Rozmowa z Michałem Akszak-Okińczycem, współzarządzającym m.in. największym salonem Lexusa i Toyoty w Europie, zlokalizowanym w Krakowie. Pan prezes został wyróżniony w tym roku tytułem Lidera z powołania. Firma otrzymała od Magazynu WHY Story także nominację do tytułu The Best & More za efektywną sprzedaż samochodów luksusowych, troskę o pracowników oraz szeroką działalność społeczną.
Michał Akszak-Okińczyc jest absolwentem Politechniki Warszawskiej. Zasiada w zarządzie firmy ASO MR Sp. z o.o. S.K, dysponującej dziś siedmioma salonami sprzedaży samochodów Toyota i Lexus. Jest także prezesem IFC Sp. z o.o. S.K., zarządzającej flotami pojazdów, ale też uznanym społecznikiem od 10 lat związanym z Konfederacją Lewiatan, której pozostaje członkiem zarządu i prezesem Małopolskiego Związku Pracodawców Lewiatan oraz wiceprzewodniczącym Rady Regionów. Jego aktywności to także m.in. pełnienie funkcji wiceprzewodniczącego Wojewódzkiej Rady Dialogu Społecznego oraz członkostwo w Radzie Rozwoju Obszaru Gospodarczego Krakowskiego Parku Technologicznego czy Stowarzyszenia Przedsiębiorców Miasta Krakowa – Biznes Klub.
Niełatwo się z Panem umówić na rozmowę. Zawsze jest Pan tak zajęty, czy czasami udaje się trochę odetchnąć?
Zajęty zawsze, bo to duża i wymagająca ciągłego zaangażowania firma. Teraz jednak jest jeszcze trudniej, pochłania nas bowiem promowanie naszego oczka w głowie, chluby firmy i najnowszego modelu, w którym jest po prostu wszystko, co świat wymyślił. Żartuję nawet, że jeśli ktoś ma najnowszy prywatny i ekskluzywny odrzutowiec, to odnajdzie go w proponowanym teraz modelu. Nie ma się co dziwić, że i jego cena zbliża się niebezpiecznie do kosztów zakupu tych latających apartamentów, w których najnowocześniejsza technika spotyka się z niepowtarzalnym designem. To Lexus LM, pierwszy van marki, który kosztuje 720 tys. zł, a to już niebagatelna suma. Promocji tego modelu poświęcam wiele uwagi, aby przyszli klienci mieli okazję dobrze go poznać.
A przecież to nie jedyny model, który proponujecie. W Państwa salonach są dostępne również inne Lexusy i oczywiście Toyoty. Jak duża jest sprzedaż?
Dzięki temu, że zajmujemy się nie tylko klientami indywidualnymi, ale też flotami firmowymi, w różnych formach finansowania sprzedajemy łącznie we wszystkich naszych salonach ponad 6 tys. aut rocznie, co czyni z naszej firmy liczącego się partnera na rynku.
Przy takim obrocie konieczny jest ogromny zespół.
Jesteśmy dużą grupą dealerską, która zatrudnia już blisko 500 pracowników, a po otwarciu w przyszłym roku kolejnych nowych salonów z częścią serwisową w Kielcach i Radomiu, na pewno przekroczymy tę magiczna liczbę. Skupiamy się na pracownikach, bo ludzie są najważniejsi. Rotację pracowników w poszczególnych salonach odnotowaliśmy w krótkim okresie tuż po rozpoczęciu ich działalności. Później te zmiany były rzadkie. Jesteśmy postrzegani jako dobry pracodawca, a badany corocznie od 5 lat współczynnik zadowolenia zatrudnionych w naszej firmie jest bardzo wysoki. Badania te są anonimowe, co zawsze podkreślam, przeprowadzane przez niezależny ośrodek badawczy, więc dają nam obiektywny obraz sytuacji.
W jaki sposób osiągacie tak spektakularne rezultaty? Przecież firmy mają często wielkie kłopoty z zatrudnieniem?
Powiem, że godnie płacimy za dobrą pracę, ale to oczywiście byłoby o wiele za mało, aby pracujący dla nas fachowcy z różnych dziedzin czuli się doceniani i usatysfakcjonowani. Wydaje mi się, że decyduje nasza dbałość o atmosferę w zespołach salonów, jak też klimat w całej firmie. Organizujemy liczne spotkania i imprezy integracyjne dla pracowników wszystkich szczebli, wspólne wyjazdy na wydarzenia kulturalne i sportowe, co konsoliduje i pozwala na nawiązywanie bliższych relacji. Staramy się, aby nie tylko teamy salonów, ale wszyscy pracownicy byli zżyci, żeby mogli ze sobą współpracować, wymieniać się doświadczeniami nawet wtedy, kiedy mieszkają w odległych od siebie miastach. W związku z trzydziestoleciem firmy ten rok szczególnie obfitował w wydarzenia związane z tą okrągłą rocznicą, ale też zorganizowaliśmy wyjazd do Barcelony na mecz Roberta Lewandowskiego, wypad na mecz reprezentacji Polski na Stadionie Narodowym w Warszawie. Oczywiście to forma nagrody za zaangażowanie, długoletni staż w firmie. Z takimi eventami łączymy często szkolenia, czasem propozycje wyjazdów dotyczą przede wszystkim menedżerów, innym razem pracowników obsługi bezpośredniej.
Pan jako szef, też bywa na nich?
Tak. Staram się uczestniczyć we wszystkich, Bardzo mocno podkreślam, że pracownicy są najważniejszą częścią tej firmy i mocno o nich dbamy i zawsze mam czas. Drzwi od mojego pokoju są zawsze otwarte i każdy może wejść jak tylko ma jakąś potrzebę. To dla doskonała okazja do spotkania przedstawicieli różnych działów, pracujących często w jednym budynku, ale na co dzień nie mających ze sobą ścisłej współpracy. Dla kadry zarządzającej to także możliwość integracji z pracownikami, poznania ich bezpośrednio i „bez garnituru”. Do porozmawiania także o sprawach prywatnych, zainteresowaniach itd. Uważam takie działania za priorytetowe, bowiem tylko zgrany zespół może dziś wygrać wszystkie rynkowe szanse. A obecna działalność nie jest łatwa nawet wtedy, kiedy potrafi się wykorzystać swoje budowane latami przewagi. Richard Branson powiedział: Zadbaj o swoich pracowników, a oni zadbają o twoich Klientów.
Zajmuje się Pan również szeroko pojętą działalnością społeczną.
Staram się uczestniczyć we wszystkich tych przedsięwzięciach, które mają znaczenie nie tylko dla firmy, którą reprezentuję, ale też dla naszej lokalnej społeczności czy, szerzej patrząc, dla całego społeczeństwa, bo przecież zasiadanie np. w Radzie Dialogu Społecznego pozwala nam mieć wpływ nawet na stanowienie prawa. To ważne tak dla przedsiębiorców, jak również dla zatrudnionych. Staram się wcielać w życie zasadę „nic o nas bez nas”, bo na dłuższą metę tylko takie działanie przynosi efekty.
Firmę prowadzi Pan z żoną, czy to pomaga czy raczej nigdy nie pozwala się oderwać od obowiązków i nawet w domu też rozmawiacie o sprawach przedsiębiorstwa?
Oczywiście takich rozmów nie da się uniknąć, ale podzieliliśmy się obowiązkami i odpowiedzialnością. Spędzamy w pracy naprawdę dużo czasu, ale często to nie wystarcza, trzeba różne sprawy omówić dodatkowo w domu. Mamy dwoje dzieci, więc poza pracą staramy się skupiać na rodzinie. W jednym z wywiadów z menedżerem wielkiej firmy, odnoszącym sukcesy i nagradzanym prezesem, przeczytałem, że najbardziej jest dumny z rodziny. Pomyślałem sobie wtedy, że ja mam dokładnie takie samo zdanie.
Piotr Góralczyk
Beata Sekuła