Nasze pupile co rusz zaskakują nas swoim zachowaniem, a my oceniamy je z „ludzkiej” perspektywy. Z powodu tej tendencji do przypisywania zachowaniom zwierzaków ludzkich cech bardzo często dochodzimy do mylnych wniosków. Potrafimy bezrefleksyjnie stwierdzić, że nasz kot jest złośliwy, a pies agresywny. Co jednak jest przyczyną takich zachowań? Poszukamy odpowiedzi wraz z Panią Beatą Leszczyńską, doświadczoną behawiorystką zwierząt, której warsztaty o nazwie „Kot i inne zwierzęta” miałam okazję obserwować.
Głównym tematem warsztatów była próba zrozumienia kota bez uczłowieczania jego zachowań. Przede wszystkim musimy pamiętać, że kot jest łowcą. samotnym drapieżnikiem, który został udomowiony dlatego, że skutecznie łapał myszy. Z biegiem lat coraz bardziej przyzwyczajaliśmy się do kotów w domu, zapominając odrobinkę o ich prawdziwej naturze, a my, jakkolwiek byśmy się nie starali, nie jesteśmy w stanie zaspokoić ich instynktów.
Spójrzmy na kilka zachowań mylnie przez nas interpretowanych.
Na początku te, które są przez nas oceniane właśnie jako „złośliwe”. Wracamy do domu i widzimy poszarpaną pazurkami tapicerkę kanapy. Gniewnie przeklinamy podły charakterek zwierzaka. A tu może się okazać, że kot tym sposobem zostawia ślady zapachowe, zaznaczając swój teren. Co więcej, przypomnijmy sobie naturę kota – cichy, samotny łowca, który musi dbać również o swoją formę, musi przecież upolować mysz, więc drapanie mebli może być dla niego po prostu formą ćwiczeń, rozciąganiem mięśni.
Kolejne są dźwięki wydawane przez koty. Zaskoczyło mnie, gdy na warsztatach dowiedziałam się, że koty mają zupełnie różne formy „miauczenia” podczas komunikowania się z ludźmi niż z przedstawicielami swojego gatunku. Mruczenie, które kojarzy nam się ze szczęśliwym kotem z reklamy karmy w telewizji może również oznaczać ból, a zwierzę poprzez mruczenie próbuje sobie ulżyć lub się uspokoić. Oczywiście jest to również oznaka wspomnianej wcześniej radości.
Teraz wspomnijmy zachowania najbardziej uciążliwe z perspektywy ludzi, a mianowicie oddawanie moczu i wypróżnianie się poza kuwetą. Tak naprawdę nie ma tu mowy o jakichkolwiek złych intencjach naszych pupilów. Przede wszystkim może to być manifestacja stresu jaki kot doświadcza w danym momencie. A stres ten może być związany na przykład z faktem, że zwierzę zostało same w domu i nie wie, czy właściciel wróci. Odchody zawierają zapach, a kot, czując swój zapach ma wrażenie, że jest w domu, jest u siebie. Ponadto, warto zwrócić uwagę, czy przypadkiem w okolicy nie pojawił się inny kot, wzbudzając lęk w zwierzęciu, że jego terytorium jest zagrożone.
W końcu skupmy się na języku ciała. Mamy tendencję do porównywania kota z psem. Moim zdaniem, czasami chcielibyśmy, żeby kociaki były równie oddane i wierne jak psy. Jaki sygnał odczytujemy, gdy pies leży na plecach z uniesionymi łapkami? „Głaszcz mnie po brzuchu, jestem cały Twój!”. A co może oznaczać ta sama pozycja u kota? „Mam cztery łapy wyposażone w pazury i pysk! Tylko się zbliż!”.
Jeśli chodzi o język ciała kota musimy pamiętać, że jest to jedna z najważniejszych form komunikacji w świecie zwierząt. Od jego ogólnego ułożenia po nastroszenie sierści i wyprostowanie uszu, każdy najdrobniejszy gest jest sygnałem, który przeciwnik mus i odczytać. Wbrew pozorom zwierzęta wysyła ją bardzo czytelne sygnały oznaczające smutek, stres i w końcu gotowość do ataku.
Tu można wspomnieć o próżnej naturze człowieka, który tworząc coraz to nowe rasy, dramatycznie manipuluje i odbiera czworonogom możliwość poprawnej komunikacji. Co oznacza nastroszona sierść? To, że „jestem wielki, silny i groźny”. Więc wyobraźmy sobie spotkanie zwykłego kota z persem… Tworzy się również rasy bez sierści lub inne z naturalnie oklapniętymi uszkami. Jak daleko się posuniemy, by osiągnąć rasę możliwą do uznania przez hodowców za „idealną”? Jak bardzo te manipulacje wpływają na zdrowie naszych milusińskich?
Podczas prelekcji pani Beata przekazała nam również cenne wskazówki dotyczące wprowadzania drugiego lub trzeciego kota do domu. Często, mimo naszych najlepszych intencji, mamy z tym ogromne problemy. Koty walczą, zaczynają wypróżniać się w nietypowych miejscach, stają się smutne, osowiałe lub agresywne. „Dlaczego?” – pytamy. Przecież uratowaliśmy kolejne zwierzę i przyprowadziliśmy towarzysza zabawna naszemu mruczusiowi. A tymczasem wprowadzamy kotu do domu intruza. Wyobraźmy sobie, co by było, gdyby ktoś zadecydował, że oto od dziś zamieszka z nami nasz sąsiad, którego nie znamy lub nie tolerujemy. Tak to wygląda z kociej perspektywy. Nagle jego terytorium, które i tak już dzieli z nami, ludźmi, pomniejsza się jeszcze bardziej. W domu zaczyna pachnieć obcym i już nic nie jest tylko moje. Tak zwane dokacanie musi być dokładnie przemyślane i na dobrą sprawę, najlepszym rozwiązaniem jest branie do domu od razu dwóch kociąt.
Oczywiście „dokwaterowanie” kota jest możliwe i zwierzęta potrafią się ze sobą dogadać, jednak wymaga to od nas pracy i przemyśleń.
Zwierzęta zawsze będą obok nas, stanowiąc część naszych rodzin. Nie możemy jednak przesadzać z nadawaniem im ludzkich cech i oceniać ich zachowań według naszej miary. Pamiętajmy o prawdziwej naturze zwierząt, o ich instynktach, lękach i potrzebach. Jeśli niepokoi nas jakieś zachowanie, pomyślmy nim wydamy osąd. Może jest to oznaka jakiegoś problemu lub zmartwienia znacznie oddalonego od zwykłej, ludzkiej złośliwości.
Przygotowała Alicja Szwanc