Magazyn WhyStory.pl

Odkrywać to, co ukryte. Każdy wywiad to nowe doświadczenie i inna energia

Adam Sęczkowski

Rozmowa z dziennikarzem Adamem Sęczkowskim, członkiem zarządu Stowarzyszenia Dziennikarzy RP Oddziału Warszawskiego, inicjatorem konkursu im. Andrzeja „Ibisa” Wróblewskiego dla Młodych Dziennikarzy Warszawy i Mazowsza, członkiem Towarzystwa Przyjaciół Łodzi, konsultantem ds kultury Światowego Kongresu Polaków, który na portalu Odkrywamyidoli.eu publikuje nietuzinkowe wywiady z gwiazdami scen polskich i zagranicznych. Właśnie został nagrodzony tytułem Lidera z powołania.

Zostałeś nominowany do tytułu Lidera z powołania. Jak odbierasz to wyróżnienie?

Nie postrzegam siebie jako lidera w tradycyjnym rozumieniu tego słowa. Dla mnie prawdziwymi liderami są wybitni sportowcy, muzycy, ludzie kultury i nauki, którzy inspirują miliony. Ja po prostu staram się konsekwentnie robić swoje – opowiadać historie, zadawać pytania, odkrywać bohaterów, którzy są ważni, choć czasem pozostają poza głównym nurtem. To, że  ktoś dostrzega w tym wartość, jest oczywiście bardzo miłe, ale sam nie stawiam siebie na piedestale.

Twoja droga zawodowa i edukacyjna była niezwykle różnorodna. Jak ją podsumowujesz?

To była długa i kręta ścieżka. W młodości myślałem o różnych kierunkach – od prawa i adwokatury, przez medycynę, informatykę, aż ostatecznie skończyłem stosunki międzynarodowe jako politolog. Ukończyłem też studia podyplomowe z bankowości. Pracowałem w hipermarkecie, jako konsultant w telekomunikacji. Po pół roku awansowałem na stanowisko lidera sekcji, będąc jeszcze studentem. Następnie bankowość, księgowość, gdzie spędziłem aż dziesięć lat, zdobywając dodatkowe kwalifikacje. Każdy z tych etapów czegoś mnie nauczył – odpowiedzialności, cierpliwości, pracy z ludźmi, organizacji.

Dlaczego więc porzuciłeś ścieżkę finansowo-księgową?

Po dziesięciu latach pracy w księgowości uznałem, że nadszedł czas na zmianę – może nawet na coś odważnego. Zdecydowałem się spróbować swoich sił w marketingu. Najpierw była to praca w marketingu szkoły językowej, a później marketing sportowy, gdzie miałem okazję współpracować m.in. przy organizacji Pucharu Świata w skokach narciarskich w Zakopanem. To było wyjątkowe połączenie mojej zawodowej ścieżki z pasją do sportu, który od zawsze był mi bliski. Trenowałem tenis ziemny i nawet udało mi się zająć 18. miejsce w Mistrzostwach Polski juniorów. Niestety, kwestie finansowe uniemożliwiły mi dalszy rozwój kariery sportowej, ale sport pozostał ważną częścią mojego życia.

Pierwsze kroki w dziennikarstwie stawiałeś na portalu obywatelskim Wiadomości24.pl. Co było dla Ciebie najważniejsze w tamtym czasie?

To był dla mnie prawdziwy przełom. Wtedy uczyłem się warsztatu, zdobywałem pierwsze doświadczenia i poznawałem środowisko. Właśnie wtedy redaktorzy Tomasz Kowalski i Paweł Nowacki zaproponowali mi staż w gazecie „Dziennik Łódzki”. Dzięki temu trafiłem do redakcji i mogłem zobaczyć, jak wygląda prawdziwe dziennikarstwo – z presją czasu, odpowiedzialnością za słowo i pracą zespołową. To był fundament, na którym budowałem swoją dalszą drogę. Bardzo dobrze wspominam zarówno Tomasza, jak i Pawła – ich wsparcie i zaufanie miały dla mnie ogromne znaczenie. Następnie pisałem m.in. dla portalu „Blasting News”, gazety „Panorama Polska” w Kanadzie czy „Tygodnika Polskego” w Australii, z którym współpracuję do dziś. Pracowałem także jako manager zespołów muzycznych.

Adam Sęczkowski otrzyma tytłu Lidera z Powołania

Dziennikarstwo przeszło ogromną zmianę. Jak je oceniasz z perspektywy praktyka?

Uważam, że dobre czasy prasy drukowanej już minęły. Dziś coraz trudniej jest utrzymać się z dziennikarstwa, a wiele tytułów znika z rynku. Wszystko przenosi się do internetu. Ja również wybrałem tę drogę – od 2019 roku prowadzę portal „Odkrywamy Idoli”. Tworzę go samodzielnie, własnym sumptem, bez wsparcia zespołu. To mój autorski projekt, moja osobista przygoda i spełnione marzenie.

Co wyróżnia Twoje wywiady?

Staram się unikać schematów. Nie interesują mnie pytania, które moi rozmówcy słyszeli już dziesiątki razy. Zależy mi na tym, by ich zaskakiwać, docierać do mniej znanych faktów i odkrywać historie, które kryją się za kulisami. Przykład? Podczas wywiadu z Drupim zapytałem go o Nagrodę Dobrego Samarytanina, którą otrzymał, a o której prawie nikt nie wiedział.
Był zaskoczony, ale właśnie to sprawiło, że rozmowa nabrała autentyczności. Czytelnicy to docenili – wywiad ma już ponad 80 tysięcy wyświetleń. To dla mnie dowód, że warto szukać nieoczywistych pytań.

Spotkałeś wielu wyjątkowych ludzi. Które rozmowy zapadły Ci szczególnie w pamięć?

Wywiad z Ireną Jarocką był wyjątkowy – planowaliśmy rozmowę na pół godziny, a rozmawialiśmy ponad dwie. To była niezwykle interesująca postać, pełna fascynujących historii i głębokich refleksji. Bardzo dobrze wspominam też spotkania z Dani Klein z zespołu Vaya Con Dios, Serjem Tankianem z zespołu System Of A Down, Krystyną Jandą, Barbarą Wachowicz, Jadwigą Barańską i Jerzym Antczakiem, Jerzym Połomskim, Stanisławem Soyką czy Krzysztofem Cugowskim. Każdy wywiad to dla mnie nowe doświadczenie i zupełnie inna energia.

Byłeś również reporterem sportowym – relacjonowałeś m.in. Euro 2012 w Polsce i Ukrainie, Euro 2016 we Francji, Mistrzostwa Świata w lekkoatletyce 2014, Mistrzostwa Europy w siatkówce kobiet 2009, Mistrzostwa Europy w koszykówce mężczyzn 2008. Co dały Ci te doświadczenia?

To był czas pełen emocji. Miałem okazję wyjechać do takich miast jak: Paryż, Warszawa, Sopot, Wrocław, aby za pomocą słowa pisanego przedstawiać przebieg zdarzeń tym, którzy nie mogli obserwować zdarzeń ze sportowych aren. Relacje na żywo wymagają ogromnej koncentracji i natychmiastowej reakcji, ale jednocześnie pozwalają poczuć wyjątkową więź z odbiorcą. To wielka odpowiedzialność, ale też ogromna satysfakcja. Po takich relacjach dostawałem mnóstwo pozytywnych opinii i to mnie motywowało.

Warto podkreślić, że jesteś pomysłodawcą Nagrody im. Andrzeja Ibisa Wróblewskiego. Skąd wziął się ten pomysł?

Pomysł zrodził się z potrzeby. Zauważyłem, że w Warszawie i na Mazowszu brakuje nagrody dedykowanej młodym dziennikarzom. Uznałem, że warto stworzyć wyróżnienie, które ich doceni, zmotywuje i doda wiary w sens tej pracy. Zaproponowałem Prezydium Stowarzyszenia Dziennikarzy RP Oddziału Warszawskiego stworzenie takiej nagrody. Moja propozycja spotkała się z przychylnością. Udało się to zrealizować także dzięki współpracy z Wydziałem Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego. Kapituła jury jest naprawdę wyjątkowa – w jej składzie są: prof. Jerzy Bralczyk, piosenkarka Elżbieta Wojnowska, wdowa po Andrzeju „Ibisie” Wróblewskim, prof. dr hab. Tadeusz Kononiuk. dr Tomasz Miłkowski – Przewodniczący SDRP Oddziału Warszawskiego oraz inni znakomici eksperci. Odbyły się już trzy edycje konkursu. Każda gromadziła wielu uczestników, a nagrody trafiały do najlepszych. To dla mnie ogromna satysfakcja, że ta inicjatywa się rozwija. W tym roku wydarzenie uświetniły występy muzyczne. Mogliśmy liczyć na wsparcie i patronat Adama Struzika – Marszałka Województwa Mazowieckiego. Jesteśmy w przededniu ogłoszenia czwartej edycji nagrody.

Jesteś członkiem Zarządu Stowarzyszenia Dziennikarzy Rzeczypospolitej Polskiej Oddziału Warszawskiego – to odpowiedzialna funkcja.

Tak, to dla mnie bardzo ważna rola. Jestem w zarządzie już drugą kadencję. Stowarzyszenie Dziennikarzy RP to jedna z najstarszych i najbardziej szanowanych organizacji dziennikarskich w Polsce. Zasiadanie w jego władzach daje mi realny wpływ na działania stowarzyszenia, możliwość wspierania młodych dziennikarzy i rozwijania projektów, takich jak Nagroda im. Ibisa Wróblewskiego. To nie jest tylko tytuł – to zobowiązanie wobec środowiska, by robić coś więcej niż tylko swoją własną pracę.

A prywatnie? Co jest dla Ciebie najważniejsze?

Prywatnie najważniejsza jest dla mnie najbliższa rodzina. Moja Córka, która przyszła na świat w 2018 roku, jest dla mnie największym szczęściem. To ona daje mi siłę i motywację każdego dnia. Nasze wspólne chwile są bezcenne. Ogromnym wsparciem jest dla mnie także Żona, która towarzyszy mi we wszystkich wyzwaniach i radościach. Bardzo ważna jest dla mnie również moja Mama, która mnie wspiera i uczy, jak radzić sobie z przeciwnościami losu. Wierzę też, że Tata, choć już go nie ma ze mną, z góry kibicuje moim dokonaniom.
Poza tym sport wciąż odgrywa ważną rolę w moim życiu. Niedawno odkryłem dyscyplinę sportu o nazwie pickleball, sport rakietowy, który jest mieszanką tenisa ziemnego, ping ponga oraz badmintona – staram się grać w niego raz w tygodniu. To świetny sposób na ruch i okazja, żeby oderwać się od codziennych obowiązków.

Jakie masz kolejne cele dziennikarskie?

Chcę dalej rozwijać portal „Odkrywamy Idoli” – pisać coraz ciekawsze i głębsze teksty oraz pozyskiwać partnerów do współpracy. Chciałbym także wrócić do sportowych relacji „na żywo”. Zależy mi też na tym, żeby Nagroda im. Andrzeja „Ibisa” Wróblewskiego zyskała jeszcze większy prestiż i stała się ważnym punktem odniesienia dla młodych dziennikarzy. Nieustannie chcę zadawać pytania, które nie są oczywiste, bo tylko wtedy można naprawdę odkrywać drugiego człowieka. ■

Katarzyna Raszka

Exit mobile version