Słowa mają moc. O tym nikogo nie trzeba przekonywać. Dzięki nim mamy możliwość przekazywania innym swoich myśli, wrażeń, emocji czy uczuć.
Słowa mają siłę sprawczą. Te dobre – wypowiedziane we właściwych okolicznościach, w odpowiednim momencie, przez właściwe osoby – mogą zdziałać cuda.
Słowa mają siłę rażenia. Te złe – ranią, sprawiają ból nieporównywalny z krzywdą wyrządzoną fizycznie. Dla naszej psychiki złe słowa są jak rysy na szkle – zostawiają trwały ślad.
Słowa potrafią niszczyć. Ci, którzy je wypowiadają biorą na siebie ogromną odpowiedzialność i zawsze powinni zdawać sobie sprawę z konsekwencji.
Zalewa nas nowa fala. Toniemy w złych słowach. Hejt, czyli tak zwana mowa nienawiści, otacza nas na każdym kroku. Jest obecna zarówno w sieci, jak i w przestrzeni publicznej. Hejt off-line znany jest od zawsze. Wynika z naturalnej tendencji człowieka do okazywania agresji, bo niestety każdyz nas nosi w sobie nie tylko pokłady dobra, ale też zła. Internet jest jedynie (albo aż) nowym jego nośnikiem. Hejt on-line jest więc po prostu smutnym znakiem naszych czasów. Czasów, w których nie odpowiada się za swoje słowa, czasów, w których można powiedzieć prawie wszystko i prawie bezkarnie, czasów, które dają złudne poczucie anonimowości. To dodaje odwagi i sprawia, że świadomie czy mniej świadomie zamiast negować lajkujemy hejt.
Choć nie jestem psychologiem, ciekawi mnie człowiek. Lubię pochylać się nad tym, co ludzkie, może, żeby lepiej zrozumieć i żeby było mi mniej obce. Obserwując ludzi od jakiegoś czasu, dziwię się skąd w nich tyle negatywnych emocji. Zastanawiam się (trochę ze względu na swój stosunkowo jeszcze młody wiek), czy zawsze tak było, czy aby przypadkiem nie mamy do czynienia z kumulacją i zarazem eskalacją negatywnych zachowań. Starałam to sobie tłumaczyć dzisiejszym trybem życia – szybkim i w stresie. Tylko jak usprawiedliwić kierowcę autobusu, który nazywa idiotką kobietę tylko dlatego, że w roztargnieniu zapomniała okazać mu bilet? Jak wyjaśnić wyzwiska i obelgi kierowane do mojej przyjaciółki, która po prostu wracała tramwajem do domu? Notabene tramwaj też został zdemolowany. Jak zrozumieć przemoc między kibicami piłki nożnej? A to tylko przykłady hejtu dnia codziennego. Można rzec taki nasz hejt powszedni. Gorzej, gdy zjawisko osiąga większy wymiar i przenosi się na inną płaszczyznę. Tu już nie chodzi o brak zwykłej ludzkiej życzliwości, dobrego słowa czy uśmiechu. Tu chodzi o brak akceptacji, nienawiść, a nawet agresję wobec obcych, wobec innych. Hejt na tle narodowościowym, rasowym, wyznaniowym czy orientacji seksualnej staje się coraz bardziej powszechny i co gorsza, coraz bardziej akceptowany, zwłaszcza ten w przestrzeni publicznej. O ile hejt w sieci umożliwia nam natychmiastową reakcję, choćby w postaci jakiegoś komentarza, to już widząc obraźliwy czy rasistowski napis na budynku czy murze prawdopodobnie nie zareagujemy.
Zatrważa mnie coraz większa obojętność i brak reakcji na tę bądź co bądź przemoc psychiczną. Naukowcy podkreślają, że częsty kontakt z mową nienawiści odwrażliwia na tego rodzaju treści. Badania dowodzą, że gdy ludzie obserwują przypadki łamania norm społecznych, sami są również bardziej skłonni dopuszczać się ich naruszania. A zatem przenosząc to na grunt mowy nienawiści początkowo, napotykając hejt, czujemy się zniesmaczeni, oburzeni czy zszokowani, jednak po pewnym czasie obcowania z tym zjawiskiem nasza reakcja emocjonalna staje się coraz słabsza i – o zgrozo – przestajemy go zauważać!
Bierność reklamuje nienawiść. Nie reagując, wyrażamy zgodę i dajemy przyzwolenie hejterom. Dlatego serce rośnie widząc, że w walce z przemocą słowną pojawiły się dobre duchy. Przybywa organizacji i kampanii społecznych, a także projektów edukacyjnych i aktywistycznych przeciwko mowie nienawiści. Tworzą je ludzie, dla których poszanowanie praw człowieka jest rzeczą nadrzędną, a wspieranie demokracji i wielokulturowości stanowi podstawę w działaniu. Niektóre serwisy internetowe, odwołując się do obowiązującego prawa, umożliwiają nawet zgłoszenie hejtu zauważonego w sieci albo poza nią tak, aby „agresor” został odpowiednio ukarany.
Jeśli chodzi o Internet, w najgorszej sytuacji są osoby znane, a więc artyści, celebryci i politycy. Fala hejtu zalewa szczególnie fora dyskusyjne i komentarze w serwisach plotkarskich. Jeśli ktoś ma słabą psychikę, rzeczywiście wskazane, aby nie czytał wypowiedzi na swój temat. Na celowniku jest wszystko – od wyrażanych poglądów, podejmowanych decyzji, życiowych zmian, słynnych wpadek, aż po wizerunek zewnętrzny (zmarszczki, pryszcz na czole, dodatkowy kilogram w pasie, tłusta plama na sukience, źle dobrana torebka, za duże buty, nie ogolone pachy i te de i te pe). Za to na ulicach obrywa się zwyczajnym obywatelom. Trudno jest obcokrajowcom i mniejszościom narodowym ze względu na pewne uprzedzenia i utarte stereotypy. Ale nie tylko. Napiętnowane są często osoby niepełnosprawne – pół biedy fizycznie, ale broń boże psychicznie. Osoby uzależnione od różnego rodzaju używek, albo zmagające się z rozmaitymi zaburzeniami natury psychicznej są wyjątkowo potępiane i skazywane przez społeczeństwo na wykluczenie. „Świr”, „pijak”, „złodziej”, „anorektyczka”, „psychol”, „dziwka”, „ćpun”. Przerażające, jak łatwo rzucać słowami, jak łatwo kogoś nie znać, a oceniać i atakować.
Skąd to się bierze? Dlaczego ludzie używają nienawistnego języka? Wydaje mi się, że duet głównych winowajców znamy bardzo dobrze. Stereotypy i uprzedzenia kwitną, kiedy towarzyszy im strach przed „obcymi”, wszelkiego rodzaju innością i odmiennością oraz przede wszystkim brak wiedzy na temat tej odmienności. A jeśli jeszcze podlejemy to wszystko poczuciem zagrożenia i rywalizacją o pozycję w społeczeństwie, to wyhodujemy dorodny hejt. Jeśli chodzi konkretnie o Polskę, to przyczyn problemu doszukamy się również kartkując historię. Przez wiele pokoleń brak było u nas kontaktu z odmiennością wszelkiego rodzaju – nie tylko kulturową i etniczną, ale także obyczajową. W związku z tym pojawienie się inności stanowi dla nas problem. Poczucie lęku, zagrożenia, braku zrozumienia współczesnej rzeczywistości i tego nowego porządku przeradza się właśnie we frustrację, agresję, nietolerancję, a nawet dogmatyzm, a więc staje się szalenie niebezpieczne.
Chciałabym, żebyśmy mniej porządkowali, upraszczali, szufladkowali i sortowali. Świat, ludzi, okoliczności, zdarzenia, zjawiska. Mniej schematów, uogólnień, streszczeń, klasyfikacji, jednowymiarowości, jednolitości, skrajności i radykalności. Więcej kolorów. Chciałabym, żeby narodowo Polska była wielobarwna, nie tylko biało-czerwona, a mentalnie nie tylko czarno-biała, ale również w odcieniach szarości. Bo życie to nie tylko czerń i biel. Życzę nam wszystkim otwartości, akceptacji i tolerancji na wszelkiego rodzaju odmienność, a także chęci poznania i zrozumienia tego, co inne. I niech obcy będzie nam jedynie hejt!
Agata Warchoł