Trzeba walczyć o swoje! Katarzyna Martyka – Kobieta charyzmatyczna.

0
3878

Same paragrafy to nie wszystko…

Katarzyna Martyka prowadzi własną kancelarię radcowską. Jest też członkiem Okręgowej Izby Radców Prawnych w Katowicach. Z wielkim zaangażowaniem udziela porad prawnych, szczególnie kobietom doznającym przemocy psychicznej i ekonomicznej. Na łamach WHY STORY opowiada naszym czytelnikom historie, które, być może, pomogą im rozwiązać problemy prawne. Prywatnie jest mamą dwojga nastolatków. W wolnych chwilach niezarobkowo grywa w… pokera.

Pani mecenas uważa, że obowiązujące prawo w Polsce nie jest aż tak złe, jak słychać to z ust polityków, przeróżnych działaczy, ani jak powtarzają to tzw. zwykli zjadacze chleba. Twierdzi, że problem tkwi raczej w stosowaniu prawa. Katarzyna Martyka podkreśla, że wiele wypaczeń wynika z samych orzeczeń sądowych, wiele ułatwiłoby usprawnienie pracy wymiaru sprawiedliwości. Przyznaje też, że sporo zależy od konkretnego człowieka (sędziego, prokuratora, itp.). Te same narzędzia wykorzystywane przez różne osoby dają różny efekt…

Przydatnym może okazać się uchylanie rąbków tajemnic świata prawa i prawników dla osób, które w tym świecie mają coś do załatwienia – mówi Katarzyna Martyka. – Sąd jest jak sztuka teatralna oparta na faktach, z sędzią, prokuratorem i obrońcą w rolach głównych, która jest odgrywana na scenie, na której decydują się losy ludzkie. Jedni z jej bohaterów odczuwają ulgę, satysfakcję i mają poczucie sprawiedliwości, a inni przeżywają dramat połączony z poczuciem odrzucenia przez instytucje służące ochronie obywatela, jakimi powinny być sądy i prokuratura.

Trudne momenty dla pani Katarzyny to takie, kiedy trzeba walczyć z bezdusznością prokuratury, błędami, niechęcią i stereotypowym myśleniem urzędników sądowych. Uważa, że wtórnie wiktymizowane są kobiety, które zostały pokrzywdzone w związku i na dodatek pokazuje się je, jako same sobie winne.

Często klientki, którym pomagam, doświadczają ze strony prokuratury zachowań nagannych w postaci namawiania do cofnięcia oskarżeń o stosowanie przemocy, słyszą, że taka sprawa się nie opłaca, bo będzie trwać długo, wynik jest niepewny, a poza tym, być może, same się przyczyniły do tego, że „mężowi puściły nerwy” – zauważa pani mecenas. Są to dramatyczne chwile dla osoby pokrzywdzonej, bowiem otrzymuje ona z instytucji, w której teoretycznie ma prawo szukać sprawiedliwości, komunikat, że właściwie organa ścigania nie są zainteresowane prowadzeniem jej sprawy.

 

Zdarza się, że zarówno policja, jak i prokuratorzy, na głos wyrażają niechęć wobec pokrzywdzonych, bowiem bywa, że kobiety zmieniają zeznania, widząc beznadziejność sytuacji. Prokurator rozkłada wtedy ręce, albowiem kluczowym dla niego dowodem są wyłącznie zeznania pokrzywdzonej. Tymczasem nie jest to prawda. Przestępstwo znęcania się (pogardliwie zwane przez policję „znętami”) jest ścigane z oskarżenia publicznego, co oznacza, że wniosek pokrzywdzonej nie jest konieczny. Niestety organy często nie mają woli i chęci szukać i przeprowadzać dowodów w takiej sprawie, choć jest wiadomym, że odpowiednie działania zinstytucjonalizowane mogą przecież doprowadzić do pozyskania odpowiedniego materiału dowodowego. Tymczasem stereotypowe myślenie zwalnia organa z wykonywania pracy.

Pamiętam klientkę, która wydostawszy się z zaklętego kręgu przemocowego, doskonale sobie radziła przed sądem w charakterze oskarżyciela posiłkowego – mówi pani mecenas. – Co ciekawe – obrońca oskarżonego o znęcanie męża nie był wobec niej tak napastliwy i negatywnie nastawiony jak prokurator. Indolencja i ignorancja tego ostatniego była, krok po kroku, obnażana przez pokrzywdzoną, która skutecznie wnioskowała dowody i dokonywała koniecznych czynności. Ostatecznie usłyszała na sali od prokuratora właśnie, że chyba nie ucierpiała jednak tak bardzo od męża, skoro tak dobrze się trzyma! Tutaj wkroczył sędzia, którego krótka i dosadna reprymenda zakończyła niepotrzebne komentarze prokuratora, a sprawa zakończona została wyrokiem skazującym.

Pani mecenas twierdzi, że nagminnie bagatelizuje się traumatyczny wymiar przemocy psychicznej i ekonomicznej wobec kobiet. Istnieje wiele sposobów na usprawiedliwianie przemocy wobec nich, co niejednokrotnie można wyczytać z uzasadnień wyroków sądowych. – Sama na sali sądowej słyszałam pytania do pokrzywdzonych czy świadków relacjonujących, jak mąż kopał żonę, popychał i uderzał dzieci – wspomina Katarzyna. – Sąd w osobie przewodniczącego składu orzekającego (sędzia zawodowy, nie ławnicy) zadał pytanie matce trójki dzieci, której mąż wybił ząb – ale co pani takiego zrobiła, że mąż się aż tak zdenerwował?! Pytanie takie samo w sobie dopuszcza możliwość wybicia zęba współmałżonkowi, czyż nie? Wynika z niego też, że sąd prowadzi jakiś ranking gradacji przyczyn dopuszczających zastosowanie przemocy, podczas gdy przemocy nie usprawiedliwia przecież nic. Tego typu historie dowodzą dobitnie, że w społeczeństwie wciąż funkcjonują stereotypy przyzwalające na naganne zachowania.

Kiedyś z kolei podczas sprawy rozwodowej sędzia, odbierając zeznanie od matki powódki, która była ofiarą przemocy domowej potwierdzonej wyrokiem skazującym pozwanego zapytała świadka – a może oni lubili się tak bić? Kłócili się, tłukli, a potem do łóżka szli, nie tak było? Niestety takie słowa bardzo często padają ex catedra – zauważa pani mecenas.

Niestety postępowanie karne jest szalenie obciążające psychicznie. Głównie z powodu dużych odstępów czasowych pomiędzy czynnościami. Ofiara przemocy, która być może już okrzepła po traumie i radzi sobie ze swoją przeszłością, musi powtórnie ją przeżywać przed sądem. Do umiejętnego prowadzenia spraw tego typu konieczna jest szczególna wrażliwość i odpowiedzialność. Prokuratorzy, którzy mają ten dar, potrafią prowadzić czynności profesjonalnie i skutecznie w celu wyjaśnienia wszelkich okoliczności i zakwalifikowania w sposób prawidłowy ustalonego czynu. Na szczęście zdarzają się prokuratorzy, którzy zadają sobie trud bliskiej współpracy ze strukturami gminnymi odpowiedzialnymi za tzw. interwencję kryzysową i ich świadomość od tego czasu znacznie ewoluuje. Będąc świadomymi mechanizmó w tzw. cyklu przemocowego, charakterystycznych cech osób pokrzywdzonych i podłoża ich zachowań oraz decyzji są w stanie działać z odpowiednią skutecznością, będącą wyrazem empatii i profesjonalizmu.

Katarzyna Martyka twierdzi, że istnieją także składy orzekające, które bardzo sumiennie podchodzą do swojej pracy i kierują się wrażliwością oraz rozsądkiem. Umiejętne zwracanie się do stron, edukujące wypowiedzi, przypominanie o odpowiedzialności dorosłego człowieka – rodzica, współmałżonka, które strony mają okazje usłyszeć zza stołu sędziowskiego odnoszą niekiedy lepszy skutek niż sam wyrok. Za mało mamy bowiem w naszym obrocie prawnym działań wychowawczych sądu. A wyroki muszą być nie tylko prawidłowe formalno-prawnie. Strony muszą je rozumieć i przyjmować motywy rozstrzygnięcia, jeśli rola orzeczenia ma zostać spełniona i ukształtować zdrową sytuację stron na przyszłość – same paragrafy to nie wszystko.

Znam prokuratorów ścigających przestępstwa rzetelnie i sądy orzekające sumiennie, więc należy walczyć do końca – podkreśla pani Katarzyna. – Poza tym obserwuję często zmiany w samych ofiarach. Zetknięcie się z określonym stanem faktycznym, z tragedią albo z drugiej strony z ignorancją służb i instytucji państwowych, powoduje aktywowanie nowej energii, a także pomocy; uwrażliwienie na trudne tematy społeczne i w końcu prowadzi to zmiany sposobu myślenia pokrzywdzonych, a o to przede wszystkim chodzi!

Jeśli chodzi o osoby doświadczające przemocy domowej, to na pewno najważniejsze dla nich jest wyniesienie sprawy z domu. Często powstrzymuje je przed tym strach i wstyd.Zawsze powtarzam, że to nie oni powinni się wstydzić, tylko winowajcy. Ten pierwszy krok jest ważny, ale nie najważniejszy. Istotna jest wytrwałość i poszukanie sobie wsparcia. Z chwilą bowiem rozpoczęcia zmian w życiu osoba pokrzywdzona przemocą domową ma nadal do pokonania wiele przeszkód – przekonuje pani Katarzyna. – Wynikają one – przyznaję to niejednokrotnie z oburzeniem i zawsze ze smutkiem – z bezduszności i powolności w działaniu organów ścigania oraz wymiaru sprawiedliwości. Dotyczy to zarówno sądów karnych, jak i rodzinnych. W obecnej chwili bowiem duży napływ spraw sądowych powoduje znaczne opóźnienia w ich rozstrzyganiu. Sąd rodzinny niejednokrotnie w aktach ma opisaną sytuację, która już jest nieaktualna, gdy strony stają przed obliczem wymiaru sprawiedliwości. Sytuacje przemocowe i rozdzinne są bowiem bardzo dynamiczne i rzeczywistość sądowa za tym po prostu nie nadąża.

Zdecydowałam się wspierać pokrzywdzonych, ponieważ chętnych do pomocy wciąż brakuje – wyjaśnia pani mecenas. Prawo trzeba oswajać społeczeństwu, a wymiar edukacyjny w tej mierze uważam za najistotniejszy. Poza tym czasem, tak naprawdę niewiele trzeba, żeby wyciągnąć kogoś z trudnej sytuacji życiowej. Katarzyna uważa, że niejednokrotnie osoby poszukujące pomocy są już zdecydowane na działanie, na zmianę, a tylko nie wiedzą, jak się do tego zabrać. Taka koalicja interwencyjna, którą tworzą jednostki pomocy społecznej jest niezmiernie potrzebna. Przy czym, oczywiście, należy zdawać sobie sprawę z tego, że historie osób zgłaszających się do instytucji są wielowątkowe, niejednokrotnie obciążone różnorakimi zaszłościami, więc nie są to łatwe sprawy. Katarzyna Martyka poleca, żeby w takich sytuacjach korzystać z porad prawników, którzy po zapoznaniu się z problemami klientów wskażą im kierunki działania, które pomogą im rozwiązać ich problemy.

apla:

Katarzyna Martyka ukończyła magisterskie studia na Uniwersytecie Śląskim na kierunku prawo, a także odbyła aplikację radcowską przy Okręgowej Izbie Radców Prawnych w Katowicach. Jest członkiem tej Izby i delegatem na doroczne zgromadzenie OIRP w Katowicach. Już za czasów studenckich praktykowała w kancelariach radcowskich i adwokackich. Później pracowała, zajmując się spółkami prawa handlowego, zdobyła też doświadczenie w obsłudze samorządowych instytucji kultury oraz jednostek pomocy społecznej. Od kilkunastu lat bierze udział w programach osłonowych, organizowanych przez instytucje samorządowe czy administrację publiczną. W ramach takich programów udziela porad prawnych z zakresu pomocy społecznej, prawa rodzinnego i opiekuńczego oraz prawa karnego – głównie klientom pomocy społecznej i osobom pokrzywdzonym oraz doświadczającym przemocy. Prowadzi też szkolenia dla pracowników szkół, kuratorów sądowych, psychologów i policjantów. Prowadzi własną Kancelarię Radcy Prawnego w Jaworznie

www.kancelaria.martyka.org

 

Beata Sekuła

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj