używany był w kontekście religijnym – stosowano go do opisywania zachowań ludzi natchnionych, czyli ponoć obdarzonych szczególną, wyjątkową mocą przez Stwórcę. Zostałam zaplanowana przez Stwórcę jako charyzmatyczna, zawsze nią byłam. Posługuję się charyzmatami i darami i dzięki temu czuję się spełniona. Mogę dzielić się dobrem z innymi ludźmi. Dla mnie człowiek jest najważniejszy, relacja z drugą osobą. Tę charyzmę tak właśnie rozumiem.
Już w szkole czułaś się osobą charyzmatyczną?
Jakże by inaczej! Byłam przewodniczącą Szkoły Podstawowej nr 123 w Krakowie, gdzie się urodziłam i żyję. Dostałam nawet dyplom kuratora miasta Krakowa, który upoważniał mnie do przyjęcia bez egzaminów do liceum ogólnokształcącego. Ale ja wybrałam klasę z językiem włoskim, więc jakiś egzamin jednak musiałam zdać. Zrobiłam maturę z języka włoskiego, co teraz często mi się przydaje.
Jaki kierunek studiów wybrałaś?
Jestem magistrem sztuki i magistrem filozofii. Ukończyłam Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Krakowie (aktorstwo), Wyższą Szkołę Pedagogiczno-Filozoficzną „Ignatianum” oraz 2-letnią Szkołę Wokalno-Aktorską, a także średnią szkołę muzyczną. Studiowałam też pedagogikę opiekuńczo-wychowawczą, ale nie skończyłam tych studiów. Moja specjalność to pedagogika religijna i terapia poprzez sztukę.
Wykładasz na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie, pracowałaś w Studium Terapii przez Sztukę Inki Dowlasz, oraz w Centrum SIEMACHA i jesteś Artystką Piwnicy Pod Baranami. Kiedy zaczęłaś śpiewać?
Już w przedszkolu, jednak tak na poważnie swoją karierę artystyczną rozpoczęłam jako licealistka w scholi przy Bazylice OO. Dominikanów. Do czasu rozpoczęcia zawodowej pracy aktorskiej, uczestniczyłam w licznych festiwalach i byłam na wielu z nich nagradzana. W 1995 r. wystąpiłam w Piwnicy pod Wyrwigroszem z pierwszym solowym recitalem Od klasyki do estrady. Niedługo później odbyła się premiera spektaklu Dzieci Rimbauda, dzięki któremu zostałam „wpisana” na listę artystów Piwnicy pod Baranami.
W 1999 r. odniosłaś wielki sukces z recitalem Zol zajn wykonanym w języku jidysz.
Muzyka i kultura żydowska są mi bliskie, uczyłam się więc języka jidysz, przygotowałam recital i pokazałam w Piwnicy pod Baranami, która była otwarta na moją propozycję. Zol zajn odniósł wielki sukces, dzięki czemu wystąpiłam jako pierwsza Polka w finale IX Festiwalu Kultury Żydowskiej na ulicy Szerokiej w Krakowie (nagranie dla TVP2) oraz zagrałam swój projekt w języku jidysz na głównej scenie festiwalowej. Rozpoczęłam współpracę z grupą The Cracow Klezmer Band i koncertowałam z nią w całej Polsce. Recital daje możliwość pokazania pełni moich możliwości wokalnych, dramatycznych i interpretacyjnych. Zawiera stare ludowe pieśni, napisane dla mnie nowe utwory a także moje próbki kompozytorskie i wokalizy. To wspaniałe, że niektóre pieśni z koncertu Zol zajn wpisały się na stałe w Kabaretu Piwnica pod Baranami. Ten recital jest tożsamy z moją duszą, w nim odbija się jak w lustrze moje serce. Cieszę się, że ten sukces trwa nieprzerwanie już tyle lat i że ludzie wciąż chcą mnie słuchać w tym repertuarze.
Koncerty z Twoim udziałem zostały wydane w formie albumów płytowych, nagrywałaś także ze scholą i braćmi Dominikanami chóralne pieśni liturgiczne i wydałaś płyty solowe.
Tak, w 2005 roku wyszła płyta Koncert pieśni jidysz, w 2006 płyta zimowo-kolędowa z udziałem Andrzeja Seweryna Blask Aureoli, natomiast w 2014 – Anioły codzienności.
Jak rozwijała się Twoja kariera teatralna?
Niestety, po ukończeniu Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej nie złożyłam tzw. papierów do teatrów. Dziś bardzo tęsknię za sceną dramatyczną. Estrada mnie do końca nie definiuje, choć kocham śpiewanie. Moja osoba podzielona jest osobowościowo na komedię i tragedię. Tak jak życie, które jest sacrum i profanum. Czuję się częścią wszechświata, czuję obecność aniołów, czuję szeroko pojętą charyzmatyczność istnienia.
Zarówno z Piwnicą pod Baranami, jak i własnymi recitalami występowałaś na wielu scenach w Polsce i na świecie.
Uprawiam pieśni żydowskie. Mam nadzieję, że na poziomie światowym. Jeździłam po Europie, Ameryce i Kanadzie. Najwięcej jednak podróży przeżyłam z Piwnicą pod Baranami. I ta przygoda trwa do dziś.
Z czego jesteś najbardziej dumna jako artystka?
Jeszcze nie jestem bardzo dumna, wciąż czekam na największą rolę teatralną lub filmową i to jest przede mną. Ale doceniam swoją pozycję. Czuję się szczęśliwa i bardzo uznana, bo mogę być częścią legendarnej Piwnicy pod Baranami już tak od 25 lat, jak również z tego, czego dokonałam w nurcie żydowskim.
Nie żyjesz tylko sztuką, jesteś bardzo aktywna w innych dziedzinach: działasz w duszpasterstwie, ruchu „Odnowa Charyzmatyczna”, współpracujesz z różnymi fundacjami i stowarzyszeniami, prowadzisz zajęcia pedagogiczne i stworzyłaś bardzo ciekawy autorski projekt warsztatów dla kobiet oraz kilka projektów dla seniorów. Motywujesz poprzez sztukę i duchowość. Skąd takie zamiłowanie do działalności społecznej?
Czuję, że mam do tego predyspozycje i talent. Kilka lat temu Inka Dowlasz zaprosiła mnie do prowadzenia zajęć na Uniwersytecie III Wieku, polubiłam pracę z kobietami. Wśród osób 60+ czułam się jak dziewczynka, która mówiła: jak się uśmiechasz, to masz 10 lat mniej. Nie mam własnej rodziny, a jak się jej nie ma, to żyje się inaczej, więcej czasu można poświęcić na różnego rodzaju aktywności. W tej chwili jestem zapraszana z warsztatami do różnych ośrodków w Polsce i przychodzą na nie kobiety w różnym wieku.
Na czym one polegają?
To są intensywne zajęcia, których celem jest motywacja poprzez sztukę. Sztuka i wiara dają moc i wzmocnienie osobowości, otwarcie na drugiego człowieka, otwarcie na nowe wyzwania, wzmacnianie własnego poczucia wartości i godności. Z każdej osoby wyciągam talent, bo każda go ma. Nawet jeśli na początku słyszę, że ktoś czuje się niepewny siebie, to na koniec osiąga coś fantastycznego. Opracowałam własny system ćwiczeń teatralno-wokalnych, który pozwala każdemu otworzyć się i odkryć w sobie coś niepowtarzalnego.
Czy są to kobiety, które czują, że mają zdolności artystyczne i ich nie ujawniły?
Nie do końca, choć niektóre zakochują się w tych zajęciach i odkrywają, że chciałyby zostać aktorkami. Przeważnie jednak przychodzą osoby, które szukają towarzystwa, uciekają z trudnych sytuacji domowych, są po przejściach, głównie szukają poczucia własnej wartości w oczach innego człowieka, chcą zrobić coś dla siebie. Czasami zdarzają się kobiety zaburzone – wtedy odsyłam je na psychoterapię. Często przychodzą bizneswomen, które chcą z siebie coś wyrzucić, jak podczas terapii. Sztuka oparta jest na emocjach, więc nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej. A każdy z nas też jest przecież złożony z wachlarza uczuć.
Jak spędzasz wolny czas, kiedy już go masz?
Uwielbiam kino off-owe, często więc chodzę na seanse „Pod Barany”. Szczególnie cenię filmy Krzysztofa Kieślowskiego, obejrzałam wszystkie, także te mniej znane. Poza tym oddaję się modlitwie, kontemplacji, duchowemu wsparciu – bo mocno w tym działam i uważam, że każdy powinien mieć superwizora lub kierownika duchowego. Pomaga to wzmacniać osobowość i otwiera na nowe możliwości.
Rozmawiasz z Bogiem?
Rozmawiam i nie wyobrażam sobie bez tego życia.
A Bóg jest kobietą czy mężczyzną?
Myślę, że personifikacja tak ważnego tematu nie jest właściwa. Biblia mówi, że Bóg jest troskliwy jak matka. Dla mnie jest to po prostu tata lub mama, do których się zwracam. Wierzę w Boga żywego i osobowego. Odnajduję go także w relacjach z drugą osobą, nie tylko w świątyni.
Religia dużo Ci daje?
Jest najważniejsza w moim życiu. Dużo działam w odnowie charyzmatycznej, w nurcie kościoła. Dla mnie praca i życie mają sens tylko wtedy, gdy działa się dla drugiego człowieka, gdy się go wspiera i daje dobro. Wszelkie sukcesy, także te na scenie, mają dla mnie znaczenie tylko wówczas, kiedy wnoszą miłość i charyzmaty.
rozmawiały Dorota Kolano i Beata Sekuła